Reklama

Wydawało się, że po tym, jak w 2018 roku ogłosił bankructwo, jego życie wróciło na właściwy tor. Półtora roku temu Michał Wiśniewski (49) ożenił się z Polą i ponownie został ojcem. Jego kariera znów nabrała rozpędu – został jurorem w „Twoja twarz brzmi znajomo”.

Reklama

– Jeśli byłaby taka możliwość, chętnie zasiadłbym w jury po raz drugi, bo to była fantastyczna przygoda – mówi dziś Wiśniewski.

Teraz przygotowuje się do jubileuszu 25-lecia zespołu Ich Troje i szykuje niespodziankę dla fanów. Wkrótce zobaczymy go w zupełnie nowej roli!

Za nami 15. edycja programu „Twoja twarz brzmi znajomo”. Pierwszy raz siedziałeś w fotelu jurora. Jak się w nim czułeś?

Naprawdę fajnie! Kiedyś brałem udział w odcinku, który zapoczątkowywał ten cykl, ale dopiero teraz wystąpiłem w roli jurora. To była moja pierwsza edycja i bardzo dziękuję Polsatowi, że mogłem być częścią tego programu, bo naprawdę wiele mnie nauczył. I jako artystę, i jako człowieka.

Ciebie? Czego można jeszcze nauczyć artystę z ponad 30-letnim stażem pracy na scenie?

Od zwycięzcy, Roberta Janowskiego, który był moim faworytem od początku, nauczyłem się minimalizmu. Już podczas pierwszego odcinka zauważyłem, z jaką pokorą i świadomością podchodzi do pracy. Wszystkie wylosowane piosenki realizował w wersjach koncertowych. Nie stawiał na taniec, odwzorowanie teledysku czy zrobienie show. Koncentrował się na wokalu i jego spektakularne wykonanie utworu Stinga „Desert Rose” było, moim zdaniem, nie tylko najlepszym w 15. edycji, ale na pewno jednym z najlepszych „wykonów” w całej historii show.

Robertowi Janowskiemu na pewno zrobi się przyjemnie po tych słowach, bo jako juror byłeś mocno oszczędny w pochwałach. Niektórzy mieli nawet do ciebie o to pretensje.

Rolą jurora nie jest mówienie non stop, że jest fajnie i miło, tylko tego, co się naprawdę myśli. Zostałem tam w końcu zaproszony jako osoba, która wykreowała samego siebie.

I przez to przylgnęła do ciebie łatka srogiego jurora.

Serio? Obejrzałem na żywo wszystkie światowe musicale, które można było obejrzeć. Byłem na koncertach największych gwiazd, od Bette Midler po Eltona Johna, i najlepszych inscenizacjach koncertowych w Las Vegas. Co jest mnie w stanie zaskoczyć? Tylko człowiek. Uchodzę za ostrego i kontrowersyjnego zupełnie niesłusznie. Owszem, mogę przesadnie chwalić i lubię to robić, tylko muszę mieć za co. Zwłaszcza gdy na scenie mam do czynienia z zawodowcami.

Ostro oceniasz nie tylko same występy uczestników. Barbarę Kurdej-Szatan skrytykowałeś za emocjonalny wpis o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Dlaczego?

Nie skrytykowałem. To był komentarz, który mógł się nie spodobać. Basi, która jest młodziutką osobą, matką dwojga dzieci, posiadającą 1,5 mln followersów na Instagramie, wydawało się, że jest opiniotwórcza i ma prawo wypowiadać się na każdy temat. Trochę przypominało to opowieści o kosmitach, które zamieszczała na swoich kontach Edyta Górniak. Baśka dostała za to solidnego klapsa. Nie czepiałbym się nawet języka, bo napisała to tak, jakby to była prywatna rozmowa. Tylko trzeba zdawać sobie sprawę, że w przestrzeni publicznej obowiązują inne zasady.

Wiadomo już, że będzie kolejna edycja programu. Nie miałbyś ochoty sprawdzić się w roli uczestnika?

Nie, bo jestem Michałem Wiśniewskim. Nie chodzi o to, że mam o sobie nie wiadomo jak wysokie mniemanie. Nagrałem 20 płyt i nie widzę powodu, dla którego miałbym udawać kogoś innego. Zdecydowanie najlepiej wychodzi mi bycie sobą.

Ale zobaczymy cię jeszcze w „TTBZ”?

Jeśli byłaby taka możliwość, chętnie zasiadłbym w jury po raz drugi. Czy tak się stanie? Zobaczymy, bo w trakcie tej edycji wypłynęła sprawa zarzutów, które postawiła mi prokuratura. Możliwe, że stacja będzie chciała poczekać na wyjaśnienie i prawomocny wyrok.

Paweł Wodzyński/East News

Postawiono ci zarzuty przedłożenia nierzetelnego oświadczenia o dochodach i niespłacenia pożyczki w wysokości 2,8 mln złotych. Zapewniasz, że jesteś niewinny. Jak zamierzasz tego dowieść?

Na razie nie ma aktu oskarżenia, jest to tylko przypuszczenie, że doszło do przestępstwa. Prokuratura musi postawić zarzuty, żeby mieć dostęp do wszystkich dokumentów w sprawie, i głęboko wierzę, że dowody pozwolą na jej umorzenie. W najgorszym wypadku będę się bronił przed sądem. Jeśli mówię, że czuję się niewinny, to jestem niewinny, co nie oznacza, że nie popełniłem błędów czy czegoś nie dopilnowałem. Zwłaszcza że mówimy o sprawie, która miała miejsce nie teraz, ale 15 lat temu. Nie sądzę, że jak zostanę uniewinniony, będę mógł liczyć na pasek w TVN24 (chodzi o pasek na dole ekranu, na którym wyświetlane są ważne wiadomości – przyp. red.). Czarny pasek na oczach dostałem w gratisie. Sprawa SKOK Wołomin dotyczy niemal stu osób, ale ktoś chciał tej aferze dorobić twarz, żeby brzmiała bardziej znajomo, więc ją dorobiono, i jest nią czerwona głowa Michała Wiśniewskiego.

To nie jest pierwsza podbramkowa sytuacja w twoim życiu. Nie ma już chyba rzeczy, z którymi sobie nie poradzisz?

Na pewno takie są. Ciągle powtarzam sobie, że są rzeczy gorsze, których piętna nie jesteś w stanie z siebie zmyć, np. kłamanie przed sądem, potrącenie człowieka czy świadomość, że zrobiłeś komuś krzywdę. Mam zdrową i szczęśliwą rodzinę – to jest dla mnie najważniejsze. Jestem tylko człowiekiem i jest mi wstyd, że dzieci, choć zawsze stoją za mną murem, muszą oglądać czarny pasek na oczach ojca. Nagrywamy teraz z Eti (Etiennette, córka Michała – przyp. red.) utwór „That’s life”, w którym śpiewamy o tym, że musimy czasem upaść na twarz, żeby coś zrozumieć i wytrwać. W tym kraju zrujnować komuś wizerunek można bardzo szybko. Na szczęście nawet z czarnym paskiem na oczach dograłem program „TTBZ” do końca, bez szwanku dla odbioru show.

Instagram

Kłopoty z prawem to świetny test dla wielu relacji. Kto cię wspiera w tym trudnym czasie?

Przede wszystkim żona, rodzina i moi przyjaciele. Żaden z moich kontrahentów też się nie wycofał. Przez ostatnie trzy lata przeżywałem gehennę upadłości, więc zaczynam wszystko od zera. Mam dwie ręce, dwie nogi, sprawną głowę, w której wciąż rodzą się nowe pomysły, w miarę zdrowie – dam radę. Gdybym miał się liczyć z każdą opinią typu: „Tyle w życiu zarobił i wszystko przep…ł” albo „Taki biedny, a przyjeżdża takim, a nie innym samochodem”, już dawno bym zwątpił. A był czas, gdy chodziłem i prosiłem, żeby w zamian za reklamę móc czymkolwiek jeździć. Upadłość nie oznacza, że nie masz co jeść i musisz chodzić w worku po ziemniakach.

Ale jak sam mówisz, byli przy tobie ludzie, którzy nie pozwolili ci upaść i zwątpić.

I tylko dlatego to przetrwałem. Dla nich opłacało się przestać pić, zawalczyć o siebie. Ludzie czasem zarzucają mi, że za bardzo się odkrywam, ale będę to robił, bo wiem, że to może pomóc innym. Cieszę się, że się zaszyłem przed tymi zarzutami, bo kto wie, może bym je zapił? A tak przynajmniej patrzę na świat trzeźwym okiem i przyjmuję wszystko z pokorą. Wielką odwagą jest nie musieć udawać. I mam to szczęście, że nigdy nie musiałem tego robić. Uczę się na swoich błędach i wyciągam z nich lekcje.

Twoja żona Pola napisała niedawno, że wiedząc to, co wie, wybrałaby cię raz jeszcze: „jeszcze milion razy, każdego dnia”. To piękne świadectwo miłości…

To było piękne i wzruszające wyznanie. Nic nie ujmując moim byłym żonom, dzięki Poli czuję, czym jest miłość. Prawdziwa, bezinteresowna. Może dlatego, że i ja się zmieniłem? Jestem innym człowiekiem, niby tym samym, a jednak bogatszym w doświadczenia. To jest teraz moją siłą. Nie chojrakuję, staram się mieć realny wpływ na własny los, dlatego do wszystkiego podchodzę z głową, a nie tylko sercem.

Instagram

Masz świetny kontakt zarówno z dziećmi, jak i z byłymi żonami. Zdradzisz swoją receptę na szczęśliwy patchwork?

Szacunek. Cały nasz patchwork opiera się na wzajemnym ogromnym szacunku. Mam piekielnie inteligentne i wrażliwe dzieciaki. Mimo że często się z nimi nie zgadzam, to zdaję sobie sprawę, że to osoby, które mają prawo o sobie decydować. Jako rodzice nie jesteśmy w stanie zawsze dopilnować, by nie stała im się krzywda. Możemy zrobić wszystko, by to tzw. guzowe zminimalizować. Tylko chory rodzic poświęca dziecku sto procent swojego czasu, kradnąc mu zdolność radzenia sobie samemu.

Jesteś ojcem, który prawi dzieciom kazania?

Moje dzieci są już prawie dorosłe i nie zawsze chcą słuchać. Nie oczekują, że ktoś będzie prowadził je za rączkę. Nie wykładam im swoich mądrości, bardziej staram się służyć radą. Jestem od tego, żeby utwierdzać je w przekonaniu, by nie wstydziły i nie bały się podejmować własnych decyzji, ale miały do mnie tyle szacunku, by zapytać mnie o zdanie. Nawet jeśli popełnią błąd, będą mogły powiedzieć: „Tata mnie ostrzegał, ale nie posłuchałem”. Zamiast rację wolę mieć relacje, dlatego staram się być dla nich przyjacielem i nie stracić z nimi kontaktu.

Zapowiedziałeś, że w lutym Ich Troje wyda ostatnią płytę. Czyżbyś podjął decyzję o zakończeniu działalności zespołu?

Absolutnie nie! Ich Troje będzie istniało do końca mojego życia, dopóki będzie mi się chciało śpiewać i występować. Nawet jeśli Jacek Łągwa zdecyduje się odejść, to w dalszym ciągu jest to moje dziecko, a nie zabija się własnego dziecka. Płyt się już prawie nie wydaje, teraz wszystko trafia do sieci. To będzie nasz 10. krążek, ostatni w formie fizycznej, dziś świat żyje Spotify, YouTube’em i wychodzimy temu naprzeciw.

Rok 2022 zapowiada się bardzo pracowicie. Jakie niespodzianki szykujecie dla fanów?

14 lutego ukażą się płyta i książka. Planujemy też jubileuszową trasę koncertową z finałowym koncertem na tle zamku w Ogrodzieńcu, który wyemituje stacja Polsat. Na scenie pojawią się moje dzieciaki: Xavier i Fabienne, które tańczą w moim zespole. Pewnie nie uwierzysz, ale one nigdy nie słuchały moich przebojów, dopiero teraz, gdy tańczą, odkrywają je na nowo. I to jest super.

Czy Etiennette zaśpiewa z tobą w duecie? Może też wiąże swoją przyszłość ze sceną?

Zobaczymy. Nie życzę jej tak źle, żeby musiała pracować w tej branży, bo to ciężki kawałek chleba. Eti zdała certyfikaty z angielskiego, teraz zdaje japoński, więc będę ją wspierał w tym, w czym czuje się najlepiej.

Z jaką refleksją zamkniesz ten rok?

Chciałbym ponarzekać, ale… nie mam na co. Mam 50 lat, kochającą rodzinę, wielu oddanych ludzi wokół i znów zaczynam od zera. W tym roku urodził się Falco, duma moja i całej naszej rodziny. Cieszę się, że moje dzieci znów widzą mnie szczęśliwego. Skończyła się moja upadłość, co jest dla mnie ważne, bo tłumaczenie się z tego, że jesteś bankrutem, jest megasłabe. W końcu muszę wziąć się do roboty i zbudować dla nas obiecany dom. Przygotowuję 22-odcinkowy projekt programu, w którym pokażę, jak to zrobić od podstaw, ale mam wielu partnerów, którzy mi w tym pomogą.

Nie wierzę! To znaczy, że zobaczymy Michała Wiśniewskiego w roli budowlańca?

Budowlańca, trochę psychologa, ale przede wszystkim faceta, który po upadku stanął na nogi. Będzie też trochę prywaty, bo pracujemy nad tym programem całą rodziną. Czuję się wolny i ta wolność powoduje, że chce mi się wszystkiego z podwójną siłą.

Budowa, remont… Wystawiasz swój związek na ciężką próbę!

Dziś dałbym sobie rękę uciąć, że mój związek z Polą nie ma szansy się rozpaść, bo tak czuję się kochany i tak kocham. Więc sama widzisz, wszystko, co dla mnie ważne, już mam.

Reklama

ROZMAWIAŁA: Magdalena Jabłońska

YouTube
Reklama
Reklama
Reklama