Wardęga ujawnia nowe dowody w sprawie „Pandora Gate”. Pokazał kontrowersyjne zdjęcia
Sylwester Wardęga opublikował na InstaStory szokujące dowody w sprawie "Pandora Gate". To, co widać na zdjęciach, zwyczajnie nie mieści się w głowie.
Nie milkną echa wokół afery "Pandora Gate", która obnaża kolejne, coraz bardziej szokujące informacje nt. polskich youtuberów. Nowe, naprawdę skandaliczne dowody opublikował Sylwester Wardęga tuż przed publikacją filmu Konopskiego.
Wardęga ujawnia szokujące dowody
Kiedy myśleliśmy, że już nic nie może nas zaskoczyć, jak grom z jasnego nieba spadła na polski Internet afera, którą nazwano "Pandora Gate". Na początku najwięcej o sprawie mówił Sylwester Wardęga, który zebrał pierwsze dowody świadczące o tym, że niektórzy youtuberzy mieli nawiązywać relacje z 13/14-latkami.
Zobacz także: Sylwester Wardęga boi się o życie? "Bardzo się wystraszyliśmy"
Niedawno informowaliśmy również, że Wardęga ujawnił kolejną osobę zamieszaną w całą tę aferę. Wymienił wówczas Przemysława Woźnicę, znanego jako "Dizowskyy". Wciąż jednak najwięcej mówi się o Stuu, którego Konopski dosłownie zmasakrował w swoim najnowszym filmie.
21-latek przedstawił kolejne screeny skandalicznych rozmów youtubera z małoletnimi dziewczynkami. Opublikował również zdjęcia, jakie Stuu wysyłał na Snapchacie do jednej z fanek. Te jednak kilka godzin wcześniej pojawiły się już na InstaStory Sylwestra Wardęgi, jako kolejne dowody pogrążające "polskiego pingwina". Co na nich widać?
Zobacz także: To stało się po raz pierwszy w historii polskiego Youtube’a. Wszystko przez film Konopskiego o „Pandora Gate”
Zdjęcia przedstawiają nagiego mężczyznę, a dokładniej jego tors, leżącego w łóżku, a jego miejsca intymne zakrywa jedynie fragment pościeli. Sam Wardęga dla rozwiania wątpliwości podpisał fotografie "Pingwin".
Z kolei Konopski w swoim materiale wyszczególnił elementy widoczne w tle, by potwierdzić, że na zdjęciach widoczny jest Stuu i zestawił je z innymi fotkami z jego mieszkania, na których widoczne były dokładnie te same szczegóły.
Chociaż Internet wręcz płonie, Stuart nadal nie zabrał głosu. Kilka lat temu całkowicie odciął się od mediów i przestał cokolwiek publikować w sieci. Wielu dziś sugeruje, że odejście z Internetu było tak naprawdę jedynie próbą uniknięcia konsekwencji.