Jak Kinga Rusin i Piotr Kraśko radzą sobie z krytyką widzów? "Jeśli mówię coś ostrego, to dlatego..."
Jak Kinga Rusin i Piotr Kraśko radzą sobie z krytyką widzów? "Jeśli mówię coś ostrego, to dlatego..."
1 z 5
Wychowali się na jednym osiedlu, a fachu uczyli się u jednego profesora. Dzisiaj prowadzą wspólnie „Dzień dobry TVN”. Tylko nam Kinga Rusin i Piotr Kraśko zdradzili, jak radzą sobie z hejtem i czy życiowi partnerzy bywają zazdrośni o ich przyjaźń.
Oboje słyną z ambicji. Mogliby ze sobą rywalizować, ale doszli do wniosku, że lepiej będzie połączyć siły. Kinga Rusin (47) i Piotr Kraśko (47) poznali się na początku lat 90. w TVP, kiedy stawiali pierwsze kroki w zawodzie. Potem każde poszło w swoją stronę, aby w końcu spotkać się dwa lata temu w „Dzień dobry TVN”. Pracują, przyjaźnią się, a liczba ich wspólnych zdjęć mogłaby świadczyć nawet o tym, że są parą nie tylko w pracy. Co sprawia, że Kinga i Piotr lubią ze sobą być?
Zobacz wywiad z parą z nowego "Flesza"!
Zobacz także: "Przechodził korytarzem i łamał serca wszystkim kobietom" - Kinga Rusin zdradza sekrety kolegi z TVN!
2 z 5
Ile lat już jesteście razem?
Piotr Kraśko: Prawie całe życie. Nawet wtedy, kiedy jeszcze o tym nie wiedzieliśmy. Wychowaliśmy się na tym samym osiedlu – Za Żelazną Bramą. Dzieliła nas tylko ulica, wtedy Marchlewskiego, a dzisiaj Jana Pawła II.
Kinga Rusin: Śmiejemy się teraz, że ja byłam z robotniczej Woli, a Piotrek z inteligenckiego Śródmieścia. Taki był układ ulic, że jedno osiedle należało do dwóch dzielnic. Symboliczny podział. Dlatego nie chodziliśmy do tej samej szkoły podstawowej, bo obowiązywała rejonizacja. Za to układ mieszkania mieliśmy taki sam.
Spotkaliście się 20 lat później na korytarzu TVP.
Kinga: A dokładnie na szkoleniach u prof. Aleksandra Bardiniego. Wybitnego aktora i pedagoga, który uczył nas pracy na wizji.
Piotr: Szczęśliwi ci, którzy przez to przeszli!
Kinga: Profesor Bardini miał dar rozpoznawania w ludziach potencjału. Potrafił posłuchać i poobserwować kogoś przez pięć minut i już wszystko wiedział. Pewnego dnia rozdał nam absurdalne tematy na karteczkach. Mieliśmy na ich podstawie przygotować krótkie wystąpienia przed kamerą. Mnie trafił się temat o muszce owocówce. Mówiłam wszystko, co mi przyszło do głowy, i robiłam to z namaszczeniem i powagą godną spikerki z Korei Północnej. Bardini pokazał nam te nagrania, mówiąc: „To teraz zobaczcie, jakich idiotów z siebie zrobiliście. Dlaczego się wypowiadacie na tematy, o których nie macie zielonego pojęcia?”.
Piotr: Pamiętam, jak powiedział mi kiedyś: „Są genialni pianiści, którzy usłyszą raz melodię, usiądą i wspaniale zagrają, ale są też i tacy, którzy ćwiczą mozolnie godzinami. Niech pan pamięta, że tylko ci drudzy wygrywają konkursy szopenowskie”. Wielu ludzi potrafi w mediach gadać bez końca. Ale ta łatwość może być zgubna i niekoniecznie do czegoś prowadzi.
Kinga: Chodziliśmy na te szkolenia, jednocześnie pracując już na wizji. Każdy z nas drżał na myśl, co powie Bardini, kiedy nas obejrzy. „Widziałem. Niestety!”, potrafił skwitować. To brzmiało jak wyrok.
Piotr: Potrafił być dość bezwzględny.
3 z 5
Czy po tylu latach jesteście nadal otwarci na konstruktywną krytykę?
Piotr: W tym zawodzie codziennie trzeba się czegoś uczyć. Bardzo prawdziwe jest powiedzenie: „nieważne, jaką rozmowę zrobiłeś rok czy dwa lata temu, ważne jest to, co zrobiłeś przed chwilą”. Z paru tysięcy wywiadów, jakie przeprowadziłem, tylko jeden zrobiłbym teraz tak samo.
Kinga: Hmm, ciekawe który. W naszej stacji są ludzie, których zdanie szczególnie sobie cenię, i do ich uwag się stosuję. Z perspektywy mogę ocenić, że wszystkie były słuszne, nawet jeżeli nie były miłe. Dobrze jest mieć kogoś, kogo uważa się za wyrocznię w pewnych sprawach.
A jak radzicie sobie z krytyką telewidzów albo internautów?
Kinga: W dobie anonimowego hejtu tym bardziej doceniam każde miłe słowo – i dalej robię swoje. Uwielbiam tę pracę, przeżywam ją pomimo lat doświadczeń i zawsze staram się dać z siebie 100 proc. Jeżeli poruszam kontrowersyjne tematy i mówię lub piszę coś ostrego, to dlatego, aby wywołać dyskusję ważną dla nas wszystkich.
Piotr: Kilka lat temu jako szef „Wiadomości” słuchałem przeróżnych ocen, zwłaszcza ze strony polityków, ale o wiele ważniejsze były badania, według których ponad 70 proc. widzów ufało temu, co robimy. Jeśli czyjeś samopoczucie będzie zależne od internetowych komentarzy, to może być pewien chronicznej depresji. Co nie znaczy, że krytyka nie jest cenna. Pochwały niczego nie uczą, a konstruktywna krytyka może zdziałać o wiele więcej. Nikt z nas nie jest nieomylny.
Kiedy stawialiście pierwsze kroki w zawodzie, pewnie mieliście mniej dystansu i pokory?
Piotr: Młodemu człowiekowi zazwyczaj się wydaje, że wszystko już wie. To tak jak moim dzieciom, które po dwóch lekcjach jazdy konnej uważały, że są świetnymi dżokejami i właściwie mogą już zacząć uczyć innych. Kiedy miałem 24 lata, prowadziłem rozmowy z kandydatami w wyborach prezydenckich. Dzisiaj, kiedy o tym myślę, uważam, że był to fatalny pomysł. Młodzieńcza fantazja jest może dobra w MTV, ale nie w takich sprawach. Dwudziestolatek nie będzie rozmawiał po partnersku z pięćdziesięciolatkiem.
Kinga: Kiedy zaczynałam pracę na wizji, miałam 23 lata, byłam jeszcze na studiach i traktowałam to raczej jak przygodę i dobrą zabawę. Chyba nie do końca zdawałam sobie wtedy sprawę z tego, jaki spotkał mnie zaszczyt i jaka spoczywa na mnie odpowiedzialność. W „Studiu Jedynki” rozmawialiśmy z najważniejszymi politykami, dziennikarzami i twórcami, byli oni nie tylko ode mnie starsi, ale i w wielu przypadkach byli moimi idolami. Przed zawałem chyba faktycznie uratowała mnie tylko jakaś młodzieńcza dezynwoltura.
4 z 5
Myślicie, że wybraliście sobie właściwy zawód?
Piotr: Jeśli wydawałoby nam się, że nie, to mielibyśmy kłopot (śmiech). Bo my niedługo już raczej „drugi brzeg” będziemy widzieć.
Kinga: Nie przesadzaj, Piotrze. Barbara Walters przeszła na emeryturę dopiero w zeszłym roku, mając 88 lat. Wszyscy prosili ją, aby została. To ona powiedziała, że już dłużej nie da rady. Jeszcze dużo przed nami.
Jakich zapamiętaliście siebie z dawnych czasów, ze swoich początków kariery w telewizji?
Kinga: Piotrek przechodził korytarzem i łamał serca wszystkim kobietom. Miał zawsze dużo wielbicielek. Był kochliwy i romantyczny. Nie ma lepszej osoby, która ucieleśnia powiedzenie: „cicha woda brzegi rwie”.
Piotr: To nieprawda!
Kinga: On jest bardzo skryty. Rzadko, ale jednak, Piotr radził się mnie w sprawach sercowych.
Piotr: Kinga wygląda dzisiaj dokładnie tak, jak 25 lat temu, a może nawet lepiej. Jedyne, co się w niej zmieniło, to charakter – ten bardzo się jej poprawił. Uwielbiam w Kindze ciekawość świata. Jeśli chcesz zrealizować z kimś jakiś szalony pomysł, to ona będzie do tego idealna! Na propozycję gotowania zupy z krokodyla podczas skoku ze spadochronem usłyszałabyś odpowiedź: „Wiesz co? Spróbuję!”.
Kinga: Nigdy w życiu nie ugotowałabym zupy z krokodyla! Ale lubię trudne zadania. Angażuję się, przeżywam. Najtrudniejszym wyzwaniem w moim życiu było wychowywanie dzieci. Nie miałam – i nawet nie szukałam – wtedy możliwości realizowania się na innych polach. Teraz to sobie odbijam.
Piotr: To może być dobry opis, bo pamiętam Kingę z czasów, gdy Pola miała parę miesięcy, a potem rzeczywiście przez dłuższy czas jej nie widywałem.
Kinga: Podziwiam Piotrka i jego żonę Karolinę, że potrafią wychowywać dzieci i prowadzić bujne życie towarzyskie. Kiedy zostałam mamą, padałam o dziewiątej wieczorem, ścięta z nóg, aby wstać o szóstej rano i ogarnąć wszystko – rozwieźć towarzystwo, potem przywieźć, w międzyczasie pojechać do pracy, zrobić zakupy – normalna, rodzicielska „żołnierka”. Ostatnią rzeczą, o której wtedy myślałam, były spotkania ze znajomymi. Piotr i Karolina potrafią zadzwonić do nas o dziewiątej wieczorem i zapytać: „Co robicie, bo może byśmy poszli na kolację?”.
5 z 5
Piotrze, czy do prowadzenia „Dzień dobry TVN” przekonało cię to, że twoją partnerką będzie Kinga?
Piotr: Tak! Uważałem, że to świetny pomysł. Choć wspólna praca to jednak coś zupełnie innego niż przyjaźń. Świetny duet mogą stworzyć w telewizji ludzie, którzy za sobą nie przepadają, a może nie być na ekranie chemii pomiędzy parą wspaniałych przyjaciół. To jest nieprzewidywalne. Sam byłem zaskoczony, jak praca z Kingą była wyjątkowa dosłownie od pierwszej chwili. Mamy ten komfort, że możemy się pokłócić i nikt nie poczuje się urażony.
Kinga: Mój poprzedni współprowadzący, Bartek Węglarczyk, musiał odejść akurat wtedy, kiedy zdążyliśmy się na wizji „dotrzeć”. Trudno zastąpić tak dobrego dziennikarza i kolegę. Chociaż rozumiałam jego decyzję, było mi naprawdę smutno i trochę w złości powiedziałam do dyrektora Miszczaka: „No jeśli nie Węglarczyk, to tylko Kraśko!”. Bardziej, żeby podkreślić stopień beznadziei tej sytuacji. Takie rozwiązanie wydawało się bowiem wtedy mało prawdopodobne. Piotrek nie pisnął ani słowa przez kilka miesięcy, że prowadzi negocjacje z TVN. Dyrektor Miszczak zapowiedział, że poznam nowego prowadzącego dzień przed programem. I tak się stało!
Czy czegoś nowego dowiedzieliście się w ciągu tych ostatnich lat, wspólnie spędzonych w TVN?
Piotr: Kinga doskonale motywuje do pracy. Zdajesz sobie sprawę z tego, że będzie znakomicie przygotowana, więc i ty musisz się tak samo starać. A do tego potrafimy rozmawiać godzinami, też po programie.
Kinga: Potrafimy iść na śniadanie, które trwa do obiadu. Niektórzy po pracy mają ochotę oddzielić się, odpocząć od siebie, my zazwyczaj nie. Potrafimy omawiać program godzinami, minuta po minucie…
A co na to wasi życiowy partnerzy?
Kinga: …tym bardziej że te śniadania po programie często jadamy w czwórkę.
Czy moglibyście powiedzieć o sobie: „przyjaciele na zawsze”?
Kinga: Może lepiej nie zapeszać. Na takie podsumowania jest czas pod koniec życia, a my się dopiero rozkręcamy!
Piotr: Myślę, że skoro to działa od tylu lat, nie ma sensu nic zmieniać.
W takim duecie trzeba mieć pewność partnera. Wy taką macie?
Kinga: Zawsze mam 100 proc. pewności, że Piotrek coś powie.
Piotr: A ja mam 100 proc. pewności, że Kinga zacznie.
O czym moglibyście robić inny wspólny program?
Kinga: Nasi wydawcy twierdzą, że marzymy o tym, aby robić program o sobie (śmiech). Bo najbardziej lubimy rozmawiać ze sobą.