Michele Morrone i Anna Maria Sieklucka, gwiazdy filmu "365 dni", w wyjątkowym wywiadzie. Jak zagrali intymne sceny?
Michele Morrone w rozmowie z magazynem "Party" opowiedział m.in. o pracy na planie "365 dni". Czy Anna Maria Sieklucka jest dla niego kimś więcej, niż koleżanką z pracy?
Ona – delikatna i spokojna. On – Włoch z południowym temperamentem. Mimo to Anna Maria Sieklucka i Michele Morrone stworzyli gorący duet w filmie „365 dni”. Czy ich przyjaźń przerodziła się w coś więcej? Zobaczcie, co zdradził Michele Morrone w specjalnym wywiadzie, którego udzielił magazynowi "Party"!
Erotyczna powieść Blanki Lipińskiej „365 dni” szybko stała się bestsellerem, a opowieść o gorącym uczuciu Laury Biel i włoskiego mafiosa Massima Torricellego trafiła już do sieci - m.in. na Netflix. Już przed premierą film wzbudził ogromne emocje, także za sprawą odtwórców głównych ról. Anna Maria Sieklucka (28) i Michele Morrone (30) zapowiadają w rozmowie z „Party”:
To nie będzie grzeczna bajka, ale pełna namiętności opowieść o miłości między kobietą a mężczyzną. Tak odważnych scen w polskim kinie jeszcze nie było!
Już na pierwszy rzut oka widać, że Anna Maria i Michele świetnie się dogadują. Nam zdradzili, co ich połączyło poza planem filmowym.
1 z 7
Zanim weszliście na plan, przeczytaliście książkę Blanki Lipińskiej „365 dni”?
Anna Maria Sieklucka: Oczywiście! Przeczytałam całą trylogię. Chciałam sprawdzić, jaką kobietą jest Laura Biel i przed jakim wyzwaniem aktorskim stoję.
Michele Morrone: Przyznaję uczciwie, nie przeczytałem ani jednej części, bo żadna nie ukazała się w języku angielskim. Dlatego moją osobistą tłumaczką została m.in. Blanka, która w najdrobniejszych szczegółach opowiedziała mi o Massimie Torricellim.
W książce nie brakuje mocnych opisów seksu. Zakładam, że w filmie będzie podobnie. Nie przeraziła was liczba rozbieranych scen?
A.M.S.: Po to jesteśmy aktorami, żeby grać różne postaci. Dla mnie ta rola była ogromnym wyzwaniem, zwłaszcza przez nagość i wstyd, który musiałam w sobie przełamać. Bardzo lubię doświadczać nowych emocji, ale na takie chyba niekoniecznie byłam gotowa (śmiech). Całe szczęście mieliśmy z Mikim czas, by się bliżej poznać, i złapaliśmy świetny kontakt.
2 z 7
Jestem przekonana, że wiele pań ci zazdrości :). Niejedna kobieta chciałby się znaleźć w ramionach tak przystojnego Włocha…
M.M.: Pewnie dlatego byłem tak przerażony! (śmiech) Postanowiłem gorące sceny seksu potraktować jak kolejne wyzwanie. Prywatnie jestem spokojnym gościem, ale nie ukrywam, że na potrzeby roli fajnie było obudzić w sobie pełnego zwierzęcej namiętności faceta. Na szczęście nawiązaliśmy z Amą wyjątkową więź, więc łatwiej nam było zagrać intymne sceny i naprawdę wypadły świetnie. Zresztą ocenicie sami.
A.M.S.: Od razu wyjaśniam – płomienny romans łączy nas tylko w filmie (śmiech). Prywatnie bardzo się ze sobą zaprzyjaźniliśmy. Poznaliśmy swoje dobre i złe strony, poczucie humoru. W nasze rozmowy o scenariuszu wkradło się wiele prywatnych historii, o których normalni ludzie rozmawialiby najszybciej kilka miesięcy po poznaniu.
3 z 7
Michele ma wszystkie cechy amanta: przystojny, wysoki, z zabójczym spojrzeniem i uśmiechem. Dla takiego faceta łatwo stracić głowę…
A.M.S.: Poznaliśmy się na ostatnim castingu, ale wtedy byłam tak zestresowana, że nie zarejestrowałam jego urody (śmiech). Podszedł do mnie i zaczęliśmy rozmawiać o życiu. Zafascynowało mnie, że jest taki opiekuńczy, otwarty. Proces dostrzegania go jako mężczyzny i tego, jak wygląda, zaczął się w trakcie kręcenia filmu. Gdy zobaczyłam go po raz pierwszy, serce nie zabiło mi mocniej i wcale nie zmiękły mi kolana! Sorry, Miki!
4 z 7
Anno, nie boisz się, że po debiucie w filmie „365 dni” będziesz dostawać wyłącznie propozycje rozbieranych ról?
A.M.S.: Absolutnie nie! Ciało jest moim narzędziem pracy, ale to ja decyduję, w jakich produkcjach czy sztukach chcę zagrać. Zależy też, o jakiego rodzaju nagości mówimy, czemu ona miałaby służyć. „365 dni” na pewno będzie kontrowersyjnym filmem, ale zaręczam ci, że seks jest w nim tylko dodatkiem do historii miłosnej, a nie motywem przewodnim. Co się wydarzy po premierze? Czas pokaże. Na razie trzymam się jednej zasady: nie czytam absolutnie żadnych komentarzy dotyczących filmu.
Michele, a ty jakimi zasadami się kierujesz?
M.M.: Zawsze powtarzam, że w życiu trzeba być po prostu dobrym człowiekiem. Mieć otwarty umysł, klasę i nigdy nie zapominać, skąd pochodzisz. Jeśli się tego trzymasz, możesz być spokojny o swoją przyszłość, Wszystko, co przytrafiło mi się w życiu złego i dobrego, pozwoliło mi się rozwijać, być tu, gdzie teraz jestem. Show-biznes ma nie tylko dobre strony, potrafi dać ci w kość, ale jeśli mądrze wykorzystujesz popularność, możesz naprawdę wiele osiągnąć.
5 z 7
Byłeś zły, kiedy włoskie media pisały o twoim rozwodzie z żoną?
M.M.: Nigdy nie jest tak, że uda ci się zachować prywatne sprawy tylko dla siebie. Rozstałem się ze swoją żoną (libańską projektantką Roubą Saadeh – przyp. red.) w przyjaźni i staramy się zachować dobre relacje. Mamy dwóch synów: Marcusa i Brando, przyszłość chłopców, ich wychowanie dla nas obojga jest priorytetem.
Anno, z kolei o twoim życiu prywatnym nie wiadomo zbyt wiele. Oprócz tego, że jesteś w stałym związku.
A.M.S.: Czyli jednak już coś wiadomo (śmiech). Nie chciałabym się jednak wypowiadać na temat swojego życia prywatnego.
Michele, raczej nie będziesz długo singlem. Podobno masz konto na polskim Tinderze?
M.M.: Serio? To fake! (śmiech) Ktoś się pode mnie podszywa! Poza tym Tinder nie jest formą kontaktu z dziewczynami, jaką preferuję. W tej kwestii jestem staroświecki. Potwierdzam, na razie jestem singlem, ale nie czuję się samotny. Mam playstation (śmiech).
Podobają ci się Polki?
M.M.: Tylko Anna Maria! (śmiech) Tak zupełnie serio Polki są pięknymi kobietami, ale nie mam jednego typu urody, który mi się podoba. Nieważne, czy dziewczyna jest blondynką, czy brunetką. Ma niebieskie, zielone czy brązowe oczy. W każdym kraju można spotkać jakąś piękność, ale kobieta musi mieć charakter, musi mieć to coś!
6 z 7
Autorka książki Blanka Lipińska zdecydowanie ma charakterek. Dała wam popalić na planie?
A.M.S.: Blanka każdego dnia dawała nam dużo energii z rana (śmiech). Dla mnie była ogromnym wsparciem. Potrzebowałam jej na planie, bo była jedyną osobą, ktoĀLra znała psychologię postaci od A do Z. Jasne, że bywały napięcia, i nie ukrywam, że zdarzyło mi się tupnąć nogą, ale mimo różnicy zdań zawsze dochodziłyśmy do konsensusu.
M.M.: Każdy autor, który wydaje książkę, traktuje ją jak swoje dziecko i zna ją najlepiej. I Blanka czasami rzeczywiście zachowywała się jak przewrażliwiony rodzic. Ale robiła to z prostego powodu. Chciała, by film „365 dni” w najdrobniejszym szczególe odzwierciedlał to, co jest napisane w książce.
Czy prywatnie macie jakieś cechy charakteru swoich postaci: Laury i Massima?
M.M.: Ja i Torricelli jesteśmy kompletnie różnymi typami facetów. Massimo jest głową mafijnej rodziny. Zawsze działa z pozycji siły, nawet podczas seksu. Łóżko traktuje jak miejsce, gdzie może dać upust złym emocjom. Ja taki nie jestem. Jak jestem wkurzony, połamię krzesło. Massimo lubi być szefem, musi mieć kontrolę nad wszystkim, co go otacza. Ja nauczyłem się już oddawać kierownicę. Wiem, kiedy odpuścić.
A.M.S.: Z Laurą Biel łączy mnie jedna cecha i jest nią mocne stąpanie po ziemi. Obie doskonale wiemy, czego chcemy od życia. Za to kompletnie nie potrafię zrozumieć jej skrajnie różnych stanów emocjonalnych. Często lawiruje, podejmuje mało logiczne decyzje. Jako kobieta zastanawiałam się, czemu robi to w taki sposób. Z drugiej strony zagranie takiego wachlarza emocji też było dla mnie ogromnym wyzwaniem aktorskim.
7 z 7
Michele, nie boisz się, że w Polsce zostaniesz zaszufladkowany w roli amanta?
M.M.: Zanim dostałem rolę Massima, grałem wiele różnych postaci, np. uzależnionego od narkotyków ćpuna. Do tej roli zapuściłem włosy i schudłem 10 kilogramów. Kocham swoją pracę również za to, że dzięki niej mogę być kimś, kim nigdy nie byłem i nie będę. Marzę, by obsadzano mnie w różnorodnych i wymagających rolach. Chciałbym kiedyś zagrać osobę transpłciową.
Zawsze podkreślasz, że twoją najważniejszą życiową rolą jest bycie tatą. Jak wychowujesz synów?
M.M.: Staram się spędzać z nimi możliwie jak najwięcej czasu. Nie oczekuję, że będą perfekcyjni i nie stawiam im wygórowanych wymagań. Jeśli pewnego dnia któryś z nich przyjdzie do mnie i powie: „Tato, jestem gejem, zakochałem się w mężczyźnie”, to też będzie OK! Dla mnie miłość ma wiele odcieni. Chciałbym, żeby i Marcus, i Brando mieli pasje, dzięki którym spełnią swoje marzenia i będą czuli, że żyją pełnią życia.
Który z chłopców jest bardziej do ciebie podobny z charakteru?
M.M.: Starszy, który ma pięć lat, jest kompletnie inny! Do tego stopnia, że czasem się zastanawiam, czy na pewno jest mój (śmiech). To pedant i perfekcjonista. Wstaje, sam ściele łóżko, myje zęby i nigdy nie wyjdzie w nieuprasowanych ubraniach. Jest poważny i dość powściągliwy w wyrażaniu uczuć. Drugi jest za to totalnym wariatem! Uwielbia chodzić na bosaka i grać na ukulele. Ciągle chodzi brudny, ale uśmiechnięty i oczywiście bije się w szkole z kolegami. Zupełnie jak ja w jego wieku!
I jak to się skończyło? Jesteś gwiazdą kina erotycznego! (śmiech)
M.M.: O nie! Ten projekt to nie tylko erotyka! To historia głębokiej miłości między kobietą a mężczyzną. Przy okazji – kino na światowym poziomie.
A.M.S.: Fakt, takiego kina w Polsce jeszcze nie było, a my chcemy rozpalać emocje!
content:0_124300,0_123275:CMNews