Reklama

Jako kabareciarz i stand-uper bawi widzów do łez. Nam Mariusz Kałamaga zdradził, co go naprawdę śmieszy i czy żałuje, że zrzucił słynny żółty sweterek. Przez wiele lat był frontmanem kabaretu Łowcy.B. Mimo ogromnej popularności zdecydował się jednak rozstać ze swoim symbolem scenicznym – charakterystycznym żółtym sweterkiem.

Reklama

Doszedłem do wniosku, że są jeszcze inne ciuchy, które chętnie bym poprzymierzał – mówi w rozmowie z "Party" Mariusz Kałamaga (38), który teraz sprawdza się w kolejnych rolach – prezentera radiowego w stacji RMF FM i prowadzącego show Polsatu "Śpiewajmy razem. All Together Now".

Nam Mariusz zdradził, jak mu się pracuje z Beatą Kozidrak i z czego sam najchętniej się śmieje.

Trzy lata temu niemal całkowicie zniknąłeś z show-biznesu. Dziś wracasz w nowej roli – prowadzącego show "Śpiewajmy razem. All Together Now".

– Mam wrażenie, że ani specjalnie się nie wycofywałem, ani teraz specjalnie nie wszedłem na nowo do show-biznesu. Po prostu realizowałem swoje mniej komercyjne projekty. Od ponad trzech lat współprowadzę poranną audycję w radiu RMF FM i występuję na scenach stand-upowych. Teraz miałem ochotę na mały romans z telewizją, a skoro pojawiła się fajna propozycja, to postanowiłem z niej skorzystać.

Twoją kandydaturę poparła sama Beata!

– Doszły mnie również takie słuchy i nie ukrywam, że było to bardzo miłe! Zwłaszcza że z panią kapitan nie znaliśmy się wcześniej. Pewnie byłem najmniejszym złem (śmiech) albo może pani Beata znała mnie z moich wcześniejszych kabaretowych działań? Po raz pierwszy spotkaliśmy się na odcinku próbnym i złapaliśmy fajny kontakt. Pani Beata okazała się osobą z dużym poczuciem humoru, dużym dystansem do siebie, otwartą. Fajnie, że ma ochotę uchylić rąbka tajemnicy i pokazać, jaka jest naprawdę, a przy okazji trochę się pośmiać.

Dyrektor programową Polsatu Ninę Terentiew pieszczotliwie nazywasz "panią Ninją". Dla Beaty też masz już jakieś określenie?

– Bo pani Ninja to cichy, ale bardzo skuteczny wojownik, który od lat rzuca swoimi gwiazdkami i potrafi nimi odpowiednio żonglować (śmiech). Z Beaty śmiałem się, że pracuje na Orlenie i zbiera punkty Vitay.

Dlaczego?

– Ponieważ ona zawsze wszystkich serdecznie wita! Oczywiście mam i do pani Niny, i do pani Beaty ogromny szacunek. Myślę, że osoby ich pokroju bywają zmęczone traktowaniem ich z wysokiego C. Jestem komikiem, który nie boi się przesuwać granic. Ale moim celem nie jest nigdy obrażanie kogoś, tylko wywołanie uśmiechu na jego twarzy.

A z czego ty sam najchętniej się śmiejesz?

– Z prozy życia codziennego. Lubię też humor absurdalny. Natomiast ważnym dla mnie tematem w stand-upie są osoby niepełnosprawne. Nasz kraj jest bardzo do tyłu ze świadomością o takich osobach. Nie wiemy, jak się wobec nich zachowywać. Uważamy, że nie można się z nich śmiać, bo są skrzywdzone przez los. Od 16. roku życiu pomagam niepełnosprawnym i współpracuję z nimi. Tak naprawdę to, jaką jestem dziś osobą, jakie mam podejście do ludzi, do żartu zawdzięczam w dużej mierze im. Nauczyli mnie dystansu, pokory, umiejętności śmiania się z siebie. Stąd pozwalam sobie na ten temat mówić w dość mocny sposób.

Masz swój ulubiony gag?

– To nawet nie gag, tylko autentyczna sytuacja, która przydarzyła się mojemu przyjacielowi, który ma porażenie mózgowe i porusza się na wózku inwalidzkim. Podszedł do niego ksiądz i powiedział: "Nie martw się, synu, Bóg tak naprawdę cię kocha". A on na to: "Ciekawe, co by było, jakby mnie, k..., nie lubił!". To pokazuje, że osoby niepełnosprawne mają często do siebie więcej dystansu niż my sami.

Zobacz także: Igor Kwiatkowski też odchodzi z "All together now"! Czy wróci do kabaretu?

Sam też bywasz obiektem żartów?

– Jasne! Przyzwyczaiłem się już i do żartów, i do krytyki na swój temat. Nie wiem, skąd się bierze przekonanie, że jak jesteś do wszystkiego, to jesteś do niczego. Wiele osób pytało mnie, po co mi program "Śpiewajmy razem. All Together Now". Podobnie było przy "Tańcu z gwiazdami". A ja się cieszę, że ciągle mam szansę spróbować czegoś nowego i poznawać niesamowitych ludzi. W nosie mam opinię, czy coś wypada, czy nie. Martwi mnie zawiść, wręcz pogarda dla osób, które mają ochotę raz w życiu np. włożyć smoking i zatańczyć tango albo zmierzyć się z setką jurorów na ścianie.

Usłyszałeś kiedyś, że się sprzedałeś?

– Wiele razy. Zwłaszcza gdy środowisko kabaretowe zamieniłem na scenę stand-upową. Ale jeśli miałbym się martwić, co pomyślą koledzy z branży, stałbym w miejscu. Udział w programach rozrywkowych, wywiad do "Party" – wiesz, takie rzeczy niezależnym artystom nie przystoją (śmiech).

Czego więc ludzie od ciebie oczekują?

– Od komika z reguły oczekuje się, że zawsze będzie sypał dowcipami jak z rękawa. I tak też często jest. Ale mamy tyle samo problemów co inni ludzie, artyści. Mnie również nie zawsze jest do śmiechu. Mam mnóstwo problemów, ale moją pracą jest bycie pozytywnym i zabawnym gościem, dlatego bywa też, że robię dobrą minę do złej gry.

Dlaczego nigdy nie porzuciłeś rodzinnego Śląska dla Warszawy?

– Ponieważ Śląsk ma inne, kuszące mnie wartości, czyli moją rodzinę i przyjaciół. Jest mi tu dobrze. Aczkolwiek wiem, że przez to, że rzadko bywam w Warszawie, sporo mnie omija. Nie jestem osobą, która się pcha, bierze udział w wyścigu szczurów. Lubię robić wszystko na swoich zasadach.

Jakie to są zasady?

– Jeśli ktoś chce mnie jako prowadzącego, to musi zaakceptować to, że jestem Mariuszem Kałamagą. Facetem, który robi błędy gramatyczne, który potrafi coś palnąć, zanim pomyśli, który nigdy nie da sobie

ufarbować siwych włosów, żeby lepiej wyglądały w telewizji. Nie czytam z kartki. Ani cudzych, ani swoich tekstów. Wszystko, co mówię, rodzi się w głowie w danej chwili.

Zobacz także: Beata Kozidrak nie chce, by w show śpiewano jej piosenki! Zobaczcie, dlaczego

Nigdy nie żałowałeś, że porzuciłeś słynny żółty sweterek i kabaret Łowcy.B?

– Nie, wręcz przeciwnie. I dziś już wiem, że nie należy bać się zmian. Gdy kończyłem przygodę z żółtym sweterkiem, nie miałem na siebie konkretnego pomysłu. Wypaliłem się w tym. Dałem sobie szansę i dostałem wiatru w żagle. Dzięki temu sporo zmieniło się w moim życiu, także osobistym, na lepsze. Mam więcej czasu dla bliskich, dla mojej córki, sam decyduję, gdzie i w czym biorę udział.

Wreszcie możesz być tatą na pełny etat?

– Nie ma nic piękniejszego niż bycie rodzicem. Codziennie staje przed tobą ktoś, kto jest najważniejszy, dla kogo wyzbywasz się egoizmu i chcesz być najlepszą wersją siebie. Moja córka daje mi mnóstwo szczęścia i zapału do tego, by dalej się rozwijać i tworzyć. I tak też zamierzam robić. Chciałbym, aby Amelka była ze mnie dumna!

Oglądacie "Śpiewajmy razem. All Together Now"?

Mat. prasowe

Czy Mariusz Kałamaga sprawdza się w roli prowadzącego?

Mat. prasowe
Reklama

Zobacz także: Nie będzie filmu o Beacie Kozidrak! Dlaczego? Zdradza sama wokalistka!

Reklama
Reklama
Reklama