Reklama

Małgorzata Braunek walczyła z chorobą nowotworową od połowy ubiegłego roku. Nie rezygnowała jednak z pojawiania się na planie serialu, gdzie ostatnie sceny grała już w peruce. Kilka miesięcy temu, pojawiła się informacja, że raka udało się pokonać - jak się okazało dwa miesiące później, była to przedwczesna radość. Choroba wróciła, a najbliższi aktorki robili wszystko, żeby pomóc jej w zebraniu niezbędnych na leczenie funduszy. Niestety dziś rano aktorka zmarła. Przypomnijmy: Małgorzata Braunek nie żyje. Aktorka przegrała walkę z chorobą

Reklama

Rok 1978 był z pewnością przełomowy w życiu aktorki. To właśnie wtedy zdecydowała się porzucić świetnie rozwijającą się karierę aktorską i przejść na buddyzm. Praktykę medytacji rozpoczęła rok później. Kolejne lata przynosiły nauki u największych mistrzów zen, które w 1999 roku sprawiły, ze Braunek została kapłanem zen mającym prawo do udzielania ślubów i pochówków.

Bo ja nie dlatego odeszłam z zawodu, że postanowiłam zostać buddystką, ale dlatego, że chciałam coś ze sobą zrobić. Kiedy zaczynałam pracę, miałam tylko jeden cel: być dobrą aktorką. Nigdy nie chciałam być gwiazdą, to mnie bardzo deprymowało. Jednak moja kariera potoczyła się szybko, może nawet za szybko. Musiałam więc ją zastopować. To nie było tak, że nadawałam się tylko i wyłącznie na terapię – choć i w niej szukałam ratunku. Potrzebowałam jednak czegoś głębszego, więc zakotwiczyłam w praktyce buddyjskiej. - mówiła w wywiadzie dla poradnikzdrowie.pl

Na ekrany kin powróciła z impetem dopiero w 2005 roku - za rolę w "Tulipanach" otrzymała nagrodę Orła dla najlepszej aktorki. Wciąż jednak w jej życiu obecny był buddyzm - starała się codziennie medytować i nie jeść mięsa. Prowadziła zdrowy tryb życia, który niestety nie uchronił jej przed chorobą.

Według buddystów, ciało to tylko stan przejściowy. Na jednym z forów, określają je mianem pożyczonego samochodu, którego nie oddajesz, ale wymieniasz. Ze względu na różne tradycje, pogrzeby w buddyzmie różnią się od siebie. Ciała jednak zazwyczaj poddawane są kremacji. Najwięcej emocji budzi tzw. pogrzeb powietrzny w którym nie pali się zwłok i nie zakopuje się ich w ziemi. Ciała zmarłych dzielone są na części i porzucane na pustkowiu, gdzie zajmują się nimi sępy. Dodatkowo buddyzm tybetański naucza, że przez 49 dni po śmierci, nie powinno się dotykać ciała zmarłego, żeby nie zawrócić strumienia jego świadomości.

W polskich realiach, najbardziej prawdopodobne wydaje się skremowanie zwłok. O tym czy tak będzie wyglądał pogrzeb Braunek, zadecyduje prawdopodobnie jej rodzina.

Zobacz: Nie tylko Braunek wybrała inną wiarę. Kto jeszcze?

Reklama

W co wierzą polskie gwiazdy:

Reklama
Reklama
Reklama