Znana dziennikarka o aborcji: Notorycznie usuwałam. To było jak wyciskanie pryszczy
Szokujące wyznanie Marii Wiernikowskiej
Temat aborcji w polskich mediach i społeczeństwie to wciąż tabu. Mało chętnie na ten temat wypowiadają się osoby publiczne, choć zdarzają się wyjątki. Ostatnio swoją dramatyczną historię opowiedziała Dominika Figurska. Przypomnijmy: "Lekarz powiedział, że dziecko ma zespół downa i namawiał mnie do aborcji"
Teraz bardzo szczerego i kontrowersyjnego wywiadu udzieliła Maria Wiernikowska. 58-letnia dziennikarka na łamach "Dużego Formatu" opowiedziała szczegółowo o czasach swojej młodości, wspominała karierę zawodową, ale przede wszystkim skupiła się na wątkach prywatnych. Jej słowa dla wielu mogą wydać się szokujące, szczególnie, że przyznała się do wielokrotnych aborcji.
Chcieliśmy się spokojnie bzykać. Zdarzało nam się bez ślubu, ale było strasznie nerwowo, że nas przyłapią. A potem każde musiało do siebie do domu wracać. Zaszłam w pierwszą ciążę. Usunęłam. Notorycznie to robiłam. Wtedy usuwało się bez problemu. Szło się do lekarza, albo salonu kosmetycznego Izis. Skrobanka była jak wyciskanie pryszczy na twarzy - wyznała bez ogródek.
Dlaczego się nie zabezpieczała? Wiernikowska twierdzi, że w czasach, w których żyła, antykoncepcja nie była powszechna i absolutnie nikt nie jej nie używał.
Wtedy zabezpieczenia dopiero się zaczynały. Lekarz dawał jakieś eksperymentalne pigułki, które zapominało się wziąć. Globulki Zet i kondomy występowały tylko w żartach. Nikt tego nie używał - dodała.
Wiernikowska w końcu zdecydowała się urodzić i dziś ma 27-letniego syna. Powinna zdradzać tak intymne szczegóły ze swojej przeszłości?
Zobacz: Doda: "Zalegalizowałabym aborcję i eutanazję"