„Piksele" - tak, „Taśmy Watykanu" - zdecydowanie nie! Recenzje kinowych premier weekendu
„Piksele" - tak, „Taśmy Watykanu" - zdecydowanie nie! Recenzje kinowych premier weekendu
Co wybierzecie?
1 z 5
Zapraszam na cykliczny przegląd premier kinowych weekendu. Dzisiaj przekonamy się, że najeźdźcy z kosmosu mogą przybierać zaskakujące kształty, zajrzymy do Watykanu i NRD, a także upewnimy się, że pogoń za nieśmiertelnością jest niebezpieczna.
O wszystkich kinowych premierach weekendu przeczytacie w każdy piątek na MOIM BLOGU.
2 z 5
Piksele Pixels
Nazwisko Adama Sandlera na wielu działa jak płachta na byka i trudno się dziwić – zdecydowanej większości jego filmów nie da się oglądać. Co jednak bardziej zaskakujące, pozostałe są dobre lub bardzo dobre. Nie ma ich za dużo, ale są. I to główny powód do tego, by nie patrzeć na „Piksele” przez pryzmat Sandlera. Osobiście liczę bowiem na to, że będą kolejnym udanym filmem z jego udziałem. Jeśli tylko odda pierwszy plan dla przeuroczych najeźdźców z kosmosu wyglądających niczym postaci z klasycznych gier komputerowych.
Pong, Donkey Kong, Pac-Man, Space Invaders – to tytuły, które budzą mocniejsze bicie serca u wszystkich fanów gier komputerowych. Postaci z nich pojawiają się w „Pikselach” za sprawą NASA, która hen w latach 80. wysłała w kosmos trochę informacji o naszym świecie. Teraz świat pożałuje, gdy stanie na krawędzi zamienienia się w kupę pikseli. Pomóc mu mogą tylko dawni mistrzowie salonów gier.
Kto chciałby przed seansem przypomnieć sobie lub poznać klimat salonów gier z lat 80. ubiegłego wieku, temu polecam przy okazji dwa dokumenty: "The King of Kong" oraz "Chasing Ghosts: Beyond the Arcade". Warto, szczególnie ten pierwszy.
Werdykt: Kolorowo i rozrywkowo
Zwiastun:
3 z 5
Klucz do wieczności Self/less
Marzenie o nieśmiertelności towarzyszy ludzkości prawdopodobnie od zarania dziejów. Trudno się więc dziwić, że temat wiecznego życia zainteresował też kino, które podejmowało go już tyle razy, że... chyba wystarczy. A przynajmniej do czasu jakiegoś przełomu w tej kwestii.
Inaczej uważają twórcy „Klucza do wieczności”, którzy po raz kolejny postanowili uraczyć nas opowieścią o miliarderze mogącym kupić wszystko, tylko nie mogącym przekupić śmierci. Damien (w tej roli Ben Kingsley oraz Ryan Reynolds) nie poddaje się jednak i gdy pojawia się okazja, postanawia zaryzykować i „przetransportować” w nowe ciało. A przecież, gdyby obejrzał ww. filmy o swoich poprzednikach, wiedziałby, że to się zawsze źle kończy.
Jeśli chcielibyście wybrać się do kina na „Klucz do wieczności”, to myślę, że będzie to stratą czasu. A jeśli byście chcieli oszukać śmierć, to póki co sugeruję drogę Walta Disneya i zamrożenie się w oczekiwaniu na lepsze czasy.
Werdykt: Strata czasu
Zwiastun:
4 z 5
Taśmy Watykanu The Vatican Tapes
Antychryst w kinie przychodził jeszcze częściej niż miliarderzy pragnący wiecznego życia. Bywało, że wychodziło to wybitnie („Egzorcysta”, „Dziecko Rosemary”), a bywało, że wychodziło to przeciętnie. Jak będzie tym razem? Myślę, że gorzej niż źle. Jedyny pozytyw może być taki, że „Taśmy Watykanu” zdetronizują „Dziecko Rosemary” Agnieszki Holland na liście najgorszych filmów o Antychryście w ostatnich latach. (Czytaj też: Weronika Rosati o pracy na planie „Dziecka Rosemary”: "Płakałam z bólu". I tak ją wycięli!)
„Watykan” w tytule filmu brzmi poważnie i można by się nabrać, że twórcy „Taśm Watykanu” rzeczywiście dotarli do jakichś tajnych dokumentów schowanych pod podłogą Bazyliki świętego Piotra. Ale nie dajmy się ogłupić, film Marka Neveldine'a ma tyle wspólnego z Watykanem, co Miley Cyrus ze skromnością.
Werdykt: Słaby horror
Zwiastun:
5 z 5
W rytmie marzeń Als wir träumten
Zamiast tracić czas na nieśmiertelność i Antychrysta, być może dobrym pomysłem będzie wybranie się na ten niemiecki film, którego akcja dzieje się w Lipsku tuż po upadku Muru Berlińskiego. Bohaterami są młodzi ludzie, którzy robią to, co wszyscy młodzi ludzie pod każdą szerokością geograficzną. Buntują się i głośno słuchają muzyki. A od czasu do czasu podpadną skinom.
Mieliśmy nie tak dawno temu polski „Wszystko, co kocham”. „W rytmie marzeń” wydaje się mieć podobny potencjał do filmu Jacka Borcucha. I równie przystojnego co Mateusz Kościukiewicz głównego bohatera. Szczególnie interesujący powinien być dla pokolenia dzisiejszych 30-40-latków, którzy dojrzewali w okresie zmian ustrojowych.
Werdykt: Młodość. Bunt. Muzyka.
Zwiastun: