Program "Damy i wieśniaczki" od kilku lat cieszy się dużą popularnością wśród widzów. W owym formacie bowiem przedstawicielki dwóch przeciwstawnych klas społecznych zamieniają się na kilka dni swoimi miejscami. Najnowszy odcinek show cieszył się dużym zainteresowaniem, ze względu na udział Caroline Derpienski. Jak celebrytka poradziła sobie na wsi?

Reklama

Caroline Derpienski w "Damach i wieśniaczkach"

Już kilka tygodni temu Caroline Derpienski ujawniła, że pojawi się w programie "Damy i wieśniaczki". Wywołało to niemałe zaskoczenie, ponieważ celebrytka na co dzień mieszka w Miami i nie ukrywa, że kocha luksusowe życie. Wiele osób zastanawiało się, jak 23-latka poradzi sobie w skromniejszych warunkach. Widzowie TTV mogli się o tym przekonać już w środę 4 października. Wówczas okazało się też, że modelka w produkcji nie pokazała prawdziwego domu, a jedynie wynajęty lokal, w którym mieszka, gdy przebywa w Polsce. Na swoim Instastory dodała, że za dobę spędzoną w owym apartamencie prezydenckim trzeba zapłacić od 5 tys. zł do 15 tys. zł. Przez kilka dni, dzięki zamianie, mogła w nim przebywać 19-letnia Ania z Beskidu Śląskiego, która na co dzień zajmuje się gospodarstwem i mieszka z rodzicami (Staszkiem i Kasią) oraz młodszą siostrą, Emilką. A z jakimi zadaniami musiała się zmierzyć Caroline Derpienski na wsi?

Instagram @carolinederpienski

Zobacz także: Tak Caroline Derpienski świętowała 23. urodziny. "Dollarsowo"?

Otóż celebrytka udała się do Brennej, a na podróż dostała 37,5 zł, czym była wyraźnie zażenowana. Gdy znalazła się na dworcu w t-shirtcie Versace, jej mina pobladła. Jednemu z pasażerów zaoferowała 500 zł za popilnowanie jej bagaży. Następnie rzuciła: "Z jakimiś, kurczę, bezdomnymi muszę siedzieć na śmierdzącym przystanku". Po drodze narzekała na brak zasięgu internetowego, aż w końcu z finalnego przystanku odebrał ją pan Staszek. W domu Ani modelkę zachwyciły widoki z okna, lecz nieco mniej spodobał jej się pokój 19-latki, który uznała za zbyt mały.

- To nie są warunki, w jakich przebywam i mieszkam, jest to dla mnie coś nowego. Sufity są za niskie. Pokój Ani jest zbyt mały. Nie potrafiłabym dłużej niż kilka dni przetrwać w takich warunkach - wyznała.

Chwilę później poszła do chlewu, gdzie — poinstruowana przez gospodarza — z powodzeniem napoiła krowę i konia. Schody zaczęły się jednak na drugi dzień. Celebrytka musiała bowiem za Anię udać się do pracy. Chociaż miała do niej dotrzeć sama, to nie podołała. Wszystko dlatego, że - jak wyznała - nigdy wcześniej nie prowadziła auta z manualną skrzynią biegów. Po tym, jak prawie rozjechała owcę, na miejsce zawiózł ją pan Staszek.

Zobacz także

Zobacz także: Caroline Derpienski ma specjalne wymagania podczas randki z miliarderem. Można się zdziwić

Okazało się, że 19-latka pracuje w restauracji. Z tego powodu modelka (wystrojona w koszulkę z dużym logo Balenciagi) na miejscu najpierw przystąpiła do prac kuchennych i miała za zadanie obrać sporą ilość ziemniaków. Gdy dostała fartuszek, pochwaliła się: "A jakiej firmy jest ten fartuszek? Może Chanel? (...) Bo ja ostatnio kupiłam taki świąteczny. Byłam cała goła, w takim fajnym, fancy fartuszku gotowałam dla mojego ukochanego ziemniaki". Później, kiedy dowiedziała się, że Ania za godzinę pracy dostaje 25 złotych, odparła, że ona "w Miami dostaje minimum 15 tys. dol. za godzinę pracy". Niestety w działaniach szło jej nieco gorzej, niż w rozmowach i szybko okazało się, że Caroline Derpienski nie potrafi obrać ziemniaka ani nożem, ani tym bardziej obieraczką.

Później miała sprawdzić się w obsłudze. Zaczęła wychodzić do gości i roznosić przygotowane dania. Choć przyznała, że dało jej to dużo pozytywnej energii, to równocześnie stwierdziła, że bycie kelnerem jest niezwykle ciężkim zajęciem, przez co "od dzisiaj będzie zostawiać napiwki większe niż 500 dollars". Na koniec musiała posprzątać salę. Po tym, jak zamiotła podłogę, śmieci postanowiła wyrzucić do... doniczki z kwiatkiem. 23-latka tłumaczyła: "Dajcie kupę krowią do kwiatów jako nawóz, no to myślałam, że brud też". Przełożona skomentowała wówczas: "Dramat, masakra". Następnie Caroline Derpienski wróciła do domu Staszka oraz Kasi, która stwierdziła, że celebrytce brakuje ciepła rodzinnego, bliskości i miłości. Modelka z kolei przypomniała widzom, że nie ma dobrych wspomnień z dzieciństwa.

- Miałam z jednej strony trudne dzieciństwo, bo moi rodzice rozstali się. (...) Musiałam, chcąc nie chcąc, spędzić z mamą dzieciństwo. (...) Nie było mi lekko. Przy ludziach mama się uśmiechała, dużo pracowała, bo ktoś musiał. Nie miała pomocy ze strony ojca. Te frustracje przelewała na dziecko — powiedziała.

Zobacz także: Caroline Derpienski o udziale w "Damach i wieśniaczkach": "Najlepsza przygoda w moim życiu"

Kulminacją pobytu Caroline na wsi był dzień trzeci, kiedy to w różowym szlafroku Versace wywalała gnój. Pytała wówczas panią Kasię: "Jak dajesz sobie radę jako kobieta z takim zapachem na co dzień? Przesiąkają ci włosy, ubrania tym?", na co ta jej odparła: "Wszystko. Potem musisz się umyć". 23-latka stwierdziła, że to ciężka praca, a później postanowiła przygotować dla domowników niespodziankę. Za zarobione pieniądze (155 złotych) wybrała się do sklepu i kupiła kilka produktów, by przygotować pożegnalną kolację. Przy wieczornym posiłku opowiedziała, jakie ma wrażenia po pobycie.

- Bardzo mi się podobało. Naprawdę bardzo, a pobyt na wsi u was otworzył nie tylko moje serce, ale też zmienił mnie całą. Moja przygoda tutaj dobiega końca. Dziękuję wam za wszystko. Poczułam się jak w najlepszej i najbardziej kochającej się rodzinie na świecie. Jesteście cudowni i odwiedzę was niedługo - obiecała, a później przed kamerami dodała jeszcze - Pani Kasia i Pan Staszek są chyba najlepszymi ludźmi, na jakich trafiłam w życiu, ponieważ nigdy nie czułam tak rodzinnej atmosfery.

Jesteście zaskoczeni?

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama