Powiedzieli sobie „tak” ponad 50 lat temu, w 1971 roku. Przez ten czas, choć los nie zawsze był dla nich łaskawy, nigdy nie zapomnieli o tym, co najważniejsze – o sobie. Jak Barbarze i Jerzemu Stuhrom udała się
ta sztuka? Z okazji 76. urodzin aktora przypominamy historię jego miłości z żoną.

Reklama

Kim jest żona Jerzego Stuhra? Jak się poznali? Historia miłości

„Może byśmy tak razem spędzili życie...”, zaproponował Jerzy Stuhr (73) Barbarze Kósce, dziś Stuhr, wiosną 1968 roku w klubie Pod Przewiązką w akademiku Politechniki Krakowskiej. Tak wspomina to ona. Ale że pamięć lubi płatać figle, on jest przekonany, że oświadczył się w klubie Żaczek i nie było żadnego jazzu, jak mówi Barbara, tylko że „w tle koledzy wywijali rock and rolla”. I jeszcze: „powiedziałem to tak niezgrabnie, że Basia się rozpłakała”, jak opowiadał niedawno w wywiadzie dla „Pani”. Czym jednak są takie szczegóły wobec 50 lat wspólnego życia? Bo w 1970 roku – tu już wersja jest jedna, choć przysięgi były dwie: w październiku w urzędzie stanu cywilnego, a w grudniu w kościele. Razem wychowali dwoje dzieci, doczekali się czwórki wnucząt, cieszyli się z sukcesów i nie poddawali, kiedy ich rodzinę dotykały nieszczęścia. Jaka jest ich recepta na udany związek?

Poznali się w przedszkolu. Jerzy, syn prokuratora i księgowej, choć urodził się w Krakowie, wychowywał się w Bielsku-Białej, dokąd przeprowadzili się jego rodzice. Tam spotkał Barbarę, która z Bielska pochodzi. Jak sama mówi, jej rodzina żyła bardzo skromnie.

„Jestem temu domowi głęboko wdzięczna. Przez to, że był surowy i siermiężny, zahartował mnie”, opowiadała w Onecie.

Ona i Jerzy mieszkali blisko siebie, razem chodzili też na lekcje religii, ale później nie utrzymywali kontaktu. Spotkali się dopiero w Krakowie, dokąd oboje wyjechali po maturze na studia. Wpadli na siebie przypadkiem na schodach Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej.

Zobacz także

„To nie był żaden grom z jasnego nieba (...), było wzajemne zaciekawienie, przyciąganie”, można przeczytać w książce Beaty Nowickiej i Barbary Stuhr „Basia. Szczęśliwą się bywa”.

Razem chodzili na imprezy, koncerty, do teatru. Z czasem zakochali się w sobie i zaczęli wspólne życie. Narzeczeństwem byli przez prawie trzy lata, również z powodów finansowych. W październiku 1970 roku wzięli w Krakowie ślub cywilny, a trzy miesiące później kościelny w Bielsku-Białej. Jako młode małżeństwo klepali biedę.

„Basia miała karnety do stołówki. Kucharki litowały się nade mną i dawały drugą zupę, ale żona oddawała mi pół swojego mielonego”, wspomina Stuhr.

W 1972 roku Jerzy skończył PWST, znalazł etat w Starym Teatrze i jako aktor dostał przydział na pokój w mieszkaniu teatralnym, w którym zamieszkali z Barbarą. Nie mogli być szczęśliwsi.

„Jurek dał mi wolność życia, zachłysnęłam się tym”, dodaje Barbara.

TRICOLORS/East News

Rodzina Jerzego Stuhra - syn Maciej i córka Marianna

Jerzy Stuhr wiele razy mówił, że najbardziej szaloną rzeczą, jaką zrobił w życiu, była decyzja o zostaniu aktorem. Zawsze marzył o pisaniu. Dlatego zanim zdał do krakowskiej szkoły teatralnej, studiował filologię polską na Uniwersytecie Jagiellońskim.

„Na polonistyce wszyscy pisali. Wokół mnie byli sami poeci. Tylko ja nic nie stworzyłem. No i popadłem w kompleksy”, powiedział w jednym z wywiadów.

Prawdziwą popularność Jerzy zdobył w latach 70., gdy wystąpił w programie TVP „Spotkania z Balladą”. To pomogło mu pozbyć się etykiety aktora dramatycznego, od której zawsze uciekał. Rozśmieszał i zachwycał widzów, ale nie wszystkim to odpowiadało. Po piosence „Śpiewać każdy może” jeden ze starszych kolegów wziął go na bok: „To nie wypada, żeby aktor Starego Teatru tak się wygłupiał”. Kiedy Jerzy robił karierę i podróżował po Europie, dziećmi, urodzonym w 1975 roku Maćkiem i siedem lat młodszą Marianną, zajmowała się Barbara, skrzypaczka.

„Rolami podzieliliśmy się naturalnie. On grał, ja pracowałam i zajmowałam się domem. (...) Nie miałam poczucia, że się czemuś poświęcam. To było codzienne wydeptywanie swojej ścieżki, szukanie kompromisów, czasami kłótnie, niekiedy uległość, kiedy indziej opór i rewolta”, opowiadała Barbara Stuhr w wywiadzie dla „Pani”. „Szybka kariera Jurka nałożyła się na jego nieobecność w domu. Nie było go miesiącami, a jak przyjeżdżał, całymi dniami był zakopany w swoich rzeczach: pisaniu, reżyserowaniu, uczeniu się nowej roli, spotkaniach...”

Jerzy nie udaje, że tak nie było.

„Mam poczucie, że zawód zabrał mi coś z domowego szczęścia. Ale nie zmieniłbym tego. Moje szczęście polegało na tym, że żona to rozumiała”, przyznaje dziś aktor.

TRICOLORS/East News

Maciej w zasadzie nie miał wyjścia – musiał zostać aktorem. Całe dzieciństwo spędził w krakowskim Starym Teatrze, gdzie grał jego ojciec.

„Nie siedziałem na widowni. Przy stanowisku inspicjenta było okienko, przez które patrzyłem na scenę”, wspominał Maciej.

Lata spędzone za kulisami nauczyły go szacunku do sztuki i pracy w teatrze. Jednak podobnie jak ojciec nie od razu poszedł na studia aktorskie. Wybrał psychologię na UJ.

„Pomyślałem, że fajnie byłoby choć na chwilę podjąć się czegoś innego. Z perspektywy czasu nie żałuję tej decyzji”, dodał.

Ale cały czas ciągnęło go do grania. Jako student psychologii zadebiutował w Kabarecie Po Żarcie i wystąpił w kilku filmach. Dużą popularność przyniosła mu rola w produkcji „Chłopaki nie płaczą” Olafa Lubaszenki. Po ukończeniu psychologii zaczął studia aktorskie na krakowskiej PWST.

„Poszedł w tym samym kierunku co ja, a szczęście polega na tym, że on się do tego nadaje”, komentował decyzję syna Jerzy.

Drzwi do kariery aktorskiej otworzyła Maciejowi rola w „Przedwiośniu”. Jeden z krytyków tak ocenił jego talent: „Maciej jest skażony genetycznie dobrym aktorstwem”. Syn długo mierzył się ze sławą ojca. „Musiałem podwójnie pracować na swoje. Udowadniać”, opowiadał kiedyś Maciej. Poza filmami sympatię publiczności przyniosły mu też występy w kabaretach. Parodie Mariusza Maxa Kolonki czy Stanisława Soyki w jego wykonaniu przeszły do historii kabaretu. Ale nie tylko talent odziedziczył po ojcu – tak jak on uchodzi za introwertyka.

„Przyzwyczaiłam się, że to taki mężczyzna, który niewiele mówi o uczuciach, że świadczą o nich jego czyny. (...) Wiem teraz, że zawsze za sobą staniemy”, mówiła o Macieju jego siostra Marianna Bończa-Stuhr w „Urodzie Życia”.

Jerzy Stuhr z córką, Marianną.

EAST NEWS

Pytana o receptę na udany związek Barbara Stuhr odpowiada, że para sama musi ją wypracować, i dodaje, że „po prostu trzeba się lubić”. „Kochać też, ale miłość przechodzi różne fazy”, przyznaje, a potem wspomina o słuchaniu drugiego człowieka, nauce negocjacji, wspólnym rozwoju i dawaniu sobie przestrzeni. Od 50 lat Barbara i Jerzy Stuhrowie nie tylko cieszą się z sukcesów, ale również nigdy się nie poddają. Latem 2020 roku aktor przeszedł udar.

„Mój mąż miał już dwa zawały serca i raka. To była czwarta walka naszej rodziny o jego życie”, mówiła później Barbara Stuhr.

Bo Stuhrowie może nie wszystko robią razem, ale we wszystkim są razem.

Reklama

Zobacz: Jerzy S. potrącił motocyklistę. Miał 0,7 promila alkoholu we krwi

TRICOLORS/East News
Reklama
Reklama
Reklama