Marta Manowska ostatnio wybrała się w miesięczną podróż do Wietnamu i Kambodży. Spytaliśmy ją, dlaczego zdecydowała się pojechać tam kompletnie sama i czy się nie bała? Przecież zawsze podróżowała bezpiecznie, w grupie znajomych. Dlaczego teraz wybrała się sama?

Reklama

A tym razem nikt z moich znajomych nie mógł jechać w jedynym możliwym dla mnie terminie. Postanowiłam więc zaryzykować. Ale już w samolocie Aeroflotu okazało się, że nie będę sama. Podeszło do mnie pewne małżeństwo, bo kojarzyli moją twarz z programu „Rolnik szuka żony”. Spędziliśmy razem kilka godzin w China Town w Bangkoku. W Ho Chi Minh poznałam dziewczynę, która niosła polską gazetę. Poza tym zauważyłam, że samotne podróżowanie uzależnia. Czujesz się wolna i niezależna.

Spytaliśmy też Martę Manowską, czy przydarzyła jej się w Azji jakaś niebezpieczna sytuacja, czy kiedykolwiek czuła się zagrożona? (Zobacz: Jak znaleźć tanie wakacje za granicą?)

Szczerze mówiąc, nie. Założyłam sobie, że po zmroku nie będę wychodzić na ulicę, i tego się trzymałam. A bałam się tylko raz! To było, kiedy jechałam kilkoma autobusami przez 24 godziny z Đà Lat przez Ho Chi Minh w Wietnamie do Siĕm Réab w Kambodży. Był chiński Nowy Rok, a ja podróżowałam bez dolarów i rieli kambodżańskich. Autobusy odjeżdżały jeden za drugim i nigdzie nie było bankomatu. Zaopiekowali się mną
życzliwi ludzie. Podzielili się jedzeniem, dali napić wody. Nikt z nich nie mówił po angielsku. Kiedy pytałam, o której godzinie dojedziemy na miejsce, rysowali patykiem na piachu. Byli wyjątkowo sympatyczni, ale ja
właśnie wtedy jedyny raz trochę się bałam. Nie miałam zasięgu i nie mogłam wysłać rodzinie SMS-a, że ze mną wszystko w porządku. Martwiłam się więc, że oni się martwią.

Więcej na ten temat przeczytacie w nowym dodatku wakacyjnym magazynu "Party". Oraz na blogu gwiazdy.

Marta Manowska w szkole w Kambodży

Zobacz także
blog prywatny

Marta Manowska w Wietnamie

blog
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama