Reklama

Osoba Magdaleny Ogórek w kampanii prezydenckiej wzbudziła wiele emocji. Po zakończeniu pierwszej tury zamieszanie wokół kandydatki postanowił wykorzystać Kuba Wojewódzki, który wkręcił polityk w zabawną sytuację. Zobacz: Ogórek dostała propozycję sesji w Playboyu. Postawiła jeden warunek

Reklama

Program wyborczy Ogórek widocznie nie wzbudził zainteresowania wśród społeczeństwa, a wokół niej pojawiało się wiele kontrowersji. Zarzucano również kandydatce, że odcina się od partii, która ją wspiera, a przy tym nie docenia ich wkładu finansowego w kampanię. Dzisiaj, kiedy jest już pewne, że Magdalena Ogórek nie obejmie urzędu prezydenta, postanowiła zdradzić kulisy porozumienia z SLD:

Gdy otrzymałam propozycję od SLD, że wesprze mnie w wyborach, podjęłam ryzyko dołączenia do grona pań, które wcześniej walczyły o prezydenturę. Wyraziłam zgodę tylko pod warunkiem, że startuję jako kandydat niezależny (bo moje poglądy tylko w części są zbieżne z programem SLD, o czym wszyscy wiedzieli), że sama będę mogła wybrać sztab spośród znanych mi ludzi. SLD obiecało, że zbierze podpisy i dodatkowo wesprą kampanię finansowo. Ustaliliśmy, iż ja będę odwoływała się do wszystkich obywateli, natomiast do elektoratu SLD będzie odwoływała się wyłącznie partia. Z kolei ja obiecałam, że bez względu na ilość i siłę ataków na mnie, nie wycofam się z wyborów. Więcej ustaleń nie było i dodam w tym miejscu, że nigdy nie rozmawiałam z nikim o starcie w wyborach parlamentarnych z listy SLD - napisała na natemat.pl

Po przedstawieniu założeń wyznała jak było naprawdę:

Z chwilą, gdy podpisałam pełnomocnictwa, nagle powstał sztab, złożony wyłącznie z ludzi, wyznaczonych przez SLD. Ani jedna osoba nie była ode mnie. Pełnomocnik finansowy nie odbierał telefonów, albo nie udzielał żadnej odpowiedzi. Przez pierwsze dwa miesiące budżet, jaki był do dyspozycji, to 0 zł. O tym, jaki był końcowy budżet, dowiedziałam się z mediów. Poinformowano mnie, że zapłacą za nakręcone spoty TV i pozostałe materiały pod warunkiem, że zrezygnuję ze swojej strategii i będę jeździć do lokalnych baronów. Byłam bez wyjścia, bo nie miałam nikogo w sztabie, a zrealizowane materiały były nieopłacone. Dalej to już były tylko przepychanki, nie kampania. Przegrana z 1% czy 15% to i tak przegrana. Tak więc zrezygnowałam z kampanii i jeździłam już tylko do ludzi aparatu dziękować za głosy, bo codziennie mnie naciskali, że jestem im to winna.

Spodziewaliście się tego?

Zobacz na Polki.pl: Kim jest Magdalena Ogórek?

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama