Reklama

Mam spory problem z polskimi produkcjami. Te często są zrealizowane na bardzo wysokim poziomie (tu ukłon dla regularnie pomijanych operatorów, scenografów, kostiumografów i dekoratorów wnętrz), ale niestety równie często nie dojeżdża scenariusz. Problemu nie mam z naszymi komediami romantycznymi (patrz: plakat z gwiazdami na białym tle), które niezmiennie pozostają kopalnią krindżu. Rodzime filmy i seriale sprawdzam dość rzadko i niechętnie, ale na szczęście od czasu do czasu okazuje się, że warto. Inna sprawa, że zazwyczaj gdy nam się coś wreszcie uda, wynosimy to niesłusznie do rangi arcydzieła.

Reklama

Od razu zaznaczę, ze „Rojst” to porządna seria, dla której warto włączyć Netflixa i poświęcić czas. Serial Jana Holoubka jest jednym z najbardziej interesujących polskich kryminałów ostatnich lat. Nie zgadzam się jednak z tym, że z każdym sezonem jest coraz lepszy. „Rojst ’97” (druga część produkcji) była dla mnie srogim rozczarowaniem, bo cała intryga zaczęła się wywracać. Historii nie uratowały ładne zdjęcia, charyzmatyczna sierżantka Anna Jass (Magdalena Różczka) ani jąkała Adam Mika (Łukasz Simlat). Miałem obawy, że to, co już się chwieje, w finale runie. Na szczęście się myliłem. „Rojst Millenium” to mocne i dobre zamknięcie serii, które przywraca wiarę w polski kryminał noir.

„Rojst Millenium”: Jak Franek Kimono został zarządcą hotelu, czyli historia Kociołka

Na początku serii „Rojst” postać kierownika hotelu Centrum tylko od czasu do czasu zaznacza swoją obecność. Jednak Kociołek od pierwszej części jest twarzą całego serialu. Nic dziwnego, bo to twarz, którą Polacy doskonale znają i kochają. Twarz Franka Kimono, który „w klubie disco może robić wszystko”, profesora Dobranieckiego zapowiadającego Rafała Wilczura i Ambrożego Kleksa. Piotr Fronczewski jest nie tylko wybitnym aktorem, ale też częścią popkultury. Już sam jego udział w produkcji Netflixa to gra na sentymentach widzów.

Rojst Millenium
Rojst Millenium Netflix/Robert Pałka

„Rojst Millenium” zabiera nas do czasów młodości Kociołka. Tu mamy kolejne świetne rozwiązanie. Bo choć na ekranie w roli zarządcy hotelu widzimy Filipa Pławiaka, to słyszymy głos Fronczewskiego. To efekt sztucznej inteligencji, z którego skorzystał Jan Holoubek. Młody aktor ma dodatkowo sztuczny nos, ale na szczęście jego kreacja nie stała się parodią. Tu trzeba oddać Pławiakowi, że wykonał świetną robotę i to może być dla niego naprawdę udany rok (na początku marca premierę miał film „Biała odwaga”, w którym zagrał główną rolę). Fantastycznie wszedł w bordową skórę Kociołka. Po ulicach kroczy jak po parkiecie dyskoteki, jak na przystojnego cwaniaczka przystało, ale z czasem odsłania złożoność swojej postaci (jak podczas rodzinnych spotkań), dzięki czemu nie jest jedynie figurą.

Rojst Millenium
Rojst Millenium Netflix/Robert Pałka
Rojst Millenium
Rojst Millenium Netflix/Robert Pałka

Dzieło Holoubka wymaga uwagi widza, ponieważ to nie tylko historia hotelu Centrum, w którym wódkę piją politycy, dziennikarze, cinkciarze, policjanci, gangsterzy, pracownice seksualne i handlarze ludźmi. I tu ukłon w stronę scenariusza, ponieważ „Rojst Millenium” wyjaśnia wszystkie wątki, których było nie mało. Mamy budzącą się w szpitalu sierżantkę Jass, która bierze się z życiem za bary. Jest marzący o emeryturze funkcjonariusz Mika. Co stało się z Wandą (Wanda Marzec), córką redaktora Zarzyckiego (Dawid Ogrodnik), która nagle zaginęła i jaki ma to związek ze śmiercią kierownika hotelu oraz zwłokami znalezionymi w lesie? I wreszcie – czy Wanycz (Andrzej Seweryn) odnajdzie spokój? Jan Holoubek powoli układa całą historię na naszych oczach, którą zamykają fajerwerki. Dosłownie.

Rojst Millenium
Rojst Millenium Netflix/Robert Pałka

Reżyser odrobił lekcję historii po drugiej części serii, w której mieliśmy trochę wpadek, co słychać choćby w języku bohaterów. Słuchanie tekstów jąkającego się Miki to prawdziwa przyjemność. Holoubek nadal trochę fantazjuje, ale robi to w sposób wyważony. Bijący z całej intrygi nihilizm przekłada na historię Polski. Kraju, w którym transformacje odbywają się z pompą, ale nie rozwiązują wielu problemów, w dodatku rodzą nowe. Natomiast bez względu na ustrój trybiki w machinie zbrodni cały czas działają sprawnie.

Rojst Millenium
Rojst Millenium Netflix/Robert Pałka

Oprócz historii w „Rojście Millenium” ważne jest to, że mamy bohaterów, którym chcemy kibicować. Swoje dołożyli do tego aktorzy, którzy stanęli na wysokości zadania: Janusz Gajos, Tomasz Schuchardt, Magdalena Różczka, Łukasz Simlat, Filip Pławiak, Vanessa Aleksander czy Agnieszka Żulewska. Serial Holoubka warto obejrzeć również dla fantastycznej pracy scenografów (Anna Marzęda i Marek Warszewski) oraz kostiumografki (Weronika Orlińska). Precyzyjnie oddany klimat wnętrz biur, knajp, hotelu oraz mieszkań czyni obraz wiarygodniejszym.

„Rojst” zalicza swoje potknięcia, momentami Jan Holoubek aż za bardzo chce nas uwieść tymi wuzetkami, wąsami, bluzgami i całą fasadą PRL-u (uważam, że powoli ten trend już się wyczerpuje), ale to nadal serial ze znakiem dobrej jakości, który możemy położyć na półce choćby z „Wielką wodą”.

Reklama

Zobacz także: Michalina Łabacz i Filip Pławiak zagrali razem w „Rojst”. Poza planem tworzą parę aktorską

Rojst Millenium
Rojst Millenium Netflix/Robert Pałka
Rojst Millenium
Rojst Millenium Netflix/Robert Pałka
Reklama
Reklama
Reklama