Tomasz Komenda nie żyje. Nie trafiłby do więzienia, gdyby nie zeznanie sąsiadki
Po śmierci Tomasza Komendy cała Polska znów żyje sprawą niesłusznie skazanego mężczyzny. Kluczową rolę w jego procesie miały zeznania sąsiadki. Później okazało się, że Dorota P. skłamała. Jej słowa go pogrążyły. Kobieta nie poniosła konsekwencji.
Po walce z chorobą Tomasz Komenda zmarł w środę, 21 lutego. Żył zaledwie 46 lat. Dziś wraca jego trudna historia, w której przewija się słowo "niesprawiedliwość". Dorota P. była kluczowym świadkiem w tej sprawie. To ona jako pierwsza, na podstawie portretu pamięciowego, wskazała Tomasza Komendę jako winnego gwałtu i zabójstwa 15-latki. Uniewinniony w 2018 roku mężczyzna po wyjściu z więzienia zapowiedział, że będzie walczył, by osoby, które przyczyniły się do jego skazania odpowiedziały przed sądem.
W przypadku Doroty P. nie było to już możliwe. Sąsiadka Tomasza Komendy zmarła w czerwcu 2018 roku w jednym z wrocławskich szpitali. Powodem śmierci Doroty P. miał być duszności. Sprawę badała prokuratura. Zanim zmarła, dziennikarz programu "Superwizjer" w TVNzdążył z nią porozmawiać.
Sąsiadka pogrążyła Tomasza Komendę. To miała być jej zemsta
Zeznania Doroty P. były przełomowe w sprawie Tomasza Komendy. Kobieta miała rozpoznać go na jednym z portretów pamięciowych publikowanych w mediach. Twierdziła, że na dwóch pozostałych portretach rozpoznaje ojczyma i brata mężczyzny. Po raz pierwszy powiedziała o tym w czasie prywatnego spotkania, w którym uczestniczył policjant operacyjny.
Zobacz także: Internauci żegnają Tomasza Komendę. „Zniszczyli chłopakowi całe życie”
Byliśmy u znajomej mojego męża, Beaty i jej mąż okazał się kapusiem. Siedzieliśmy przy stole w czwórkę, no i w telewizji leciał ten obraz pamięciowy. To był jeden jedyny incydent. I później on (policjant obecny na spotkani - przypis red.) przyleciał z jakimś drugim człowiekiem. Przedstawili się, że są policjantami. I mówi: »Powtórz to, co u mnie mówiłaś«. Ja mówię: »Człowieku, nie wiem, jaki temat żeśmy poruszali, coś mi tutaj podpowiedz«. On na to: »widziałaś ten obraz pamięciowy«. No i to tak było
Zeznanie Doroty P. uznano za zwrot w sprawie Tomasza Komendy. Po 20 latach od wskazania Komendy jako winnego kobieta przyznała, że wierzy w jego niewinność, co zaskoczyło dziennikarzy.
Ja też uważam, że on jest niewinny. Jeżeli on byłby winny, to jego brat i jego ojczym powinni być winni. A jeżeli oni są niewinni, to on też jest niewinny
Tomaszowi Komendzie bardzo zależało, żeby wszystkie osoby, które przyczyniły się do jego skazania, stanęły przed sądem. Po śmierci Doroty P. nie ukrywał, że żałuje, że jego sąsiadka nie odpowie za składanie fałszywych zeznań.
Powiedziałem wcześniej, że Dorota P. usiądzie na ławie oskarżonych. No niestety, nie usiądzie. To jest największa bolączka z tego wszystkiego. Ale mam nadzieję, że tam na górze tłumaczy się teraz z całej sytuacji. Po prostu nie mogłem uwierzyć, że ta osoba po prostu nagle zmarła
Dlaczego sąsiadka pogrążyła Tomasza Komendę? Powody podobno były osobiste. To miała być zemsta – tak sądzi mama niesłusznie skazanego, która kiedyś odmówiła Dorocie P. opieki nad jej dzieckiem. Wówczas miała usłyszeć, że tego pożałuje. Nie sądziła, że sąsiedzki konflikt przyczyni się do skazania niewinnego chłopaka, który całą młodość spędzi w zakładzie karnym.
Zobacz także: "Tomek zmarł z samego rana". Smutne kulisy śmierci Tomasza Komendy
Powiedziała mi wtedy, że jeszcze ją popamiętam i będę przez nią płakała
Całą sprawę nagłośnił Grzegorz Głuszak. To właśnie on jako pierwszy przekazał, że Tomasz Komenda nie żyje. Reporter TVN i TVN24 utrzymywał kontakt z mężczyzną także po jego wyjściu na wolność. Niestety nie zdążył się pożegnać.