Reklama

Depresja, napady paniki, myśli samobójcze – Doda nie ukrywa, że ostatnie dwa lata były najtrudniejsze w jej życiu. Ale pokonała demony. Wraca z nową płytą i randkowym programem w Polsacie. Po głośnym rozwodzie z Emilem Stępniem zniknęła. Dorota Rabczewska leczyła złamane serce i robiła porządek w głowie. Wróciła w swoim stylu – z hukiem. I nie chodzi tylko o nowe piosenki, które biją rekordy popularności na YouTubie. Artystka zdecydowała się na udział w programie, jakiego w polskiej telewizji jeszcze nie było. „Doda. 12 kroków do miłości” (od września w Polsacie) to randkowy show, w którym gwiazda… jest sobą. Spotyka się z mężczyznami, po czym omawia swoje zachowanie z psychologiem.

Reklama

Doda w szczerym wywiadzie o "Doda. 12 kroków do miłości" i traumach

Doda pojawiła się na okładce "Party". Artystka udzieliła szczerego wywiadu, w którym podkreśliła, że "nie jest już rozwrzeszczaną nastoletnią Dodą". Opowiedziała o intymnych momentach w "Doda. 12 kroków do miłości", a także wróciła wspomnieniami do traum wywołanych ostatnim małżeństwem. Doda opowiedziała o kulisach małżeństwa z Emilem Stępniem. Cały wywiad z Dodą przeczytacie poniżej.

Znalazłaś w programie tego jedynego? Będzie trzeci ślub?

Tego, czy kogoś znalazłam, dowiesz się z finałowego odcinka. Nie dam się złapać na żadne podchwytliwe pytania (śmiech). Mogę tylko zdradzić, że ten ostatni odcinek nagramy dopiero późną jesienią, na chwilę przed emisją. Tu nie ma ściemy. Za to mogę cię zapewnić, że ślubu w telewizji nie zobaczysz. Gdy pojawiła się informacja, że zostanę bohaterką randkowego show, niektórzy od razu zaczęli pisać, że to matrymonialny format, w finale którego stanę przed ołtarzem! Która kobieta w moim wieku, po takich dramach i doświadczeniach jak ja, przyjęłaby oświadczyny od kogoś, kogo zna zaledwie z kilku randek? Po tym, co przeżyłam, nawet miłość nie jest dla mnie kluczowa w powiedzeniu „tak”. Decydujące są kwestie, które krystalizują się miesiącami, wspólna proza życia. Więc bardzo proszę, żeby nie robić ze mnie zdesperowanej idiotki, której życiowym celem jest trzeci ślub. „Doda. 12 kroków do miłości” to innowacyjny psychologiczny eksperyment, w którym chodzi o poznanie siebie poprzez randki pod okiem psychologa. A to wszystko na oczach widzów.

Jak to się w ogóle stało, że wzięłaś udział w randkowym show?

Piątego czerwca ubiegłego roku, podczas live’a z fanami – można go zobaczyć na moim Instagramie – wpadłam na pomysł zrobienia reality show ze sobą w roli głównej. Chorowałam wtedy na depresję i chodziłam na terapię. Szukanie domu produkcyjnego, które trwało ponad pół roku, dawało mi dużo pozytywnej energii, bo lubię ten czas, kiedy mam wenę, wizję. Koncepcja programu ostatecznie spięła się w mojej głowie po wakacjach w Grecji, kiedy moja przyjaciółka, która na siłę wyciągała mnie wtedy na spontaniczne randki w czwórkę, powiedziała: „Doda! Ty musisz sama siebie zobaczyć z boku, jak ty się zachowujesz! Gdyby ktoś to nagrywał, filmik pobiłby rekord oglądalności”. Mam do siebie duży dystans, więc uznałam, że muszę ze swojej nieudolności w randkowaniu zrobić atut, a może i lekcję, dla siebie i innych.

Wymyślenie programu jest takie proste?

Kiedy kończyłam scenariusz do mojego autorskiego projektu, okazało się, że do kupienia jest licencja programu „12 kroków do miłości”. To bardzo przyśpieszyło sprawę. Przyjęłam propozycję producenta, bo ten show opierał się na założeniu podobnym do mojego i poszerzono go o mój pomysł: pokazanie prywatnego i zawodowego życia bez ściemy. Takiego, jakie jest naprawdę.

Obejrzymy cię podczas 12 randek. Mężczyźni zostali wybrani przez producenta w castingu według twoich preferencji. Zdradzisz je?

Lubię inne cechy w mężczyznach niż większość kobiet, ale ten show w końcu miał być eksperymentem na żywym organizmie. Chodziło o to, abym spotykała się z mężczyznami, których normalnie bym nie wybrała – moje poprzednie wybory kończyły się przecież fiaskiem. Jaki byłby sens powielania błędnych schematów? Dlatego podałam minimalne preferencje: trzy cechy fizyczne – żebym miała do tego mężczyzny pociąg – i trzy warunki, powiedzmy, „życiowe”, żeby nasza potencjalna relacja miała realnie szansę w przyszłości. Jakie? Dowiecie się już we wrześniu.

Wiedziałaś, z kim się spotkasz, czy to były randki w ciemno?

Nie miałam zielonego pojęcia, dowiadywałam się dopiero na randce.

Zobacz także: Doda wystąpiła w duecie z Michałem Wiśniewskim. "Zawsze masz we mnie przyjaciela"

Jak obecność kamer wpływała na atmosferę między wami? Czułaś się jak na prawdziwej randce czy raczej ciągle miałaś w tyle głowy, że to tylko program?

Ostatnie, o czym myślałam, to żeby dobrze wypaść przed kamerą. Właśnie po to wzięłam udział w tym programie – żeby ludzie zobaczyli, jaka jestem naprawdę. Moje łzy, złość, radość, przemyślenia, słabości – to wszystko jest autentyczne. Mam dosyć wyidealizowanego świata gwiazd, kolorowych zdjęć z Instagramu, przerysowanych celebrytów. Mam również dość zamykania mnie w szufladkach, oceniania przez pryzmat tego, co piszą o mnie portale plotkarskie. Nie jestem już rozwrzeszczaną nastoletnią Dodą, tylko 38-letnią dorosłą kobietą. Ten show to lekcja nie tylko dla mnie. Jest wartościowy, rozśmiesza, wzrusza, ale przede wszystkim pokazuje, że każda kobieta tak naprawdę pragnie tego samego: szczerej miłości. A droga do niej bywa kręta i nie jest usłana różami.

Po każdej randce rozmawiasz z psychologiem. Zapowiadałaś, że chcesz dzięki temu zrozumieć mechanizmy swoich „złych wyborów”. Udało się?

Chodziło o wychodzenie ze strefy komfortu, pokonywanie przyzwyczajeń i utartych schematów. Posługiwanie się innym kluczem. Program dał mi przede wszystkim możliwość zobaczenia siebie z boku podczas tak intymnych chwil. To było niesamowite! Wielokrotnie byłam w szoku, wielokrotnie nie dowierzałam, że naprawdę tak się zachowuję. Jakie lekcje wyciągnęłam z tych spotkań? Przekonasz się sama, gdy obejrzysz show do końca. Nie chcę ci zepsuć niespodzianki.

Finał eksperymentu poznamy dopiero w listopadzie. Aby utrzymać nas w niepewności, będziesz żyła jak singielka?

Dokładnie tak. Żyję normalnie. Mam w planach nagranie gorącego teledysku z przystojnym aktorem, modelem, spotkania z ludźmi, również płci męskiej (śmiech).

Mat. prasowe

Zobacz także: Doda pochwaliła się drugą kreacją z 25-lecia "Ich Troje"! Przyćmiła pierwszy zestaw?

Zmieńmy temat. W maju, na scenie Polsat SuperHit Festiwalu, obchodziłaś jubileusz 20-lecia kariery. Zaczynałaś ją jako młoda dziewczyna. Zdarzyło się, że ktoś chciał naruszyć twoje granice?

Nigdy nie byłam w sytuacji, o których opowiadają kobiety związane z ruchem #MeToo. Mnie nigdy żaden facet nie próbował molestować, być może widzieli, że tylko czekam, żeby móc kopnąć ich w jaja.

A jednak nie ukrywasz, że miałaś ostatnio depresję. Do tej choroby często przyczynia się właśnie naruszanie granic.

Mam dwie cechy, które mogą się wykluczać, ale moim zdaniem dobrze się uzupełniają. Na scenie jestem bardzo waleczna, ale prywatnie chcę sobie móc pozwolić na wrażliwość. Kiedy w domu czeka na ciebie ktoś, kto ci na to nie pozwala, to wciąż musisz walczyć o siebie. Wtedy zaczyna ci brakować sił. Każda kobieta, która była w toksycznym związku, wie, o czym mówię.

Do tej pory nie miałaś szczęścia w miłości.

Zawsze szłam za głosem serca. Czy tego żałuję? Nie. Ale po złych doświadczeniach jestem już inną osobą, kieruję się innymi pobudkami, wyciągnęłam wnioski. Ta moja mądrość musiała zostać okupiona cierpieniem. Bardzo ją cenię i cieszę się, że ją mam. Puentą każdej historii życia jest to, żeby powstać i przerobić lekcję, a nie pastwić się nad sobą.

Kobiety często się obwiniają.

Trzeba się nauczyć, jak tego nie robić. Z negatywnym podejściem do siebie trudno zrobić w życiu krok do przodu. Ja nigdy nie miałam takiego problemu, bo poczucie własnej wartości mam wysokie od dziecka, dzięki rodzicom i sobie. Ale toksyczna miłość nawet najtwardszego zawodnika może rozłożyć na łopatki. Moje załamania nerwowe były poważne, psychosomatyczne. Doświadczyłam wszystkiego najgorszego, o czym mogłabyś pomyśleć. Łącznie z myślami samobójczymi, mimo że byłam i jestem bardzo pozytywną osobą. Bardzo dużo pracowałam nad sobą, ale przede wszystkim pozwoliłam sobie pomóc. I do tego również namawiam wszystkich, kiedy poczują się gorzej psychicznie.

Mat. prasowe

Zobacz także: Doda pozuje do zdjęć fotografowi Britney Spears. Pierwsze ujęcia są gorące!

W nowej piosence „Melodia ta” śpiewasz: „Na moich myślach znamię mam, trwałe jest jak tatuaż” i „Miłość ta nie jest wrogiem już”. To znaczy, że przepracowałaś traumy?

Gdyby tak nie było, nie weszłabym do studia, nie śpiewałabym na festiwalach, a przede wszystkim nie zaczęłabym chodzić na randki. Przez dwa lata nie byłam w stanie śpiewać ani nawet myśleć o nowej płycie. Miałam depresję wywołaną ostatnim małżeństwem – do tego doszły ataki paniki, kiedy od pani prokurator dowiedziałam się, co zrobił mój były mąż – i traumą, którą przeżyłam, kiedy musiałam wziąć za to odpowiedzialność, nie mając kompletnie nic z tym wspólnego. Nie dostałam nawet słowa wytłumaczenia, dlaczego mi to zrobił. Nic. Kolejna miłość, kolejna porażka.

„Melodia ta” miała na YouTubie 2 mln odsłon w 13 dni. Spodziewałaś się tego?

Myślę, że nikt się nie spodziewał. Nie jest to oczywisty wynik dla artystki z moim stażem. Przyciągać tylu słuchaczy i wzbudzać aż takie zainteresowanie po 20 latach. Jestem szczęśliwa, wdzięczna i daje mi to dużego kopa do działania.

„Melodia ta”, „Don’t Wanna Hide” i „Fake Love” zapowiadają nową płytę. Internauci uważają, że to najlepszy artystyczny powrót ostatniej dekady. Kiedy premiera?

Jestem pewna, że będziecie w niezłym szoku już od pierwszych nut pierwszej piosenki. Pod koniec września wydaję płytę po dziesięciu latach fonograficznej przerwy i też czuję, że ten powrót to będzie niezły przewrót.

Reklama

Rozmawiała: Anna Kilian

AKPA Jacek Kurnikowski
AKPA Jacek Kurnikowski
Reklama
Reklama
Reklama