Elżbieta Czabator w trakcie programu szybko zdobyła spore grono fanów, jednak po kilku odcinkach spadła na nią fala krytyki. Wszystko po tym gdy kandydaci, którzy pojawili się w jej gospodarstwie, zostali poproszeni o pomoc i ruszyli do pracy. Szybko pojawiły się głosy, że rolniczka zleca im zbyt wiele zadań, internauci wytykali jej, że w ten sposób "znalazła sobie tanią siłę roboczą".

Reklama

Zobacz także: "Rolnik szuka żony": Elżbieta zmieniła się po programie! Wszystko przez emisję show

Elżbieta z "Rolnik szuka żony" odpowiada na zarzut, że zrobiła kandydatom "obóz pracy"

W końcu w odniesieniu do pobytu Marka, Ryszarda i Stasia w gospodarstwie Elżbiety pojawiła się nawet nazwa "obóz pracy". Na krytykę odpowiedział nam wówczas jeden z reżyserów "Rolnik szuka żony", Grzegorz Krawiec. W rozmowie z naszą reporterką przyznał, że prace na gospodarstwie są to element formatu programu.

(...) uważam, że tego typu hejt, komentarze w ogóle, że "obóz pracy" to jedno, ale że w ogóle krytykowanie tego, że ktoś jest pracowity, jest bardzo nieeleganckie - podkreślił reżyser.

Screen/TVP ROLNIK SZUKA ŻONY

Teraz, podczas rozmowy z reporterką Party.pl, do określenia odniosła się również sama Elżbieta. Jak mówi, nazwa "obóz pracy" wywołuje u niej najwięcej uśmiechu.

Nawet odpisałem komuś, że każdy by chciał pracować w takim obozie. Wbicie kołka, czy robienie dżemu... Naprawdę nie wiem kto to pisze. Czy ludzie nigdy nie zetknęli się z wsią? - pyta uczestniczka show. - Gdybym pokazała prawdziwe oblicze wsi, jak to naprawdę wygląda, to jest dopiero praca! - dodaje.

Jak twierdzi, jej kandydaci mieli szczęście, bo w ubiegłym roku nie miała plantacji. Wtedy dopiero by zobaczyli jak naprawdę wygląda praca na wsi, np. przy zbiorze truskawek.

Zobacz także
Reklama

A Wy jak uważacie, rzeczywiście zlecała im za dużo?

Party.pl
Reklama
Reklama
Reklama