Magdalena Adamowicz w poruszającym wywiadzie o 2 latach życia bez męża i ojca jej córek. "Jak teraz ma ulepić bałwana bez taty?"
Mijają dwa lata od śmierci Pawła Adamowicza. Żona prezydenta Gdańska, Magdalena Adamowicz wyjaśnia, jak dziś funkcjonuje jej rodzina.
Dziś mijają dwa lata od dnia śmierci Pawła Adamowicza. Prezydent Gdańska został zaatakowany nożem 13 grudnia 2019 roku, podczas finałowego koncertu WOŚP w tym mieście. Tragedia poruszyła cały kraj, prowokując dyskusję na temat siły nienawiści.
Jak dziś z tragedią radzą sobie najbliższe kobiety prezydenta - żona i dwie córki? Na te pytania odpowiedziała sama Magdalena Adamowicz:
"Najgorsze emocje są za mną, ale siła i odwaga pozostała".
Wywiad z żoną Pawła Adamowicza dwa lata po jego śmierci
Paweł Adamowicz miał dwie córki, 10-letnią dziś Teresę i 18-letnią Antoninę. Dziewczynki musiały zmierzyć się nie tylko z nagłą śmiercią ojca, ale także z okolicznościami, w jakich Adamowicz zginął. Przeżywały straszną tragedię, o której mówił cały kraj.
Żona byłego prezydenta w wywiadzie z gazetą.pl mówi, że chce być kontynuatorką misji swojego męża. A jak ze stratą ojca poradziły sobie jego dwie córki?
Dziewczynom jest ciężko. Starsza córka była nie tylko emocjonalnie, ale także intelektualnie związana z ojcem. Jej tego kontaktu bardzo brakuje.
Młodsza córka radzi sobie z nas wszystkich najlepiej. Mówi: ja nie mogę za bardzo płakać po tacie, bo jak ja płaczę, to wtedy ty mamo płaczesz, siostra też płacze, wszystkie płaczemy i kto ma kogo wtedy pocieszać? Mówi bardzo naturalnie. Gdy spadł śnieg, to powiedziała, że chciałaby ulepić bałwana, ale przecież zawsze robiła to z tatą, więc jak teraz ma ulepić bałwana bez taty?
Strata taty wiąże się też z licznymi wspomnieniami. Magdalena Adamowicz wyjaśnia, że wspominanie Pawła Adamowicza jest też rodzajem godzenia się ze stratą.
Takich sytuacji jest wiele. W prozaicznych sytuacjach okazuje się, jak bardzo brakuje Pawła i jakie mamy z nim wspomnienia. Nie zawsze poczucie braku łączy się z rozpaczą, ale już bardziej z tęsknotą i smutkiem, że go nie ma. Mamy tak wiele wspomnień i chcę, aby dziewczyny tak właśnie - pięknie - go pamiętały. I idziemy do przodu.
Magdalena Adamowicz zaznaczyła, że w momencie tragedii ona i jej rodzina otrzymały mnóstwo pomocy od rodzin kolegów i koleżanek córek
Gdy klasa Tereski dowiedziała się, co się stało, to postanowili, że co drugi dzień będą nam przywozić obiady. Dla mnie to było krępujące i początkowo chciałam odmówić, ale powiedziano mi: absolutnie nie możesz, bo tak zwyczajowo jest przyjęte, że jeśli jesteś w trudnej sytuacji czy w żałobie, to będą się dzielić z nami obiadami. Przez dwa-trzy tygodnie codziennie inna rodzina przynosiła nam gotowy obiad. Wydawało mi się, że sobie poradzę sama, ale takie gesty dawały mi poczucie, że ktoś się o mnie troszczy. Często tych ludzi nawet nie znałam.
Żona Adamowicza powiedziała, że jej największą siłą są córki. To dla nich kobieta starała się nigdy nie załamać i to one trzymają ją w ryzach. Jako mama nie może pozwolić sobie na rozsypkę. Dzięki dzieciom Adamowicz przetrwała trudne chwile:
Wiem, że wszystko, co robię, jest ważne - jest ważne przede wszystkim dla moich córek. Widzę, że moja postawa i mój spokój dają im poczucie bezpieczeństwa. Oczywiście, mam gorsze dni. Nie jest tak, że każdego dnia, gdy dzwoni budzik, to wstaję i funkcjonuję jak robot. Też mam chwile, gdy jest mi ciężko. Są chwile zwątpienia. Ale szybko włączam rozum: gdybym się rozsypała, to córki też się rozsypią. A nie mogą, bo jestem matką - nigdy sobie nie pozwolę na to, byśmy się rozsypały.
Muszę dawać córkom siłę tak, jak Paweł dawał ją nam. Był kopany, szczuto na niego, ale dawał radę. Zawsze miał wewnętrzny spokój. Nawet jak się irytował, to w domu dbał o poczucie bezpieczeństwa nas wszystkich.
Dziś Magdalena Adamowicz pracuje w Parlamencie Europejskim. Tam właśnie tworzy nowe projekty z zakresu demokracji, wolnych mediów i walki z hejtem. Stworzyła m.in. Program Wymiany Młodych Demokratycznych Liderów, kampanię: ''Imagine Theres's No Hate''. W planach jest także powstanie instytutu im. Pawła Adamowicza.
Zobacz także: Stefan W, który zaatakował Pawła Adamowicza dwa lata temu, wciąż przebywa w areszcie. Dlaczego dotąd nie stanął przed sądem?
Wczoraj ulicami Gdańska przeszedł pochód upamiętniający dzień ataku na prezydenta Gdańska.
Żona i córki prezydenta starają się kontynuować misję Pawła Adamowicza.
Magdalena Adamowicz przyznała, że śmierć męża dodała jej odwagi, by walczyć o lepszy świat.