Basia Kurdej-Szatan będzie miała syna! Wybrała już imię: "Jest tradycyjne i piękne, kiedyś mało popularne"
Basia Kurdej-Szatan będzie miała syna! Wybrała już imię: "Jest tradycyjne i piękne, kiedyś mało popularne"
Nigdy nie ukrywali, że chcą powiększyć rodzinę, ale przez dwa lata Barbara Kurdej-Szatan (34) i Rafał Szatan (32) nie mogli spełnić tego marzenia. Dziś, niecałe trzy miesiące przed porodem, nadal ostrożnie cieszą się swoim szczęściem. Widać jednak, że ciąża Barbarze służy. Dzięki izolacji spowodowanej pandemią Szatanowie mogli w spokoju przeżyć nowy rozdział swojego życia. Umówiliśmy się na rozmowę przez internet, bo trudno ich złapać teraz w Warszawie…
Zobacz także: Rodzina Basi Kurdej-Szatan właśnie się powiększyła! "Zwariowaliśmy ze szczęścia!"
Rozpoczęliście już wakacje?
Rafał Szatan: Tak, jesteśmy w trakcie przymusowego, długiego, ale wspaniałego urlopu. Przyjechaliśmy kilka dni temu na kemping do miejsca, w którym jako dziecko spędzałem wakacje. Rozbiliśmy namioty, postawiliśmy przyczepy kempingowe i cieszymy się przyrodą. Jesteśmy, z moimi rodzicami, nad jeziorem tak czystym, że mieszkają w nim raki. Kompletne odludzie, cisza i spokój…
Barbara Kurdej-Szatan: To jest dla nas bardzo rodzinny moment. Ja też dawno nie spędziłam tyle czasu ze swoją siostrą i rodzicami Bo kiedy wyjechałam na studia z Opola, to zwykle wpadałam do mamy i taty już tylko na święta. Teraz mogłam się nimi nacieszyć, bo niemal całą wiosnę, od wybuchu pandemii, byliśmy razem.
Wiadomość o tym, że jesteś w ciąży, była chyba najbardziej optymistycznym newsem, jaki pojawił się w show-biznesie w tym trudnym czasie. Hania pewnie się cieszy, że będzie miała rodzeństwo?
R.S.: Gdy Hania skończyła sześć lat, zaczęła nas pytać niemal codziennie, kiedy będzie miała braciszka lub siostrzyczkę. Dziś jest już ośmiolatką i wiele rozumie. Cudownie patrzeć na jej czułość, na to, że mówi do brzuszka mamy. Po prostu nie może się doczekać.
B.K.S.: Jeszcze przed wybuchem pandemii, kiedy byliśmy w sklepie z ubraniami, Hanię bardziej interesowało wybieranie ciuszków dla niemowlaków niż dla siebie. Niedługo przestanie być jedynaczką, więc staramy się teraz poświęcać jej dużo uwagi. Ponieważ lekcje w szkole muzycznej musiały odbywać się online, to Rafał, który jest pianistą, pomagał Hani rozczytywać nutki, a potem szlifowaliśmy na zmianę gamy. Na koniec dostaliśmy wielką rodzinną piątkę! Często też powtarzamy córce, jaka jest dla nas ważna.
To prawda, że będzie miała brata?
B.K.S.: To prawda. Będziemy mieli syna. Na początku marca zrobiłam badania wykluczające choroby genetyczne i wtedy poznałam płeć dziecka. Wtedy też pozwoliliśmy Hani wybrać imię dla braciszka.
Zdradzicie jakie?
B.K.S.: Jest tradycyjne i piękne. Okazało się, że choć kiedyś było mało popularne, teraz stało się modne. Natomiast nie ma sensu, abyśmy już potwierdzali jakie, bo tak naprawdę dopiero gdy spojrzymy w oczka naszemu brzdącowi, może okazać się, że pasuje do niego zupełnie inne (śmiech). Nie będziemy się przecież potem wszystkim tłumaczyć, ale na pewno zdradzimy wam je po narodzinach.
Skompletowaliście już wyprawkę, skręciliście łóżeczko?
R.S.: Niczego jeszcze nie przygotowaliśmy, nawet o tym nie rozmawialiśmy. Teraz czeka mnie wyjazd na obóz w roli instruktora, więc zajmę się tym pewnie pod koniec wakacji. My zawsze wszystko robimy na ostatnią chwilę i zawsze stawiamy na „spontan”. Do tego jesteśmy już rodzicami Hani i wiemy, że choćbyśmy wszystko kupili ostatniego dnia przed porodem, to przecież i tak zdążymy.
B.K.S.: Poza tym ja się jednak boję, żeby nie zapeszyć. Różne są sytuacje.
Rozumiem cię, w końcu bardzo długo staraliście się o to dziecko.
B.K.S.: Dwa lata.
Co czuliście, gdy w końcu na teście zobaczyliście dwie kreski?
B.K.S.: Za każdym razem, kiedy już mi się wydawało, że jestem w ciąży, nic z tego nie wychodziło. Aż w końcu postanowiłam kompletnie się wyluzować. Pojechaliśmy całą rodziną na wspaniałe wakacje na narty, wypoczywaliśmy, byliśmy zrelaksowani. Na nic się nie nastawiałam i w końcu… udało się!
Pewnie oszaleliście ze szczęścia?
R.S.: Bardzo! To oczywista sprawa.
Rafale, a bardziej troszczysz się teraz o swoją żonę?
R.S.: Oj, to już pytanie do Basi.
B.K.S.: Rafał jest cudowny, dba o to, żebym się wysypiała, robi mi śniadanie. Zawsze prowadzi samochód, kiedy jedziemy dokądś razem. Robił to zwłaszcza w pierwszym trymestrze, bo wtedy byłam bardzo senna. Poczekaj, szukam odpowiedniego słowa… O, już wiem, Rafał jest bardzo wszechstronnym facetem. Wszystko potrafi naprawić, więc rodzice, kiedy do nich przyjeżdża, są zachwyceni. Ale też umie wybrać sukienkę dla Hani na bal i ugotować obiad. Dlatego jak wyjeżdżam na plan zdjęciowy, mam pewność, że wszystko na luzie ogarnie.
Rafale, musisz być wściekły, kiedy na twoją żonę wylewa się fala hejtu w internecie?
R.S.: Powiem ci, że dla mnie to jednak jest niebywałe. Do niedawna istniała niepisana umowa społeczna, że kobieta w ciąży jest pod ochroną. A dziś niektórzy ludzie w internecie naprawdę czują się bezkarni i piszą wszystko, co im ślina na język przyniesie.
Niektórym nie podoba się na przykład, że pokazujesz ciążowy brzuszek.
R.S.: Daj spokój! Nie wiem, po co komuś generowanie złej energii? Staram się przed tym chronić Basię. I choć podziwiam ją za to, że jest niebywale otwartą osobą, to czasem złoszczę się z tego samego powodu. Ja jestem z natury bardziej zdystansowany do ludzi, mniej we mnie zaufania.
B.K.S.: Ale ja też potrafię tupnąć nogą, gdy otwieram serce, a ktoś zachowuje się wobec mnie nieodpowiednio. Natomiast zawsze najpierw widzę dobre strony człowieka. Staram się go zrozumieć.
R.S.: I to jest w tobie cudowne! Ja się tej otwartości i pogody ducha przez dziewięć lat bycia razem ciągle od ciebie uczę.
B.K.S.: Ja też się wiele od ciebie nauczyłam. Kiedyś spieraliśmy się o sprawy porządku. Przyznaję, po powrocie z pracy wolałam poprzytulać się z rodziną, niż zabierać do pucowania kuchni. Tak było dawniej, a teraz, kiedy mam więcej czasu, to okazało się, że niektóre rzeczy też mi w domu przeszkadzają, i sama utrzymuję porządek, więc chyba nie jest ze mną aż tak źle! (śmiech) Rafał też wyluzował i nazwałabym to może „zakończeniem procesu docierania się”.
Zastanawiacie się, kiedy wrócicie do pracy?
B.K.S.: Nasza córka urodziła się w połowie programu „X Factor”, w którym oboje braliśmy udział jako uczestnicy. Kiedy miała miesiąc, wróciliśmy do nagrań, więc było intensywnie i nerwowo. Dlatego teraz chciałabym, żeby wszystko po narodzinach naszego drugiego dziecka potoczyło się o wiele spokojniej i wolniej. Mam już do tego doskonały wstęp, bo w ciąży prawie nic nie robię. Wpadłam ze skrajności w skrajność – w zeszłym roku pracowałam tak dużo, że prawie nie miałam dnia wolnego.
R.S.: Pomalutku, zobaczymy, jak nam się to wszystko poukłada. Myślę jednak, że większość spektakli wróci do teatrów dopiero jesienią. Na razie można grać przy połowie zapełnionych krzeseł i wielu dyrektorów uznało, że nie jest to opłacalne: w sztuce występuje na przykład około 20 artystów i trzeba im wszystkim zapłacić. Powiem ci jednak, że wczoraj byłem na castingu do nowego spektaklu i kiedy wszedłem na scenę… To było coś pięknego. Poczułem magię i wielką tęsknotę.
B.K.S.: I wygrałeś ten casting! Uwaga, uwaga – Rafał niedługo będzie naszym polskim Richardem Gere, czyli Edwardem w musicalu „Pretty Woman” w Teatrze Muzycznym w Łodzi! Premiera w nowym roku.
Gratuluję! Wy, artyści, jednak nie potraficie żyć bez swojej pracy. Dlatego tak dużo działaliście w ostatnich miesiącach w internecie?
R.S.: Lubimy poprawiać ludziom humor – to jest rodzaj naszej aktorskiej powinności, stąd nasze koncerty online oraz czytanie bajek podczas „Instanocek”. Ale też przez ostatnie miesiące nadrabialiśmy różne zaległości, na które nie mieliśmy nigdy czasu. Nagrywaliśmy więc w studiu materiały na dwie płyty. To było cudowne, bo nikt nas nie ograniczał, nad wszystkim mogliśmy pracować dokładnie tak, jak chcieliśmy.
B.K.S.: Rafał nagrał świetne nowe numery, ma już dziewięć kawałków, więc płyta na jesieni powinna być gotowa. Powstał też kolejny utwór MaKuSzy – to projekt Rafała, mojej siostry Kasi, jej męża Piotra i mój.
R.S.: Jak słyszysz, w naszej familii szykuje się kilka porodów naraz. Nie tylko na świat przyjdzie nasz potomek, ale też wydamy płyty.
B.K.S.: I jeszcze jedno: spełniliśmy kolejne wielkie marzenie Hani. Nasza rodzina powiększyła się o malutkiego buldożka francuskiego o imieniu Betty. Czuję więc, że przed nami otwiera się właśnie całkiem nowy rozdział.
Z pieluchami i nieprzespanymi nocami!
B.K.S.: Właśnie tak. Dlatego już próbuję wysypiać się na zapas… Wiesz, rusza nowa produkcja serialowa, w której miałam zagrać, a nie gram, bo jestem w ciąży, i szczerze mówiąc, nie martwię się tym. Nam, aktorom, zawsze coś ucieka (śmiech). We wrześniu przyjdzie na świat nasz maluszek, dlatego chcę teraz nacieszyć się wolnym czasem. Oczywiście będą nieprzespane noce, ale już raz to przerabialiśmy. I wiemy, że warto! Czeka nas przede wszystkim ogrom miłości.