To jeden z najbardziej oczekiwanych telewizyjnych debiutów tego sezonu. Misha Kostrzewski (48), nauczyciel baletu i choreograf, zasiądzie w fotelu jurora programu „You Can Dance – nowa generacja” (TVP), w którym rywalizować będą dzieci w wieku 8–13 lat. Widzowie w Polsce go nie znają, bo starszy brat Małgorzaty Rozenek-Majdan od lat mieszka we Francji, tańczył w operach w Monako i Lyonie. Po kontuzji znalazł się jednak na życiowym zakręcie…

Reklama

Zobacz także: Gdy zaproponowali mu udział w "You Can Dance" Misha Kostrzewski myślał, że to żart słynnej siostry, Małgorzaty Rozenek

Misha Kostrzewski o jurorowaniu w "You Can Dance - nowa generacja"

Nagrania do „You Can Dance” już za tobą. Czy kiedykolwiek przypuszczałeś, że będziesz pracował w telewizji?

- Nigdy! To dla mnie nadal duże zaskoczenie. Zwłaszcza że taki program jak „You Can Dance” to naprawdę bardzo ciekawa przygoda, na dodatek związana z moją pasją, którą zawsze był taniec.

Jak się odnalazłeś przed kamerami?

- Staram się być przede wszystkim życzliwy i profesjonalny. Gdyby uczestnikami show byli dorośli, to moje wypowiedzi byłyby bardziej bezpośrednie, a przed dziećmi czuję się odpowiedzialny za słowa. Przecież jedna opinia może zaważyć na całym ich życiu.

Masz duże doświadczenie z dziecięcymi emocjami, bo sam jesteś ojcem trójki. Jak syn i córki zareagowali, kiedy im powiedziałeś, że weźmiesz udział w show?

Zobacz także

- Wiele razy oglądaliśmy francuską wersję „The Voice…”, więc gdy moje dzieci się dowiedziały, że biorę udział w polskim „You Can Dance”, poczuły się bardzo dumne. Od razu zaczęły dopytywać, jakim będę jurorem: czy jak Florent Pagny, czy może Marc Lavoine albo Vianney (francuscy piosenkarze, którzy byli jurorami we francuskim „The Voice…” – przyp. red.)? Na koniec uznały, że chyba będę jednak jak Vianney – spontaniczny i żywiołowy (śmiech).

Producenci show mówili ci, jakim jurorem masz być?

- Usłyszałem wiele rad, co mam zrobić, by dobrze wypaść w telewizji. Jednak dla mnie najważniejsze jest, by te dzieci czuły się swobodnie i miały poczucie, że są sprawiedliwie oceniane.

VIPHOTO/EAST NEWS

Misha Kostrzewski o sławnej siostrze, Małgorzacie Rozenek

A Małgorzata coś ci doradzała?

- Moja siostra dobrze mnie zna, więc powiedziała jedynie: „Poradzisz sobie, tylko się uśmiechaj”. Czuję jej mocne wsparcie.

Czy w ogóle masz świadomość, jak wielką gwiazdą jest twoja siostra w Polsce? Zna ją tutaj każdy.

- Na początku jej kariery zupełnie nie zdawałem sobie z tego sprawy. Jednak z czasem trudno mi było tego nie zauważyć. Na przykład któregoś dnia wychodziłem z Małgośką z lotniska w Warszawie i natychmiast pojawili się paparazzi. Ludzie prosili, by zrobiła sobie z nimi zdjęcie. Dla mnie Małgosia to przede wszystkim moja siostra (śmiech). Ale wiem, że to bardzo pracowita profesjonalistka.

Słyszałeś plotki, że to Małgorzata załatwiła ci tę pracę?

- Też tak na początku myślałem! (śmiech) Jak odebrałem telefon z zaproszeniem na casting, uznałem na początku, że to jakiś żart. Zadzwoniłem więc do Małgosi z pytaniem, czy coś w tej sprawie robiła, a ona zaprzeczyła. Znam moją siostrę i dlatego czuję, kiedy żartuje, a kiedy jest poważna. Teraz mówiła prawdę. Gdy przyjechałem na casting do Warszawy, byłem przygotowany na to, że przesłuchanie potrwa maksymalnie półtorej godziny. Ale okazało się, że od pierwszych chwil tak dobrze zgraliśmy się z Agustinem, że poproszono mnie, abym został do końca dnia.

