Wypłynęła na sukcesie męża? Kasia Warnke rozprawia się z hejterami! WYWIAD
Wypłynęła na sukcesie męża? Kasia Warnke rozprawia się z hejterami! WYWIAD
1 z 4
Nie przejmuje się tym, co mówią o niej ludzie, nie czuje się dotknięta, gdy czyta kłamstwa na swój temat. Dlaczego zatem Katarzyna Warnke postanowiła wydać wojnę hejterom?
Atakują ją z byle powodu – za to, jak się ubrała, jaką ma fryzurę, na jaką przyszła imprezę. Ale hejterzy, którzy się na nią uwzięli, nie mają w niej łatwego przeciwnika. Katarzyna Warnke (41) nie zamierza ignorować tych, którzy ją obrażają. Nam zdradza, jak chce z nimi walczyć, i mówi, dlaczego nie wolno akceptować mowy nienawiści.
Przeczytaj wywiad z Kasią Warnke z urodzinowego wydania magazynu "Party"!
Zobacz także: "Nagle mamy Ku-Klux-Klan albo zbiorowe gwałty czy samobójstwa dzieci" Mocne słowa Katarzyny Warnke!
2 z 4
Obrażasz się, gdy ktoś nazwie cię celebrytką?
– Nie, bo nie widzę w tym niczego złego czy obraźliwego. W angielskim to nie jest przytyk, ale określenie osoby znanej z różnych powodów. Czasem błahych, czasem nie.
A kiedy ktoś pisze w Internecie pod twoim zdjęciem, że jesteś teraz brzydka w krótkich włosach?
– To po pierwsze myślę, że „jesteś brzydka!” krzyczą do siebie dzieci w przedszkolu. Po drugie, że nie musi się wszystkim podobać moja fryzura, w ogóle moja osoba nie musi się podobać!
Na salonach pojawiłaś się, gdy byłaś już dojrzałą aktorką ze sporym dorobkiem w teatrze. A i tak zarzucano ci, że niczego nie osiągnęłaś.
– Przez lata pracowałam wyłącznie w teatrze, z awangardowymi twórcami, byłam na wielu międzynarodowych festiwalach. Potem weszłam w show-biznes, w środowisko modowe. I wtedy hejterzy próbowali mnie dotknąć, twierdząc, że jestem pustą, prymitywną osobą, która niczego nie osiągnęła, tylko wbija się na czerwony dywan i jest wieszakiem na sukienki projektantów. Nie uważam, że wszyscy muszą lubić teatr, ale można się było wysilić i sprawdzić moje dokonania. Jak jednak tacy ludzie mogą sprawić mi przykrość, skoro nawet nie ocierają się o prawdę? Poza tym już wtedy znałam swoją wartość jako aktorki, więc te ataki nawet były trochę dla mnie śmieszne. Śmieszyło mnie też, gdy pisano, że wypłynęłam na sukcesie męża. Tyle że ja byłam znana, zanim Piotr pojawił się w przestrzeni publicznej, więc znów pudło! (śmiech)
Mówisz o tym spokojnie, a nawet z tego żartujesz. Czy to znaczy, że hejt nigdy cię nie zabolał?
– Oczywiście, że jest to przykre. Ale nie dlatego, że czuję się przez to mniej pewna siebie. Jestem realistką. Studiowałam historię sztuki i wiem, że pojęcie piękna jest nieuchwytne, a moda na konkretny typ urody potrafi się radykalnie zmienić. A nie oszukujmy się, mowa nienawiści często dotyczy wyglądu. Uważam, że różnorodność to zaleta. To, co dla jednego jest piękne, dla kogoś innego może być odrzucające. Ale to nie powód, żeby obrzucać się inwektywami. Nie rozumiem tego plucia jadem bez powodu, obrażania w gruncie rzeczy obcych osób, i to publicznie, bez odrobiny empatii, kultury osobistej i bez zadania sobie pytania o celowość takich działań. Widzę w tym tylko prymitywne pobudki – zrzucanie na innych ludzi frustracji, leczenie kompleksów i chęć zwrócenia na siebie uwagi, pozyskania poklasku innych hejterów.
3 z 4
Stąd pomysł, by na imprezę „Flesz” Fashion Night 2018 przyjść z napisanymi na ciele hasztagami: #głupia, #brzydka, #blachara, #idiotka?
– Zostałam zaproszona do wzięcia udziału w akcji społecznej „Love Over Hate” jako jej ambasadorka. Hasztagi na ciele to był ich pomysł, ale wydał mi się spójny z moim wizerunkiem. Myślę, że ten performance ma dużą siłę rażenia. Cieszę się, że zainicjował dyskusję o tym, co to jest hejt, czym różni się od krytyki, jakie stoją pobudki za takimi zachowaniami.
Jaka na tę akcję zareagowali hejterzy?
– Kiedy opublikowałam na Instagramie swoje zdjęcie z hasztagami na ciele, hejterzy na początku zamilkli, a potem zaczęli się bronić, twierdząc, że ich zachowania są naturalne, że to krytyka i że mają prawo wyrażać swoją dezaprobatę, bo nie wszystko musi im się przecież podobać. Ciekawe, że takie rzeczy piszą ludzie, którzy są anonimowi. Mają świeżo założone konta, bez zdjęcia i nazwiska. Przecież od razu widać, w jakim celu takie konta zostały stworzone! Kiedy więc zaczęli się wypowiadać, zobaczyłam, jak bardzo są nieświadomi tego, w czym uczestniczą, jak absurdalnie próbują siebie usprawiedliwić. To naprawdę żałosne. Istnieje przecież coś takiego jak odwaga cywilna. Człowiek powinien podpisać się imieniem i nazwiskiem pod swoją opinią.
Jesteś jedną z nielicznych osób, które nie boją się mówić wprost. Skąd w tobie taka odwaga?
– Zawsze byłam odważna w wyrażaniu sądów. Wchodząc w show-biznes, nie chciałam płacić wysokiej ceny za udawanie kogoś innego. Zaryzykowałam taką otwartą postawę, co sprawiło mi przyjemność, ale też sprawdziło się PR-owo. Poza tym, jeśli już jestem bardziej widoczna, to wydaje mi się, że warto spróbować promować wartości, w które się wierzy.
Może to kwestia wychowania? Kiedyś powiedziałaś, że cywilnej odwagi nauczył cię ojciec.
– Tak, ale nie mówił mi, jak się zachowywać, tylko dawał przykład. On wiele razy tracił przez to, że otwarcie wygłaszał opinię i stawał po jednej ze stron. Ale wartości były mu droższe niż układy i pieniądze.
4 z 4
Dlaczego uważasz, że trzeba z hejtem walczyć?
– Dlatego że wszystkie potworności, które mają różną skalę, czy to masową, czy osobistą, biorą swoją siłę z przyzwolenia na zło, z obojętności na niedopuszczalne zachowania, z cichej aprobaty. Powoli przyzwyczajamy się do zachowań czy wypowiedzi, które jeszcze chwilę temu były nie do pomyślenia. Tracimy ludzki odruch sprzeciwu wynikający ze zwyczajnej przyzwoitości i popadamy w marazm albo, co gorsza, zaczynamy znajdować w tych zachowaniach upodobanie. I nagle mamy faszyzm i obozy zagłady. Nagle mamy Ku-Klux-Klan albo zbiorowe gwałty czy samobójstwa dzieci, które zostały zaszczute.
Tylko czy my z hejterami możemy wygrać?
– Tu nie chodzi o wygraną, tylko o opór, zwykłą przyzwoitość. Myślę, że trzeba reagować na niewłaściwe zachowania, a małe gesty bywają wielkimi. Czasami jedno spojrzenie czy słowo może dać komuś do myślenia, zawrócić go z niewłaściwej drogi, ochronić pewne wartości. Skuteczne jest demaskowanie takich zachowań przez poczucie humoru i dystans. A jeśli będziemy obojętni, to damy przyzwolenie na niewłaściwie postępowanie i za chwilę uznamy hejt za normę.
Jaka jesteś prywatnie, gdy już gasną flesze?
– To wiedzą ci, którzy są mi bliscy, i tak pozostanie. Chociaż to wcale nie musi oznaczać, że mój wizerunek medialny różni się diametralnie od tego, jaka jestem prywatnie.
A co lubisz robić w wolnych chwilach?
– Najchętniej czytam, ćwiczę jogę, gotuję, piję wino z przyjaciółmi.
Mam wrażenie, że tobie hejt nie szkodzi, bo nie traktujesz show-biznesu całkiem serio.
– A czy można go traktować serio? Przecież straciłby cały swój urok i wdzięk. Powaga pasuje do Mszy c-moll Mozarta, ale nie do wygibasów na czerwonym dywanie! (śmiech)