Jej kariera muzyczna nabiera tempa. Choć Maja Hyży (32) niedawno urodziła czwarte dziecko, wcale nie zamierza zwalniać. Przeciwnie! Nagrywa płytę i chce wystartować w preselekcjach do Eurowizji. Pod koniec roku wspólnie z partnerem Konradem Kozakiem planowali podróż na Bali, aby na plaży wziąć ślub. Na jakim etapie są przygotowania weselne?

Reklama

Maja Hyży odwoła ślub z partnerem? WYWIAD!

Ostatnio paparazzi sfotografowali cię w salonie sukien ślubnych Izy Janachowskiej. Pomogła ci wybrać wymarzoną kreację?

Rzeczywiście gościłam ostatnio w jej ślubnym królestwie. Nagrywałyśmy nowy odcinek programu Izy, którego będę bohaterką, a przy okazji mogłam poprzymierzać naprawdę zjawiskowe suknie ślubne. Wspólnie wybierałyśmy moją wymarzoną i udało się taką znaleźć, ale… wcale nie jestem pewna, że to właśnie w niej pójdę do swojego ślubu.

Dlaczego?

Niby zdecydowałam się na suknię, która najlepiej wpasowuje się w klimat plażowego wesela – w stylu boho, ze zwiewnymi rękawami wykończonymi delikatną koronką. Ale zastanawiam się, czy nie lepsza byłaby zupełnie prosta stylizacja, która sprawdzi się przy mocnym słońcu, piasku i morskiej bryzie.

Nie zostało ci dużo czasu, wasz ślub na Bali ma się odbyć pod koniec października.

Taki był pierwotny plan. Myślałam, że po narodzinach Zosi, naszej drugiej córeczki, uda nam się dopiąć wszystkie szczegóły i formalności. Niestety przeliczyliśmy się. Przygniotły nas domowe obowiązki, bo mamy naprawdę dużą rodzinę: nas dwoje, moi synowie Wiktor i Alexander, Tosia i Zosia, a bywa u nas jeszcze Blanka, córka Konrada. Więc zamiast na ślubie musiałam skupić się na ogarnięciu tej gromadki i spraw zawodowych.

Czy to znaczy, że odwołaliście uroczystość?

Absolutnie nie! Po wielu długich rozmowach doszliśmy do wniosku, że trzeba ją odłożyć w czasie. Tak z reguły robią pary, które nie są pewne swoich uczuć albo przechodzą kryzys. Zapewniam, nas to nie dotyczy i absolutnie nie należy doszukiwać się w naszym związku żadnego kryzysu! (śmiech) Jasne, że jak każda para czasem się kłócimy, miewamy lepsze i gorsze dni, ale to nie zmienia naszej decyzji o ślubie. Jesteśmy razem, kochamy się i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić.

Zobacz także

Macie już wyznaczoną nową datę ślubu?

Nie mamy jeszcze konkretnego terminu, ale obstawiamy przyszły rok. Jedno jest pewne: nie zrezygnujemy z Bali. Jeśli mam powiedzieć „tak”, to tylko tam. A że jest to dość kosztowna impreza, musimy popracować i odłożyć trochę pieniędzy.

Chcieliście z Konradem zainwestować w dom. Te plany też przekładacie?

Ciągle szukamy, ale jeszcze nie znaleźliśmy nic odpowiedniego. Mieliśmy na oku kilka nieruchomości. Niestety ceny w Warszawie są zabójcze, a przy galopującej inflacji boimy się brać kredyt. Mamy nowego członka rodziny na pokładzie, więc trochę zaczyna nam brakować miejsca w mieszkaniu, ale się nie poddajemy.

Narodziny Zosi były dużą rewolucją?

Absolutnie nie. Tosia jest jeszcze malutka, ma dopiero dwa lata, więc nie zdążyliśmy wyjść z pieluch (śmiech), a ja z macierzyńskiego rytmu. Mogłam ją już zostawić na dłuższy czas z tatą i pracować, a z Zośką, z racji tego, że karmię piersią, jesteśmy nierozłączne. Nawet na koncertach.

A występów masz rzeczywiście dużo! Kto wtedy zajmuje się Zosią?

Z reguły jeździ ze mną Konrad albo korzystamy z opieki niani. Ale bywa i tak, że Zosią zajmuje się mój menedżer Marcin, który jest świetnym wujkiem (śmiech).

Na scenę wróciłaś zaledwie dwa tygodnie po porodzie. Nie żałujesz, że tak szybko?

Żałuję, że tak długo czekałam! (śmiech) Gdy wróciłyśmy ze szpitala, złapał mnie baby blues. Fizycznie bardzo szybko doszłam do siebie, ale nie mogłam się ogarnąć psychicznie – burza hormonów zrobiła swoje. Popłakiwałam, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Kiedy poszłam na pierwsze spotkanie zawodowe, poczułam, że praca jest w moim przypadku najlepszym lekarstwem. Nie będę ukrywać, że bardzo tego potrzebowałam! Muszę czuć, że mam natłok pracy, deadline’y, bo jak mam za mało obowiązków, czuję niepokój. Nie potrafię odpoczywać. Kiedy mam poleżeć godzinę, dostaję fioła, bo w głowie mam sto tysięcy myśli, na co mogłabym ten czas wykorzystać. Moja przyjaciółka nazywa mnie harpaganem!

Jak dzieciaki przyjęły narodziny Zosi? Tosia rywalizowała z nią o twoje względy?

Chłopcy bardzo czekali na Zosię. Kiedy płacze, nie zamykają się w pokoju, tylko przybiegają i pytają, w czym pomóc, albo dają jej smoczek. Pomagają mi przy kąpieli, noszą ją na rękach, kiedy np. muszę odebrać ważny telefon. Tosia była oczkiem w głowie całej naszej rodziny. Śmiałam się, że jest „cycusiem mamusi”,bo chodziła za mną krok w krok i niebchciała rozstawać się nawet na minutę. Kiedy jechałam rodzić, bałam się, bo to było nasze pierwsze dłuższe rozstanie.

Które ty przeżyłaś dużo bardziej niż ona?

Dokładnie! Przepłakałam swoje, bo Tosia cały czas o mnie wypytywała. Zanim wróciłyśmy ze szpitala z Zosią, kupiłam jej prezent od młodszej siostry. Jej reakcja przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Gdy zobaczyła bobasa, zaczęła go całować, przytulać, chciała nosić na rękach. A tak się martwiłam, czy zaakceptuje Zosię. Jak się okazało, niepotrzebnie.

Nie było żadnych scen zazdrości?

Zdarza się, że Tosia wstanie lewą nogą. Kiedy zobaczy, że karmię Zosię, wścieka się i natychmiast domaga się uwagi. Dobrze czytam jej emocje i wiem, czego potrzebuje. Nie każę się jej odsunąć i uspokoić, tylko „przygarniam” i wolną ręką przytulam. Potem odkładam Zośkę do łóżeczka i mamy swój czas z Tosią, żeby nie czuła się odrzucona. Jeśli potrzebuje spać ze mną, też jej pozwalam. Nie chcę, by czuła, że teraz ma mnie mniej.

Konrad sprawdza się w roli ojca?

Świetnie daje sobie radę, w końcu jest tatą trzech księżniczek! Mogę na nim polegać. Kiedy muszę wyjść na spotkanie, nie boi się zostać z dziewczynkami sam. Nie miga się od domowych obowiązków.

Wiktor i Alexander wciąż mają z nim tak dobry kontakt?

Momentami mam nawet wrażenie, że lepszy niż ze mną! Z Konradem lubią pogadać o dziewczynach i piłce nożnej. Chłopcy marzą o karierze piłkarskiej, dlatego z moim byłym mężem Grzegorzem zapisaliśmy ich do warszawskiej Akademii Juventusu Turyn, gdzie trenują cztery razy w tygodniu.

Tobie pozostaje rola złego policjanta?

Ale wcale nie jest mi z tym źle. Konrad nie jest ich ojcem, tylko partnerem mamy. Ważne jest, żeby się dobrze rozumieli. Wiadomo, że czasem muszę ustawić całą trójkę, ale wiem, że nie mają mi tego za złe. Wiedzą, że jestem ich najukochańszą mamą, i skoro mi powtarzają, że jestem jedyna i najlepsza na świecie, to nie jest aż tak źle.

Ale oprócz macierzyńskiego masz na koncie inny sukces: w rankingu najcenniejszych kobiecych marek osobistych „Forbes Women” zajęłaś 87. miejsce.

Nie mogłam w to uwierzyć! Jest to dla mnie ogromne wyróżnienie i zaszczyt, że znalazłam się wśród tak znakomitych nazwisk jak Iga Świątek czy Anna Lewandowska. I sukces, którym warto się chwalić, bo niejedna kobieta z show-biznesu chciałaby się w tym rankingu pojawić.

Dodatkowa motywacja do działania.

Jasne, bo spełniło się jedno z moich marzeń. Nad swoją marką pracuję od lat i nie zamierzam przestać. Chcę piąć się ku górze. Lubię wyzwania, dlatego poprzeczkę stawiam sobie wysoko – chcę się w tym rankingu jeszcze pojawić, tylko kilka pozycji wyżej. Mam nadzieję, że uda mi się też wypuścić soulową płytę, nad którą intensywnie pracuję. Podobnie jak nad singlem, z którym chcemy wystartować w preselekcjach do Eurowizji.

To prawda, że będziesz przy nim pracować z muzykami Dawida Podsiadły?

Zgadza się, będziemy próbowali wspólnie stworzyć coś na tyle fajnego i oryginalnego, żebyśmy mogli godnie reprezentować Polskę. Nie nastawiam się jakoś specjalnie, żeby zaoszczędzić sobie rozczarowań, ale chcę powalczyć. Niezależnie od efektu czuję, że będzie to megaprzygoda, więc… trzymaj za mnie kciuki!

Konrad nie jest zazdrosny o twoje sukcesy?

Przeciwnie, to on popychał mnie do działania, gdy miałam chwile zwątpienia. Cały czas mi powtarza, że nawet jeśli nie wszystko zawsze idzie po mojej myśli, nie mogę się poddać. On wie, że muzyka jest moim życiem i oprócz macierzyństwa to jedyna rzecz, która daje mi spełnienie. Każdy mój sukces jest też jego sukcesem i wspólnie je świętujemy.

W ciąży zaczęłaś eksperymentować z wizerunkiem. Teraz też stawiasz na coraz odważniejsze stylizacje. Skąd te zmiany?

Wcześniej nie miałam takiej możliwości. Teraz czuję, że te zmiany są naturalnym następstwem rzeczy, które się przez lata w moim życiu wydarzyły. Mam swój beauty team, który dba, żebym na scenie wyglądała dobrze, a ja nie boję się modowych i makijażowych eksperymentów. Skończyłam 30 lat i wreszcie czuję, że to mój czas! Otworzyłam się na nowe, przestałam wszystko analizować, bo to mnie blokowało. Wreszcie polubiłam i zaakceptowałam siebie taką, jaka jestem. Choć jeszcze nie w stu procentach, bo te demony czasem nadal mnie dopadają.

Z czym miałaś największy problem?

Walcząc o zdrowie, przeszłam kilkanaście operacji, które zostawiły na moim ciele wiele blizn. Choć opowiadają moją historię, długo nie mogłam na nie patrzeć. Dziś ich nie zauważam. Umiem ubrać się tak, żeby ukryć mankamenty i czuć się dobrze.

Jakie mankamenty? Wyglądasz pięknie!

Dzięki, ale uważam, że trochę za chudo. Ważę 45 kilogramów i ciągle nie mogę przytyć. Ale jestem zdrowa i oby tak zostało!

Reklama

Zobacz także: Grzegorz Hyży napisał utwór do swojej byłej żony?! Maja Hyży komentuje! Opowiedziała o ich relacjach

East News
Reklama
Reklama
Reklama