Reklama

Dwadzieścia lat temu, dzięki roli syna Adasia Miauczyńskiego w „Dniu świra”, szturmem wdarł się do show-biznesu i świata aktorskiego. Potem Michał Koterski dostał angaż w serialu Polsatu „Pierwsza miłość” i kilku kasowych polskich produkcjach. Ale wówczas równie głośno co o karierze było o jego uzależnieniu od narkotyków i alkoholu.

Reklama

– Były momenty, kiedy myślałem, że nigdy nie wrócę do żywych. Poprosiłem o pomoc Boga i stał się cud – mówi Koterski.

Dziś, pomagając uzależnionej młodzieży, Michał chce spłacić dług wdzięczności za szansę na nowe życie. Jaki ma na nie plan?

Michał Koterski o swoim kanale Youtube

- Z jaką myślą obudziłeś się dziś rano?

Michał Koterski: Otworzyłem oczy i pomyślałem: „Co to za chory człowiek wstaje o 3:30 rano?”.

- Jechałeś na plan jakiejś nowej produkcji?

MK: Można tak powiedzieć. Konkretnie na siłownię, gdzie kręciłem nowy odcinek na swój kanał na YouTubie, który niedawno uruchomiłem.

- Czyżby zamarzyła ci się kariera influencera?

MK: Nie ukrywam, że namówili mnie do tego znajomi, którzy prężnie działają w sieci. Na początku śmiałem się, że gdzie ja, stary dziad, boomer, jak to teraz mówią, nagle zacznę kręcić własny vlog? Postanowiłem spróbować i odzew był bardzo pozytywny. Pierwszy odcinek obejrzało niemal 100 tys. osób i to mnie zmotywowało do działania.

- I jeszcze możesz na tym zarobić!

MK: Kręcenie vloga absolutnie nie było podyktowane chęcią zarobienia. Szczerze mówiąc, naprawdę dobrze mi się powodzi. Jestem w szczytowym momencie kariery i na brak pracy nie narzekam. Spektakle, kolejne premiery filmowe, serial „Pierwsza miłość”. Ciągnę na oparach energii (śmiech), ale wierzę, że to ma sens. Chciałbym, żeby każdy, kto będzie oglądał mój kanał, uwierzył, że wszystko jest w życiu możliwe. Wystarczy popatrzeć na mnie i moje życie, które na własne życzenie niemal sobie zniszczyłem.

WOJCIECH STROZYK/REPORTER

Zobacz także: Michał Koterski i Marcela Leszczak planują kolejne dziecko! W ich związku nie było łatwo: "Nie potrafiliśmy razem żyć"

Michał "Misiek" Koterski o walce z uzależnieniami

- Wygrałeś walkę z wieloletnim uzależnieniem, choć chyba mało kto wierzył, że ci się uda…

MK: Sam w to nie wierzyłem, przecież brałem w hurtowych ilościach. Mieszałem wszystko naraz. Spróbowałem chyba wszystkich zakazanych substancji psychoaktywnych, które istnieją na świecie. W końskich dawkach, które innych ludzi zabijały. Mój organizm był odporny, nigdy nie przeżyłem żadnej zapaści, nie doznałem uszczerbku na zdrowiu, może dlatego nie umiałem się zatrzymać? Miałem jakąś obsesję… Przeszedłem roczne, półroczne i zamknięte terapie. Zaszywałem się. Nic nie pomagało.

- Mimo to rodzina się od ciebie nie odwróciła.

MK: I jestem jej za to wdzięczny, choć wiem, jakie traumy jej zafundowałem. Ale to na bliskich mogłem liczyć w najgorszych momentach życia i na mojego bliskiego przyjaciela, który jest też ojcem chrzestnym mojego syna Fryderyka. Za każdym razem, kiedy zapraszam go na premierę, czy to filmową, czy teatralną, płacze.

- Z dumy czy ze wzruszenia?

MK: Z obu powodów. Kiedyś ze łzami w oczach powiedział mi: „Umierałeś na moich rękach, a ja nic nie mogłem z tym zrobić. Ani twoja mama, ani tata, ani najbliżsi. Ta bezsilność była ogromnym ciężarem. Pogodziliśmy się w pewnym momencie z tym, że ty tego nie przeżyjesz”. A teraz? Widzi szczęśliwego, „czystego” człowieka.

- To nie jest przypadkiem pozorne szczęście?

MK: Wiele osób mówi mi, że w ogóle się nie zmieniłem i nadal jestem pozytywnie postrzelony. Jasne, też mam dni, kiedy budzę się i przez pierwsze godziny czuję taką rozpacz, że nie chce mi się żyć. Ale nie daję się temu! Przechodziłem w życiu tyle emocjonalnych dolin, że wiem, jak sobie z tym radzić. Głośno mówię o swoich emocjach, uczuciach. Już to potrafię, wciąż chodzę na mityngi dla uzależnionych. Dziś już wiem, że drugi człowiek nie załatwi za mnie moich problemów, a to jest kłamstwo, którym wiele osób się karmi. Nic się nie zmieni, dopóki człowiek sam się nie zmieni i nie podejmie decyzji, że chce zawalczyć o swoje życie i zdrowie.

- Kiedy dotarło do ciebie, że musisz zawalczyć o swoje?

MK: W grudniu minie osiem lat od momentu, kiedy na kolanach z całych sił poprosiłem Boga o siłę. O to, by wyzwolił mnie z kajdan nałogów i zdjął ze mnie ten okrutny ciężar. I stał się cud, doświadczyłem jego łaski. Po 21 latach picia i brania obudziłem się bez trzęsących się rąk i przymusu zażycia. Powstałem z martwych i dostałem drugie życie! Więcej dowodów na istnienie Boga już nie potrzebowałem. Dziś spłacam swój dług wobec Niego, pomagając młodym ludziom, którzy – tak jak ja kiedyś – borykają się z uzależnieniami.

Bartosz Krupa/Dzien Dobry TVN/East News

Zobacz także: Marcela Leszczak i Misiek Koterski są znowu razem. Co modelka sądzi o jego rozstaniu z Dagmarą Bryzek?

Michał Koterski o pomocy młodym ludziom borykającymi się z uzależnieniami

- Na czym dokładnie polega twoja pomoc?

MK: Odpowiadam na wezwania różnych placówek: wychowawczych, domów dziecka czy domów poprawczych. Bywam gościem dni młodzieży organizowanych przez księży. Jeżdżę po tych miejscach ze świadectwem osoby, której się udało. Przynosi to bardzo dobre rezultaty.

- Jak te dzieciaki na ciebie reagują?

MK: Bardzo pozytywnie, bo opowiadając o swoich doświadczeniach, staję się dla nich kimś wiarygodnym. Nie staram się być mentorem – niczego im nie każę, nie mówię, co mają robić albo jak żyć.

- Opowiadasz im wyłącznie o uzależnieniu?

MK: Nie tylko. Rozmawiamy o lękach, które w nas siedzą – przed szkołą, oceną, wstydem. Ja też nie radziłem sobie z emocjami, bo nikt mnie nie nauczył sobie z nimi radzić. Jestem z rodziny, gdzie alkohol zawsze był problemem. Mój ojciec jest alkoholikiem, dziś całe szczęście już niepijącym. Jego ojciec zapił się na śmierć. Kiedyś poprzysiągłem sobie, że taki nie będę. I owszem, może nie alkohol, ale za to inne uzależnienia prawie mnie wykończyły.

- Czego z tamtego okresu żałujesz najbardziej?

MK: Nie pamiętam kilkunastu lat z mojego życia i to jedyne, czego żałuję. Dziś mam inne priorytety. Chcę być fair wobec siebie i przeżyć życie namacalnie, bez żadnego odurzania. Pozwalam sobie na cały wachlarz emocji. Mam prawo płakać, przeżywać radości i smutki, śmiać się i być wkurw…ym na cały świat. I to jest życie!

Michał Koterski o synku i związku z Marcelą Leszczak

- Które budujesz na solidnych fundamentach.

MK: To prawda, bo wszystko, co mnie najlepszego spotkało w życiu, zdarzyło się na trzeźwo. Miłość do Marceli, choć burzliwa, bo rozstawaliśmy się już trzy razy, i narodziny naszego syna Fryderyka. Związek z Marcelką to moja pierwsza relacja na trzeźwo, w której skonfrontowałem się z tym, co czuję. Nie zawsze może sobie poradziłem i wyrobiłem się w tych uczuciach na zakrętach, ale nigdy się nie poddałem. Mój syn jest moim największym sukcesem i nagrodą, jakie otrzymałem.

- I twoim oczkiem w głowie.

MK: Miłości do niego nie potrafię opisać słowami. Fakt, że urodził się zdrowy, że nie zapłacił ceny za moje 21 lat wyniszczającego życia, to też jest cud.

- Jak sam wspomniałeś, z Marcelą kilka razy się rozstawaliście. Kiedy zrozumiałeś, że to właśnie z nią chcesz tworzyć rodzinę?

MK: Sam wychowałem się w rozbitej rodzinie i zawsze marzyłem, żeby stworzyć pełną i szczęśliwą. Tym bardziej że mój Frysio urodził się jako pierwszy Koterski w trzeźwej rodzinie. Przełamał sztafetę pokoleń. Niestety to mi się nie udało. Po pierwszym rozstaniu z Marcelą miałem poczucie totalnej porażki. Kochaliśmy się, ale nie potrafiliśmy razem żyć. Gdy nie byliśmy ze sobą, nie było szachowania dzieckiem. Marcela sama zabiegała, żebym mimo rozstania miał kontakt z Frysiem, i to było cudowne. Często dostosowywała się do mnie, do mojej pracy, nie musiałem z niczego rezygnować. Każde z nas próbowało ułożyć sobie życie z kimś innym, ale zrozumieliśmy, że w każdym związku jest taka sama praca do wykonania i nie ma dróg na skróty. Jak dalej będzie między mną a Marcelą? Życie na pewno ma dla nas jakiś scenariusz. Czy do grobowej deski? Zobaczymy.

Pawel Wodzynski/East News

Zobacz także: Misiek Koterski szczerze o alkoholu i ciężkim uzależnieniu. Gwiazdy komentują poruszający wpis aktora

Michał Koterski o serialu "Pierwsza Miłość" i marzeniu aktorskim

- „Pierwsza miłość” to twój kolejny długoletni związek – serial obchodzi 18. urodziny. Nie znudziłeś się jeszcze rolą „Kaśki”?

MK: „Pierwsza miłość” jest moją miłością dlatego, że była ze mną na dobre i na złe. Przyjęto mnie do obsady, kiedy naprawdę byłem w złym stanie psychicznym i moja choroba hulała na wszystkie strony. Dostałem od całej ekipy ogromne wsparcie i bardzo się z nią zżyłem.

- Nigdy nie chciałeś odejść z produkcji?

MK: Wielokrotnie słyszałem od kolegów aktorów, że powinienem, bo to już nie wypada. Rozumiesz, Gierek w „Pierwszej miłości”… Ale mam to gdzieś! Dla mnie, mimo wszystkich sukcesów, najważniejsi są drugi człowiek i moje samopoczucie. A ja uwielbiam jeździć do Wrocławia na plan i spotykać się z tymi ludźmi. A „Kaśkę”, mojego bohatera, traktuję jak najlepszego kumpla. Ja wiem o nim wszystko, on wie wszystko o mnie i bardzo przyjemnie jest go grać.

- Są jeszcze role, o których marzysz?

MK: Jestem osobą, która potrzebuje nowych wyzwań. Jeśli miałbym przyjąć jakąś nową rolę, to chciałbym zagrać jedną postać.

- Jaką?

MK: Roberta Kubicę! Bo ciągle słyszę, że mam ku temu warunki. Kiedyś przymierzałem nawet jego kask i wszedł na moją głowę, co się jeszcze nikomu nie zdarzyło. Chyba jestem naznaczony.

Artur zawadzki reporter

Michał Koterski o drugim dziecku!

- A nie chciałbyś się sprawdzić znów jako tata?

Reklama

MK: Do niedawna Marcela nie chciała słyszeć o drugim dziecku, bo bardzo źle przechodziła ciążę z Frysiem, choć ja naciskałem, żebyśmy szybko mieli drugie dziecko. Dziś to ona przebąkuje, że może jednak, że teraz jest dobry czas? I ja jestem na to gotów. Sam byłem jedynakiem, więc chętnie podarowałbym Frysiowi na gwiazdkę piękny prezent w postaci brata lub siostry.

misiekkoterski
Reklama
Reklama
Reklama