Radek Majdan broni Lewandowskiego po porażce na Mundialu! "Dziwi mnie nagonka na Roberta"
Radek Majdan broni Lewandowskiego po porażce na Mundialu! "Dziwi mnie nagonka na Roberta"
1 z 3
Nasi piłkarze na mundialu zawiedli na całego. Ale Radosław Majdan im współczuje. Sam doskonale wie, jak smakuje porażka. I co dzieje się w szatni po przegranym meczu „o wszystko”…
Ostatnio miał sporo wrażeń: kilka dni wcześniej na giełdę weszła jego firma Vabun SA. Radosław Majdan (46) już może się czuć milionerem, bo wartość jej akcji w ciągu dwóch godzin od debiutu wzrosła o… dwa miliony złotych! Nic dziwnego, że Majdan, choć kontuzjowany po meczu Reprezentacji Artystów Polskich, nie kryje radości. Bo rzeczywiście ma ostatnio świetny czas: dzięki kosmetycznej marce Vabun zapewnił sobie miejsce w biznesie, a w programie „Iron Majdan” pokazał, że jest nie mniejszą gwiazdą od swojej żony Małgorzaty. Jedyne, co dziś psuje mu nieco humor, to mundial…
Jesteś wściekły na naszych piłkarzy?
Współczuję im, bo byłem w bardzo podobnej sytuacji. A chyba wtedy (na mundialu w 2002 roku – przyp. red.) naród nie miał aż tak wielkich oczekiwań jak teraz. Nie jestem na nich wściekły, bo mundial oglądam bardziej jako analityk niż jako kibic. Dlatego zdawałem sobie sprawę, że awans z grupy będzie bardzo trudny.
Ty w niego nie wierzyłeś?
Ja patrzyłem racjonalnie. Dla mnie to Kolumbia od początku była faworytem, a my mieliśmy walczyć z Senegalem o drugie miejsce w grupie.
Trener Nawałka cię rozczarował?
Te mistrzostwa ogólnie nam nie wyszły. I nawet na konferencji prasowej trener, żegnając się z reprezentacją, przyznał się do błędów, które popełnił. Także w kwestii wyborów personalnych. Ale zawsze też będę miał w pamięci to, co Adam Nawałka zrobił dla naszej reprezentacji, emocje, które mieliśmy podczas Euro. Za to dla niego szacunek.
Lewandowski również wypadł źle.
Tak, ale dziwi mnie nagonka na Roberta. Teraz cokolwiek mówi, zostaje wykorzystane przeciwko niemu. Trzeba pamiętać, że bez Roberta nasza kadra nie grałaby w Euro, miałaby też olbrzymi problem z zakwalifikowaniem się na mistrzostwa świata.
Czy Robert Lewandowski nadaje się na kapitana naszej drużyny? Zajrzyj na kolejną stronę galerii!
2 z 3
Ma predyspozycje do bycia kapitanem?
Jest najlepszym polskim zawodnikiem, więc w naturalny sposób został wybrany na kapitana. Teraz, jako rodacy, musimy okazać mu wsparcie, bo nasza reprezentacja w kolejnych turniejach będzie zawsze zaczynała się od niego. Wyjątkowością naszej drużyny jest właśnie to, że w swoich szeregach ma Roberta Lewandowskiego, jednego z najlepszych piłkarzy na świecie. Jako kibice nie powinniśmy o tym zapominać.
Mówi się, że w naszej drużynie nie wszyscy się lubili.
Ale zobacz, podczas Euro w zespole byli ci sami zawodnicy! Być może też były między nimi podziały, a jednak potrafili wygrywać, a media pisały wtedy o fantastycznej atmosferze. Teraz szukamy przyczyn porażki. Dla jednych przegraliśmy, bo Robert był złym kapitanem, a inni uważają, że w drużynie są konflikty. Ja nie podejmuję się oceny.
Co się dzieje w szatni po przegranym meczu „o wszystko”?
Kiedy szesnaście lat temu przegraliśmy na mundialu z Portugalią 0 : 4, weszliśmy po meczu do szatni i zapadła grobowa cisza. Siedzieliśmy w milczeniu przez godzinę. Każdy był załamany, każdy analizował porażkę we własnej głowie. Mieliśmy poczucie olbrzymiego zawodu, który sprawiliśmy sobie, trenerowi, kibicom. Najgorzej, kiedy jesteś rozczarowany sam sobą.
Nie ma wtedy złości na kolegów? Podobno po jednym z meczów Grzegorz Krychowiak pobił się w szatni z Kamilem Glikiem.
Na kłótnie w szatni jest miejsce po meczach towarzyskich. Nie widzę nic złego w tym, że dwóch facetów ostro się ze sobą pokłóci, bo zazwyczaj jeden i drugi chcą dobrze dla drużyny. Jednak po fatalnym meczu, po którym odpadasz z turnieju, nie ma miejsca na wzajemne obwinianie się. Koledzy z drużyny nie muszą się kochać, ale muszą się szanować.
„Grali dobrze, ale w reklamach”, tak podsumowywali naszą kadrę kibice. Czy piłkarze faktycznie nie przesadzili przed mundialem z celebryctwem?
To są zobowiązania wobec sponsorów i każdy z piłkarzy musi je wypełnić. Przed Euro też występowali w reklamach, ale to nie przeszkodziło im mieć dobrych wyników. Myślę, że niektórzy z nich będą mogli to ocenić dopiero po pewnym czasie, z dystansu. Czy były rzeczy, które mogły ich dekoncentrować? Tak było z reprezentacją, w której ja grałem. Dopiero po latach niektórzy z nas zrozumieli, co przeszkodziło nam w osiągnięciu dobrego wyniku.
Dość już o mundialu. Podobno nie będzie drugiego sezonu „Iron Majdan”? Słyszałem, że Małgorzata nie chce już przeżywać ekstremalnych emocji.
Program był bardzo ciężki i wymagał od nas dużego przygotowania. Nie nagraliśmy kolejnego sezonu, bo uniemożliwiły nam to nasze inne projekty, zawodowe i życiowe. Jest za to program „Cała prawda o Iron Majdan”, który wyszedł bardzo zabawnie.
Czy Małgorzata Rozenek-Majdan w domu jest tak samo emocjonalna jak na ekranie? Zajrzyj na kolejną stronę galerii!
3 z 3
Czy Małgorzata w domu również jest tak emocjonalna, jak widzieliśmy to na ekranie?
(śmiech) Czasem tak, jak każda kobieta. Ale na co dzień nie musi schodzić do jaskini albo wbiegać do zapalonego budynku, w którym musi mnie znaleźć. Często sobie na ten temat żartujemy. Mówię wtedy do mojej żony: „Małgoniu, ty jesteś takim moim synem Stracha”. Ale ja to rozumiem. Małgosia jest prorodzinna i bardzo odpowiedzialna. Nie lubi niepotrzebnego ryzyka. Kiedy musisz ratować życie swoich dzieci, robisz wszystko, co w twojej mocy. Ale takie poświęcenie w każdym odcinku? To już było dla niej za wiele. Choć ma też duszę wojownika. Stąd właśnie ta huśtawka emocji.
Podobno producenci chcą sprzedać format „Iron Majdan” za granicę.
Nawet znaleźli już w Kanadzie sportowca i prezenterkę, którzy będą naszymi odpowiednikami. Cieszę, że format ma szansę zaistnieć na świecie.
Jest też inny sukces. Na giełdzie zadebiutowała spółka Vabun SA, której jesteś współzałożycielem i prezesem. Spodziewałeś się, że zajdziesz w biznesie tak daleko?
Brzmi to dobrze, ale na szczęście zawsze pamiętam, że trzeba w takich sytuacjach „trzymać ciśnienie”. Rzeczywiście, nie spodziewałem się, że to nastąpi tak szybko. Sam tego wszystkiego bym nie osiągnął. To jest gra zespołowa. Ale weszliśmy na giełdę i nie będę ukrywał, że jest to dla mnie satysfakcja.
Jak myślisz, dzięki czemu ci się udało?
Chyba głównie dzięki cierpliwości i wytrwałości. Wiele osób twierdziło, że nie powinienem wchodzić na rynek perfum, że się na tym kompletnie nie znam. Niektóre media uważały, że zrobiłem to dla lansu. Ale ja nie nastawiałem się nigdy na szybki zysk, to nie był skok na kasę, tylko zimna kalkulacja biznesowa. Dzisiaj jesteśmy na giełdzie, ale to nie oznacza, że zamierzam spocząć na laurach.
Masz już międzynarodowe ambicje…
Dzięki dotacji z Unii Europejskiej będziemy mogli się wybrać na targi do Dubaju czy Las Vegas. Ale na razie koncentrujemy się na Polsce. Może to zabrzmi nieskromnie, ale od początku chciałem udowodnić niedowiarkom, że polskie perfumy mogą rywalizować ze znanymi markami.
Stworzyłeś też linię damską. Małgorzata będzie jej ambasadorką?
Małgosia oczywiście była inspiracją dla damskiej linii. To dla mnie oczywiste, że jeśli robisz coś, co ma się spodobać kobietom, to najpierw pytasz o zdanie własną żonę. Małgosia była i zawsze będzie pierwszą recenzentką tego, co robię. Ale na razie perfumy opierają się na moim wizerunku.
Na koniec muszę spytać o kontuzję. Kolano już goi się po operacji?
I to bardzo dobrze! Muszę tutaj podziękować doktorowi Bartkowi Kacprzakowi. Po dwóch dniach już chodziłem, obiecał mi, że za dwa tygodnie będę już w pełni sprawny, a za trzy wracam do Reprezentacji Artystów Polskich. I ja mu wierzę.