Ojciec Tomasza Mackiewicza szczerze wyznał: ''Po jego śmierci straciłem wiarę w Boga''
Witold Mackiewicz przyznał, że strata syna osłabiła jego wiarę. Odejście jego syna była zbyt bolesne i niezrozumiałe. We wzruszającej rozmowie ojciec polskiego himalaisty wspomina ich ostatnią rozmowę.
Strata syna to dla Witolda Mackiewicza i jego żony był ogromny cios. Tomasz Mackiewicz zginął pod koniec stycznia trzy lata temu. O tej wyprawie na Nanga Parbat mówiły wszystkie media polskie i zagraniczne. Ojciec Tomka zawsze wierzył, że synowi się uda. Zawsze się za niego modlił. Ten jeden raz tego nie zrobił, jak przyznał w wywiadzie, był pewien, że i ta wyprawa zakończy się sukcesem. Witold Mackiewicz w rozmowie ze sport.onet.pl wyjawia, czy ma wyrzuty sumienia. ''Inna sprawa, że po śmierci Tomka straciłem wiarę w Boga''.
Witold Mackiewicz utracił wiarę, gdy stracił syna
Mackiewicz w wywiadzie przyznał, że wiara wyciągnęła go ze szponów uzależnienia od alkoholu. Przystąpił do Zielonoświątkowców, czuł, że to jego miejsce na ziemi. Każdy wyjazd ukochanego syna był dla niego powodem do modlitwy. Prosił Boga, by miał w opiece himalaistę. Te modlitwy bardzo Tomkowi pomagały. Gdy podczas jednej z wypraw słuch o Mackiewiczu zaginął, wszyscy byli pewni, że nie żyje. Tomek wszedł wtedy do dżungli i przez trzy tygodnie nie dawał znaków życia. Żona Witolda Mackiewicza była przerażona, tymczasem jej mąż powierzył sprawę Bogu:
Położyłem się spać, ale w nocy obudził mnie potężny strach. Modliłem się, prosząc Boga, żeby ratował moje dziecko. Poczułem pokój. Rano wstałem i powiedziałem żonie. "Nie martw się, niedługo przyjdą dobre informacje". Nie pomyliłem się. Wracam z pracy, a tym razem żona cała w skowronkach. "Tomek się odnalazł!"
Ten jeden raz, gdy Tomek wybierał się na Nanga Prabat jego ojciec się nie modlił. To, co wydarzyło się wtedy, spowodowało, że Witold Mackiewicz przestał wierzyć. Jak sam mówi, był pewien, że synowi uda się zdobyć szczyt.
Wtedy nie prosiłem Go o opiekę nad synem. Byłem przekonany, że nic mu się nie stanie. Do dziś mam czasem o to do siebie pretensje. Inna sprawa, że po śmierci Tomka straciłem wiarę w Boga. W Biblii jest napisane mniej więcej tak: jeśli będziecie z wiarą o coś prosić, otrzymacie to. Przez długi czas prosiłem i otrzymywałem. Ale co w sytuacji, gdy na kimś nam zależy, ale przez jakiś czas się za niego nie modlimy? Czy Wszechmogący mówi wtedy: "zapomniałeś o mnie, więc nie będę się opiekował twoimi bliskimi"? Przecież to byłby bardzo zły Bóg. Wtedy zacząłem wątpić w istnienie tego Boga i jego moc sprawczą. Aż w końcu straciłem wiarę.
Witold Mackiewicz do dziś nie odzyskał wiary w Boga. W wywiadzie przyznał, że tęskni za społecznością swojego kościoła. Nie chce jednak wracać, żeby ''nie gorszyć'' wiernych. Mackiewicz przestał bowiem wierzyć i jego obecność wśród wierzących byłaby jego zdaniem nie na miejscu, poza tym w każdym słowie Biblii szukałby fałszywych świadectw.
Nie potrafiłbym słuchać Słowa Bożego, bo szukałbym w nim tylko fałszywych nutek. Niespójnych fragmentów, na których mógłbym przyłapać Boga.
Strata ukochanego syna mogłaby spowodować, że ojciec Tomka mógłby znienawidzić góry i Nanga Prabat. Wyjaśnił jednak, że wierzy, że jego syn jest tam szczęśliwy, młody Mackiewicz kochał tę górę:
Opowiem panu pewną historię. Śniło mi się kiedyś, że idę na Nanga Parbat i zaczynam przeklinać to miejsce. A potem dostrzegam Tomka, całkiem zadowolonego. Wychodzi z chaty i mówi: "Tato, czego ty tak krzyczysz? Przecież ja tu jestem". Nie czuję dziś żalu do góry i nie myślę, że zabrała mi syna. Mam wobec niej pozytywne uczucia ze względu na to, że Tomek naprawdę ją kochał. Tam czuł wolność. Sam mówił, że tutaj, w dolinach, panuje zawiść, a w górach jest mu najlepiej. Zresztą ludzie żyjący pod Nanga Parbat pamiętają o Tomku, nazywają go swoim bratem. Pamięć o synu ma wymiar materialny. Renata Lewandowska założyła w Pakistanie fundację. Budowana jest tam szkoła dla miejscowych dzieciaków. Ponadto można zdecydować się na tzw. adopcję na odległość. Sama historia Tomka może pomóc ludziom.
Witold Mackiewicz wspomina także, że tydzień przed wyjazdem pokłócił się z synem. Tomek jednak zadzwonił do ojca tuż przed wylotem do Pakistanu. Przeprosił go i powiedział, że już jedzie.
– No to trzymaj się. Życzę ci tyle powrotów, ile wypraw.
I dziś życzyłbym mu tego samego: by powstał tyle razy, ile upadał. I by jak zawsze dążył do celu. Niezależnie od tego, jaki on jest - przyznał w wywiadzie Witold Mackiewicz.
Zobacz także: Żona Tomasza Mackiewicza o relacji z Elisabeth Revol. Utrzymują kontakt po tragedii na Nanga Parbat?
Ojciec Tomasza Mackiewicza nigdy nie porozmawiał z Elisabeth Revol. Mężczyzna jest jej wdzięczny za to, że opiekowała się jego synem tyle, ile mogła.
Witold Mackiewicz przyznał, że żałuje, że za mało chwil spędził ze swoim synem. "Nie popełnij moich błędów i nie przekładaj własnych potrzeb nad dobro dzieci" - powiedział do niego tuż po ich ostatniej kłótni.