Reklama

Reklama

Ostatnie lata nie były łatwe dla Martyny Wojciechowskiej. Przeżywała śmierć byłego partnera i ojca swojej córki, tragiczny wypadek na planie, w wyniku którego zginął jej współpracownik, sama też walczyła z groźną chorobą. Wszystko wskazuje jednak na to, że Martyna Wojciechowska (44) trudne momenty ma już za sobą i w jej życiu nastał szczęśliwy czas. Dziennikarka od niedawna jest zakochana, a jej związek z Przemysławem Kossakowskim rozkwita. Pod koniec września po raz pierwszy pokazała się oficjalnie ze swoim partnerem, a goście obecni na balu TVN zgodnie twierdzą, że oboje wyglądali na szczęśliwych. Ale nie tylko miłość sprawia, że Wojciechowska jest pełna energii, chęci do działania i wiary w to, że czeka ją jeszcze mnóstwo pięknych chwil.


WITAJ, CÓRECZKO!

W połowie września Martyna wyruszyła w obfitującą we wzruszenia podróż po Polsce. Zabrała w nią swoją adoptowaną córkę Kabulę Nkalango, która kilka lat temu była bohaterką jednego z odcinków programu „Kobieta na krańcu świata” i filmu dokumentalnego „Ludzie duchy”. Początkowo dziennikarka chciała ją odwiedzić w jej ojczyźnie, czyli Tanzanii, ale gdy okazało się to niemożliwe, zaprosiła ją do Polski. Najpierw pokazała jej Warszawę, a potem zabrała do Krakowa i w swoje ukochane góry. Wjechały kolejką na Kasprowy Wierch, a nawet poszły szlakiem do Doliny Pięciu Stawów. W Warszawie Kabula poznała też w końcu swoją przyszywaną siostrę Marysię, dziesięcioletnią córkę Martyny. Ale celem jej wizyty w Polsce było nie tylko zwiedzanie pięknych zakątków.

Dziewczyna, która cierpi na poważną wadę wzroku, oczopląs i światłowstręt, w jednej z krakowskich klinik przeszła badania, dostała też elektroniczną lupę, dzięki której będzie mogła czytać książki napisane nawet drobnym drukiem. Problemy zdrowotne Kabuli wynikają z tego, że cierpi na albinizm. Kiedy się urodziła, jej ojciec powiedział, że nie chce jej w domu. Dlatego została oddana do babci na cztery lata. Najgorsze jednak wydarzyło się, kiedy dziewczynka miała 12 lat. Do domu Kabuli wtargnęło trzech mężczyzn, którzy odrąbali jej rękę. W Tanzanii nadal wierzy się, że amulety wykonane z ciała albinosów mają magiczną moc. Ta historia tak poruszyła Martynę, że dziennikarka postanowiła zrobić wszystko, by pomóc Kabuli.

Kilka lat temu dziennikarka oficjalnie zadeklarowała przed rządem Tanzanii, że będzie odpowiedzialna za finansowanie edukacji dziewczyny. Słowa dotrzymała! Zebrała w Polsce 100 tys. złotych, znalazła w Tanzanii dobrą prywatną szkołę Montessori z internatem oraz księdza Janusza ze Stowarzyszenia Misji Afrykańskich, który opiekuje się tam Kabulą.

DOBRE SERCE

Od czasu adoptowania cierpiącej na albinizm dziewczyny Martyna jeździła do Tanzanii już kilkanaście razy. Odwiedzała tam jednak nie tylko Kabulę. Dziennikarka objęła bowiem opieką inne dzieci z tego kraju. Ale to jeszcze nie wszyscy jej podopieczni. Podczas nagrywania programu „Kobieta na krańcu świata” poznała jeszcze dwie rodziny, które stały się częścią jej życia.

Zaczęło się już podczas pierwszego odcinka, kiedy w 2009 roku Martyna zaprzyjaźniła się z zapaśniczką Carmen Rojas, która uciekła od katującego ją męża. Kiedy po kilku latach Martyna wróciła do Boliwii, okazało się, że Carmen jest w jeszcze trudniejszej sytuacji, bo urodziła córeczkę. Wtedy dziennikarka postanowiła wspierać kobietę w wychowaniu jej najmłodszego dziecka.

Z kolei pięć lat temu podczas podróży na Filipiny Wojciechowska poznała Anelaine Banagę, która razem z mężem i dziećmi mieszkała w grobowcu na cmentarzu. Dwa lata temu Martyna pojechała do nich znowu i odkryła, że nic się nie zmieniło – rodzina nadal żyła w nędzy. By im pomóc, za własne pieniądze kupiła mężowi Anelaine trycykl, by mógł dzięki niemu zarabiać na utrzymanie rodziny.

Dziś Wojciechowska ma sześcioro małych podopiecznych na całym świecie. Za to, co robi dla tych ludzi, jest podziwiana przez swoich fanów i inne gwiazdy.

– Zdarzało mi się jeździć tam, gdzie były wojny, nieszczęścia i huragany, ale muszę przyznać, że nie znam drugiego takiego reportera jak Martyna, który wracałby do swoich bohaterów i im pomagał. To naprawdę jest ewenement! Często nie doceniamy, jak ważne jest dla ludzi, którzy przeżyli tragedię, by móc o niej światu powiedzieć. Mają choć trochę poczucia, że ich los, ich życie staje się dla kogoś ważne. Myślę, że to jest też doświadczenie Kabuli. Podróż do Polski byłaby dla niej i tak ciekawa, ale fakt, że tak wielu ludzi chce ją poznać, chce jej słuchać, ma pewnie dla niej ogromne znaczenie. I to wielka zasługa Martyny – mówi Piotr Kraśko.

Ale Wojciechowska oprócz wyrazów uznania coraz częściej słyszy również pytanie o to, czy nie zamierza założyć własnej fundacji. Dziennikarka na razie nie ma takich planów, ale niewykluczone, że to się zmieni. Przecież zakochać się też jeszcze niedawno nie planowała.

Reklama

Czytaj także: Martyna Wojciechowska walczy o wzrok swojej córki!

East News
Eas News
Reklama
Reklama
Reklama