Reklama

Robert De Niro, Joe Pesci i Ray Liotta - to trio zna większość widzów i nie tylko fani gangsterskiego kina. "Chłopcy z ferajny" zapisali sę w historii kina jako jeden z kultowych filmów Martina Scorsese. Po premierze dzieła trójka aktorów przebierała w ofertach i wystąpiła w kolejnych, znanych produkcjach. Do mediów właśnie trafiła przykra wiadomość, że Ray Liotta nie żyje. Był młodszy od swoich przyjaciół z planu.

Reklama

Ray Liotta nie żyje. Aktor zmarł na Dominikanie

O śmierci Raya Liotty dowiedzieliśmy się w czwartek 26 maja. Dramatyczne informacje potwierdziła Jennifer Craig. Przedstawicielka aktora rozmawiała w tej sprawie z "Hollywood Reporter". Jak na razie nie podano przyczyn zgonu. Gwiazdor odszedł we śnie, na Dominikanie, gdzie kręcił zdjęcia do filmu "Dangerous Waters". Artysta do końca życia pozostał aktywny zawodowo.

- Jestem bardzo zasmucony wiadomością o odejściu Raya. Był jeszcze zbyt młody, by odejść - ogłosił przejęty Robert De Niro

Zobacz także: Ultradrogie prezenty gwiazd na Dzień Matki! Te sławy postawiły na ekstrawaganckie "drobiazgi"

Camilla Morandi / Rex Features/EAST NEWS

Gdy Ray Liotta dowiedział się, ze Martin Scorsese kręci film o gangsterach z gwiazdorską obsadą, czuł, że ta produkcja może zmienić jego życie. Tak też się stało. Aktor, który zagrał Henry'ego Hilla u boku takich sław jak Robert De Niro i Joe Pesci, na zawsze zapisał się w historii amerykańskiego kina. Chociaż szybko stał się popularny, nadal starannie dobierał kolejne propozycje filmowe.

imago stock&people/EAST NEWS

Przed śmiercią wystąpił w takich filmach jak "Chłopaki nie płaczą", "Turbulencja", "Hannibal", "Blow", "Samotność" czy "Historia małżeńska". Swój debiut na dużym ekranie zaliczył w dramacie "Kobieta samotna". Jeszcze zanim wystąpił w filmie Martina Scorsese, otrzymał pierwszą nominację do Złotego Globu.

East News

Życie nie rozpieszczało Raya Liotty

Nie wszyscy znają przykrą historię Raya Liotty. Gwiazdor przyszedł na świat 18 grudnia 1954 w Newark jako Raymond Julian Vicimarli. Przyszły aktor jako niemowlę został porzucony w sierocińcu. Gdy miał sześć lat, adoptowała go urzędniczka miejska, Alfreda Liotta. W latach 80. pracował w supermarkecie, później studiował aktorstwo na Uniwersytecie w Miami na Florydzie. Po uzyskaniu dyplomu przeprowadził się do Nowego Jorku i tam rozwijał karierę.

AFP/EAST NEWS

Zobacz także: Bartłomiej Topa przeżył śmierć syna. Wstrząsające wyznanie: "Trzymałem go na rękach"

Reklama

Pamiętacie "Chłopców z ferajny"?

Anthony Behar/Sipa USA/East News
Reklama
Reklama
Reklama