Reklama

Klaudiusza Sevkovića chyba nie trzeba nikomu przestawiać. Uczestnik pierwszej polskiej edycji "Big Brothera", do dziś cieszy się niesłabnącą popularnością, którą zapewnił mu występ w domu Wielkiego Brata z 2001 roku. Mężczyzna zajął w show 5. miejsce i po 99 dniach opuścił dom "Wielkiego Brata". W najnowszej rozmowie z mediami Klaudiusz Sevković wrócił wspomnieniami do wydarzeń sprzed 22 lat. Okazuje się, że jednej rzeczy wyjątkowo żałuje.

Reklama

Klaudiusz Ševković zdradza kulisy 1. edycji "Big Brothera". Jednej rzeczy żałuje

Emisja "Big Brothera" niewątpliwie zmieniła oblicze polskiej telewizji. 22 lata temu miliony widzów z partym tchem śledziło grupę uczestników, którzy odcięci od świata zewnętrznego, dzielili się z widownią swoimi sympatiami i animozjami, walcząc przy tym o główną nagrodę programu. I choć pierwszą edycję zwyciężył Janusz Dzięcioł, największą popularnością w tamtym czasie cieszyli się Manuela Michalak, Piotr Gulczyński, czy Klaudiusz Ševković.

Co więcej, udział w "Big Brothera" był dla Klaudiusza Ševkovića prawdziwą trampoliną do sławy. Mężczyzna ruszył z własnym show kulinarnym, a także brał udział w licznych audycjach reklamowych, typu "Telezakupy". Teraz po latach postanowił zdradzić kulisy pierwszej polskiej edycji "Big Brothera".

TRICOLORS/East News

Zobacz także: Pamiętacie Łukasza Wiewiórskiego z "Big Brothera"? Jest nie do poznania!

Okazuje się, że uczestnicy "Big Brothera" całkowicie odcięci od świata.

- Sam program to był prawdziwy reality-show. Naprawdę nie mieliśmy z nikim kontaktu. Nawet operatorzy, którzy musieli coś poprawić byli ubrani na czarno, a my musieliśmy wychodzić z domu, żeby ich nie zobaczyć - wyznaje w rozmowie z Plejadą Klaudiusz Ševković.

Mat. prasowe

Zobacz także: Alicja Walczak była gwiazdą "Big Brothera". Przeżyła tragiczny wypadek i raka. Właśnie kończy 55 lat

Bohaterzy "Big Brothera" nie mieli telefonów, ani nawet zegarków. To, że jest niedziela, rozpoznawali po biciu kościelnych dzwonów.

- Byliśmy odcięci, nie mieliśmy nawet zegarków. Wiedzieliśmy, że jest niedziela, bo w kościele biły dzwony. Nie mieliśmy też komórek. Może właśnie ten program był taki fajny, bo byliśmy kompletnie odcięci od rzeczywistości. Ludzie nas oglądali, a my będąc w domu, nie wiedzieliśmy, co dzieje się na zewnątrz - dodaje.

WOJTEK STEIN/REPORTER

Zobacz także: Pamiętacie Jolę Rutowicz z "Big Brothera"? Dziś zupełnie nie przypomina dawnej siebie [ZDJĘCIA]

Każdy odcinek "Big Brothera" gromadził przed telewizorami wielomilionową publiczność, a wielki finał sezony obejrzało ponad 12 mln Polaków.

- Czuliśmy się jak Beatlesi, bo to naprawdę tak wyglądało — wspomina Klaudiusz Ševković.

Okazuje się jednak, że jednej rzeczy były uczestnik "Big Brothera" wyjątkowo żałuje. Mowa o braku mediów społecznościowych, które zaczęły pojawiać się dopiero kilka lat po emisji show.

- Tej rzeczy najbardziej żałuję. Że nie było wtedy Facebooka i Instagrama, bo mielibyśmy tyle followersów. Każdy z nas by żył z tego tak naprawdę. To jest jedyny minus, który widzę po czasie. Robilibyśmy naprawdę dobre liczby. Bilibyśmy rekordy. Ale z drugiej strony może dobrze, bo mieliśmy więcej prywatności - wyznaje w rozmowie z Plejadą Klaudiusz Ševković.

Reklama

Oglądaliście pierwszą edycję "Big Brothera" z jego udziałem?

J. ZDZARSKI JR./East News
Sebastian Kuczynski/East News
Reklama
Reklama
Reklama