East News

Misha Kostrzewski o pracy z pozostałymi jurorami "You Can Dance - nowa generacja" i kontuzji

Jak ci się pracowało z Agustinem Egurrolą i nową jurorką Klaudią Antos?

- Bardzo dobrze! To są naprawdę bardzo pozytywni ludzie (śmiech). Agustin ma wielkie doświadczenie w pracy w telewizji, często służył mi dobrą radą i rozładowywał napięcie swoim specyficznym poczuciem humoru. Natomiast Klaudia jest bardzo profesjonalną i pełną pasji do tańca osobą. Podoba mi się, że obydwoje znają się na zupełnie innych stylach tańca, co mi pozwala uczyć się nowych rzeczy nawet podczas programu. Najważniejsze jest to, że czułem, że mogę na nich liczyć.

Zobacz także: Brat Małgosi Rozenek zdradził kulisy jej związku z Radkiem Majdanem i opowiedział o ich ślubie!

Czyli ciągle się uczysz… A co twoim zdaniem jest ważniejsze, by osiągnąć sukces: ciężka praca czy przypadek?

- Ciężka praca. To właśnie ona doprowadza często do „przypadków”, które potem prowadzą twoją karierę w odpowiednim kierunku i powodują jej rozwój.

W wieku 39 lat doznałeś kontuzji, która zakończyła twoją karierę tancerza baletowego. Jak sobie z tym poradziłeś?

- Nie było łatwo. Zdałem sobie wtedy sprawę, że bez tańca nie potrafię żyć. On był dla mnie jak bańka mydlana, która chroniła mnie przed światem zewnętrznym. Po jakimś czasie zacząłem pracować jako baletmistrz-nauczyciel nadzorujący próby i przedstawienia w operze w Lyonie. Choć miałem świetny kontrakt, poczułem, że to nie jest to, czego w danym momencie potrzebowałem. Odszedłem. Chciałem odmienić swoje życie. Przez rok uczyłem się, aby móc pracować z dziećmi. Wstawałem skoro świt i chodziłem na staż do żłobka i przedszkola. Ta praca pozwoliła mi zejść na ziemię. Jednak sens życia po kontuzji i tak odzyskałem dopiero wtedy, gdy zacząłem uczyć tańca dzieci i dorosłych, a nawet seniorów.

Adam Jankowski/REPORTER

Misha Kostrzewski o rozwodzie

I wtedy przyszedł kolejny kryzys. Usłyszałeś od żony, że chce się rozwieść.

- To było na początku pandemii. Straszny szok, przeżyliśmy przecież razem ponad 30 lat. Nie chcę wchodzić w szczegóły. Po prostu przestaliśmy się dogadywać w wielu ważnych sprawach. Ostatnie półtora roku było dla mnie niezwykle trudne.

Chcesz teraz mieszkać w Polsce?

- Tak. Dla mnie ten program jest wielką szansą, by zacząć nowe życie. Dobro wraca w zupełnie nieoczekiwanych okolicznościach. Niektórzy nazywają to karmą. Bardzo dobrze czuję się w Polsce, to piękny kraj.

Misha Kostrzewski znalazł miłość na planie "You Can Dance - nowa generacja"

To prawda, że się zakochałeś?

- Tak. Poznaliśmy się przy realizacji show. Od samego początku było między nami niesamowite porozumienie, które wciąż trwa. Życzę sobie, aby trwało cały czas.

Czy twoje dzieci poznały już Kingę?

- Tak. Cała trójka. Jestem pozytywnie zaskoczony, że Nina, Yann i Élisabeth tak szybko ją zaakceptowali i polubili. Szybko zwrócili uwagę na to, że Kinga jest bardzo pozytywną osobą. Pytałem ich, jak to się stało, że tak dobrze na nią reagują. Usłyszałem: „Tato, przecież my widzimy, jak ona cię odmieniła. Jesteś przy niej taki szczęśliwy i spełniony”. Muszę przyznać, że wiele radości sprawia mi fakt, że moje dzieci są takie dojrzałe, choć jednocześnie się o nie martwię, przecież rozstanie rodziców jest bardzo trudnym przeżyciem. Ale psychologowie twierdzą, że dla dzieci rozwód może być też kolejnym doświadczeniem, bo uczą się wtedy, że rodzic, wychodząc z trudnej relacji, potrafi walczyć o swoje szczęście. Jeśli faktycznie między innymi tego nauczę moje dzieci, to będę szczęśliwy.

Reklama

Rozmawiała Magdalena Jabłońska-Borowik.

Reklama
Reklama
Reklama