O godzinie 4 nad ranem, Władimir Putin wydał rozkaz ataku na Ukrainę. To człowiek, który nie znosi sprzeciwu, a dziś Ukraińcy poznali najokrutniejszą z jego twarzy. Milionom rodzin towarzyszy dziś tylko strach - nie tylko o swoją przyszłość ale również życie. Weronika Marczuk ma w Ukrainie wielu bliskich. W trudnej rozmowie z Vivą! opowiedziała, jak wygląda dramatyczna sytuacja w Ukrainie z perspektywy jej rodziny oraz znajomych:

Reklama

Teraz nic już nie pomoże, nie ma nigdzie ucieczki, drogi są zablokowane, korki na wyjazdach, korki na granicach, w powietrzu zakaz poruszania się. Pozostaje się trzymać, modlić, wspierać wzajemnie i reagować w zależności od wydarzeń - mówiła w rozmowie z Vivą.

Weronika Marczuk o bliskich w obliczu wojny na Ukrainie

24 lutego nad ranem Rosja rozpoczęła najazd na Ukrainę. Z Ukrainy pochodzi również Weronika Marczuk, która pokazała dramatyczne zdjęcia z zaatakowanej Ukrainy i opublikowała łamiący serce apel do Rosjan. Za pośrednictwem swoich mediów społecznościowych aktywnie informuje, co można zrobić, by w jakikolwiek sposób przysłużyć się pomocą zaatakowanym Ukraińcom. Na Ukrainie wciąż mieszkają jej bliscy, w rozmowie z Vivą!, Weronika Marczuk opowiedziała jak wygląda dramatyczna sytuacja z ich perspektywy:

Mieszkają po całej Ukrainie i wszyscy są w domach, a niektórzy nawet w pracy. Ludzie trzymają możliwy spokój, są przygotowani, każdy ma dokumenty i walizki przy sobie. Teraz nic już nie pomoże, nie ma nigdzie ucieczki, drogi są zablokowane, korki na wyjazdach, korki na granicach, w powietrzu zakaz poruszania się. Pozostaje się trzymać, modlić, wspierać wzajemnie i reagować w zależności od wydarzeń. Na szczęście masa polityków, Werchowna Rada, ci, co mają trzymać fason i kierować sytuacją w kraju są na miejscu, nikt nie uciekł. To jest ważne dla ludzi.

Weronika Marczuk dodała, że sama stara się w sytuacjach kryzysowych panować nad emocjami:

Jeśli zaczniemy umierać ze strachu, to po prostu nas już nie ma. Na to liczy niestety wróg. A żeby przetrwać, najlepiej obserwować co piszą chłopcy i dziewczyny z frontu. Cieszą się, gdy udaje się zatrzymywać ataki, albo że działania rosyjskie są w jakiś sposób neutralizowane. To małe pocieszenie, ale wyobraźmy sobie, jak oni się tam wszyscy czują.

Instagram / weronika.olena

Zobacz także: Ukrywał córki, była żona zapadła się pod ziemię... Putin jest bezwzględny również w życiu prywatnym

Weronika Marczuk w rozmowie przyznała, że jedynie jej mama mieszka wraz z nią w Polsce, natomiast reszta rodziny a także wielu przyjaciół wciąż przebywa na Ukrainie (we Lwowie, Chmielnickiej Obłasti, Kijowie czy okolicach a także na granicy).

Zobacz także

I ci z rodziny i przyjaciele, i dzieci, które trzymałam do chrztu i każdy zwyczajny człowiek! To jest najbardziej przerażające, że nie wiadomo, co dalej może się wydarzyć, co Putin jeszcze wymyśli. A najbardziej bolesne, że bardzo dużo Rosjan popiera go.

O rozpoczęciu wojny Ukrainy z Rosją, Weronika Marczuk dowiedziała się o 5 rano od swoich byłych współpracowników:

Zadzwonili, że właśnie słychać bombardowania, że trzęsą się budynki, wyją syreny. Wczoraj krążyły już informacje od naszego wywiadu, wojskowi się nagrywali że o czwartej rano ma nastąpić atak. Niestety się potwierdziło. Wszyscy jesteśmy w kontakcie, oby była łączność, to najważniejsze żeby wiedzieć, wspierać tych ludzi.

Reklama

Weronika Marczuk wyznała również, że będzie pomagać potrzebującym rodakom. Kilku z nich może przyjąć w swoim domu, jednak dla innych będzie organizowała pomoc:

Już Ukraińcy z całego świata się organizują, ze Stanów, z Grecji, z siedemdziesięciu innych krajów, mamy na szczęście swoje kanały łączności. Wszyscy się uaktywniają. Zaraz ma przylecieć pięć osób do Warszawy z innych krajów, które nie mogą się dostać do domu, będziemy ich przyjmować u siebie w domach. Jedzie też już dziesięć rodzin z dziećmi, będę ogłaszać apel o pomoc i zaopiekowanie się dziećmi z rodzinami. Ja mogę zabrać kilka osób do siebie, ludzie się sami odzywają, będziemy używać social mediów. Nie możemy pozwolić tym ludziom szukać hoteli, ani przytułków. Ich oszczędności się przydadzą na ważniejsze wydatki.

ARIS MESSINIS/AFP/East News
Reklama
Reklama
Reklama