Reklama

W życiu Beaty Ścibakówny wielkie zmiany: jej jedyna córka Helena wyjechała do Nowego Jorku. Jak gwiazda radzi sobie z tęsknotą?

Reklama

Ostatnio w życiu Beaty Ścibakówny zaszło sporo zmian. Dołączyła do obsady dwóch seriali Polsatu: „Zawsze warto” i „W rytmie serca”. Aktorce ta praca daje wielką satysfakcję.

Jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się w tym samym czasie grać w serialach tak odmiennych postaci – mówi o swoich nowych rolach.

W drugim sezonie „Zawsze warto” jest Sofią, zdecydowaną bizneswoman, która wraz z Kamilem (Jakubem Wesołowskim) nieźle namiesza w życiu Ady (Julii Wieniawy). W szóstym sezonie „W rytmie serca” gra natomiast wycofaną kobietę, która toczy wewnętrzną walkę.

Zobacz także: Jak uważnie oglądasz drugi sezon "Zawsze warto"? Rozwiąż nasz QUIZ!

Plany Ścibakówny przerwał koronawirus

To jednak nie wszystkie wyzwania zawodowe Ścibakówny. Właśnie miała się zmierzyć z całkiem nowym. Aktorka, która na co dzień gra w Teatrze Narodowym w Warszawie, zajęła się w Och-Teatrze produkcją spektaklu „Oszuści”, który reżyseruje jej mąż Jan Englert.

– Wszystko jest dopięte na ostatni guzik, plakaty rozwieszone, bilety sprzedane na kilka pierwszych przedstawień. Jednak z powodu epidemii korona wirusa teatry zostały zamknięte. To dla aktorów i pracowników teatru wielki cios. Premiera jest przesunięta, ale cały czas robimy próby – opowiadała jakiś czas temu gwiazda.

Plany Heleny Englert w Nowym Jorku

East News

Ścibakówna przyznaje, że ostatnie miesiące były dla niej wyjątkowe, nie tylko z powodu ogromnego zaangażowania w pracę.

– Nowe plany zawodowe zaczęłam realizować akurat wtedy, gdy moja córka Helena wyjechała na wymarzone studia do Nowego Jorku – mówi.

Wcześniej spędzała z 19-letnią Heleną Englert dużo czasu. Ścibakówna nie kryje, że przyjaźni się z córką i że odczuwała jej nieobecność. Rozmowy przez internet, nawet jeśli odbywają się często i trwają półtorej godziny, nie zastępują przecież bezpośredniego kontaktu.

Helena Englert na kwarantannie w domu

Teraz jednak największym powodem do radości jest wizyta Heleny, która w Polsce spędza przerwę międzysemestralną, właśnie przechodzi w domu kwarantannę. Ostatnie miesiące także w jej przypadku były wypełnione intensywną pracą. Wydział artystyczny Uniwersytetu Nowojorskiego – Tisch School of the Arts – należy do najlepszych na świecie. Studiowali na nim m.in. Woody Allen, Alec Baldwin, Angelina Jolie.

Choć za rok akademicki płaci się pokaźne czesne, chętnych nie brakuje. W wywiadzie dla „Dzień dobry TVN” Jan Englert, tata Heleny, tłumaczył, dlaczego córka postanowiła uczyć się za granicą:

„Tutaj nakłuwano jej ambicję, że wszystko zawdzięcza rodzicom”.

I nie tylko im. Helena ma bowiem rodzinę pełną gwiazd. Jej stryjem jest Maciej Englert, dyrektor Teatru Współczesnego w Warszawie, ciocią aktorka Marta Lipińska, matką chrzestną Anna Dymna.

Jednak Englertówna potrafi sama udowodnić, że ma talent. Przed kamerą wystąpiła już jako dwulatka, 11 lat później zagrała, u boku mamy, pierwszą rolę w „Układzie zamkniętym”. Potem występowała w serialach, m.in. w „Znakach” i „Barwach szczęścia”.

Czy teraz spróbuje robić karierę w Stanach Zjednoczonych? Niedawno w „DD TVN” dała do zrozumienia, że niewykluczone. Jeśli los się do niej uśmiechnie, będzie chciała układać sobie życie w USA. Powiedziała też, że przed wyjazdem dostała od rodziców przesłanie: pamiętaj, kim jesteś i skąd pochodzisz.

„Będąc pierwszy raz przez tak długi czas bez rodziców, w tak ogromnym, chaotycznym mieście jak Nowy Jork, zaczynam powoli rozumieć, co te słowa znaczą”, tłumaczyła Helena.

Jako studentka pierwszego roku nie może pracować w Stanach, musi poświęcić czas wyłącznie na naukę, ale w Polsce, w wakacje, już będzie mogła grać. Ciekawe, w jakich produkcjach ją zobaczymy.

Ścibakówna poznała Jana Englerta podczas studiów. Od 25 lat tworzą szczęśliwe małżeństwo.

East News

Beata Ścibakówna.

East News
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama