Magda Gessler w szczerym wywiadzie o diecie, filmie i swoim szalonym życiu!
"Nigdy nie będę stateczną kobietą z krótkimi włosami" - mówi w "Party" Magda Gessler! Co zdradziła nam na temat diety, filmu i dzieciach?
Uratowała od upadku już ponad 300 biznesów i na tym nie poprzestanie, bo do „Kuchennych rewolucji” z prośbą o pomoc wciąż zgłaszają się kolejni restauratorzy.
– Gastronomia przeżywa kryzys. Pandemia nie ułatwia mi zadania, ale zrobię wszystko, by ich restauracje przetrwały. Mój zakon smaku nigdy się nie poddaje – mówi Magda Gessler (68).
Gwiazda wymyśla nie tylko nowe lokale. Jej córka Lara ma rację: Magda jest wciąż w ruchu i nieustannie wyznacza sobie nowy „challenge”, którym zadziwia świat. Jakie wyzwania stawia przed sobą w tym roku?
Zobacz także: Będzie ślub u Gesslerów! Zachwycona Magda Gessler pisze: "Tyle na sercu ciepła czuje"
Wywiad z Magdą Gessler
Z urlopu na Sri Lance przyjechała pani prosto na plan 23. sezonu „Kuchennych rewolucji”. Z naładowanymi bateriami?
Nawet kilka dni spędzonych z moim mężem Waldkiem (Kozerawskim – przyp. red.) działa na mnie jak najlepsze sanatorium (śmiech). Ale muszę przyznać, że tym razem nie udało mi się osiągnąć stanu nirwany, mimo że starałam się nie myśleć o tym, co nowego chcę jeszcze zrobić, stworzyć. Za to czerpałam energię z przyrody, bliskości mojego męża i z idyllicznych warunków wyspy Cejlon. I to się udało. Nowy rok powitaliśmy wysoko w górach, choć podróż tam trwała osiem godzin. Korek, w którym staliśmy, groza, gdy ciężarówki i autokary jechały jak na czołowe zderzenie, a między nimi mknęły ocierające się o siebie tuk-tuki, i to wszystko jeszcze w ruchu angielskim… Dla mnie, jako córki dziennikarza, było to fenomenalne przeżycie. Plaża mnie psychicznie osłabia. Pięć dni spędzonych na piasku to byłoby trochę za długo.
Jak zatem wyglądają dni Magdy Gessler, gdy jest zmuszona zwolnić szalone tempo?
Każdy mój dzień ma jakiś swój rytuał. Zaczynam go od filiżanki dobrej herbaty, a potem np. wymyślam nowe sposoby pokazania się na social mediach, które sama prowadzę. Zaczynam trochę dilować z młodymi twórcami, co widać choćby na rolce poświęconej promocji mojej książki „Magda”, w której wykorzystałam utwór idolki młodego pokolenia Young Leosi. Nie wszystkim się to spodobało, a przecież to jest piosenka o mojej młodości, gdy byłam kompletnie szalona. Wiem, że nigdy nie będę stateczną kobietą z krótkimi włosami, która nosi garsonki. Zawsze będę szaloną Magdą bez wieku, która czerpie z życia garściami. I absolutnie nie jest to walka z PESEL-em, tylko walka o żywotność mózgu, chęć życia, które tak kocham, i radość.
W tej piosence Young Leosia śpiewa: „Wszystko, co zrobiłam, to było dopiero intro”. Mam wrażenie, że z panią jest dokładnie tak samo.
Uwielbiam słuchać artystów młodego pokolenia i jestem z ich muzyką na bieżąco. Łączy nas jedno: mamy głowy pełne pomysłów. Ostatnio nawet moja córka Lara śmiała się, że jestem uzależniona od tego, żeby być aktywna i potrzebna. Ciągle muszę mieć coś do zrobienia i stale wynajduję sobie challenge. Ale nie działam na ślepo. Mam nieprawdopodobną wrażliwość, taką nadprzyrodzoną czujność, i widzę rzeczy, których inni nie widzą. Strasznie ciężko jest wytłumaczyć komuś, że potrafię coś przewidzieć.
Wymyśliła pani sobie challenge na ten rok?
Nigdy tego nie robię! Zamiast gadać, wolę działać. Wierzę w to, że los bywa przeklęty i jakiś chochlik może pokrzyżować wszystkie plany. Nie myślę, dokąd pojadę za dwa lata. Widziałam już zbyt wiele ludzkich tragedii, by wierzyć w takie planowanie.
Żyje więc pani dniem?
„Carpe diem”, czyli „chwytaj dzień” – to moje życiowe motto. Takie postrzeganie świata pozwala mi się cieszyć tym, co się dzieje tu i teraz, wyciskać z każdej minuty jak najwięcej dobrego. Wielu z nas nie było psychicznie przygotowanych na to, co przyniosły nam COVID-19 i izolacja, ale ta epidemia sprawiła też, że nauczyliśmy się kolekcjonować najpiękniejsze momenty i dzielić tort na bardzo małe kawałki, a przestaliśmy myśleć o tym, że możemy zjeść cały.
Zobacz także: Jak uchronić restauratorów przed przed bankructwem? Posłuchajcie, co powiedziała nam Magda Gessler!
Które momenty minionego roku zapisały się w pani sercu najmocniej?
Z pewnością ślub mojej córki Lary. To było magiczne doświadczenie. Powiem szczerze, że nie przypominam sobie, żebym była kiedykolwiek równie wzruszona. No, może oprócz chwili, gdy Lara powiedziała mi, że jest w ciąży. To był kompletny obłęd!
Pomagała jej pani w organizacji ślubu?
Nie. Lara jest taka jak ja. Nie lubi zdradzać swoich sekretów i chwalić się na zapas. I tak było z jej weselem. Wszystko było zaplanowane w najdrobniejszych szczegółach. Larę poprowadzili do ołtarza jej bracia Mikołaj Gessler i Tadeusz Müller, którzy, co prześmieszne, urodzili się tego samego dnia, czyli 13 sierpnia. Atmosfera, wzruszające słowa przysięgi, którą wypowiadali Lara i Piotr… Byłam tak dumna i oszołomiona, że z tych emocji nie mogłam wydobyć z siebie słowa.
Czego życzyła pani młodej parze na nowej drodze życia?
Szczęścia, bo uważam, że ludziom nie należy życzyć niczego innego – od tego w życiu zależy najwięcej. Od małego uczyłam moje dzieci, by same projektowały swoje szczęście, a nie, jak się często zdarza, realizowały niespełnione ambicje rodziców.
Chce pani powiedzieć, że Lara i Tadeusz nie musieli dźwigać nazwiska znanej mamy?
Każde z nich od dzieciństwa było bardzo niezależne i miało na siebie pomysł. Nigdy w to nie ingerowałam. Moje dzieci, podobnie jak ja, uwielbiają działać na własną rękę i świetnie im to wychodzi. Lara łączy obowiązki mamy z byciem restauratorką, Tadeusz rozwija swój nowy biznes – wegetariański catering, naprawdę pyszny, który dodatkowo osobiście przygotowuje.
W ostatnim czasie mocno pani schudła. Czy sekretem nowej figury jest dieta roślinna?
Syn nie musiał mnie do niej namawiać, bo ja i tak nigdy nikogo nie słucham (śmiech). Rzeczywiście ograniczyłam ilość spożywanego mięsa. Postawiłam na warzywa, ryż, dobre ryby i takie menu mi służy. Czuję się lżejsza, mam więcej energii tak potrzebnej w moim zawodzie, a efektem ubocznym jest kilkanaście kilogramów mniej.
Zdradzi pani, ile dokładnie?
Nie wiem, ale efekty widać gołym okiem. Jem oszczędniej, staram się jeść pięć posiłków dziennie. Jeśli wybieram sałatę, to zjadam jedną czwartą główki, a nie pół. Piję dużo wody, ziołowych naparów. Jeśli alkohol, to tylko okazjonalnie kieliszek szampana. W przeciwieństwie do tych bzdur, które piszą niektóre plotkarskie portale, alkohol nigdy nie był moim przewodnikiem. Odkąd pamiętam, czuję paniczny strach przed pijanymi ludźmi. Zwyczajnie się ich boję.
Czego jeszcze boi się Magda Gessler?
Jak każda matka boję się o przyszłość moich dzieci, wnuczki, o nasze zdrowie, ale nie pozwalam, by ten lęk mnie paraliżował. Kiedy jestem z moim mężem, który jest moją wielką miłością, nie boję się niczego! Zawsze możemy na siebie liczyć, mimo że dzielą nas tysiące kilometrów. To uczucie przetrwało już dwie dekady, bo wiemy, jak je pielęgnować. To kwestia adoracji, częstych telefonów, wymiany poglądów, ale też dążenia do tego, by liczba naszych spotkań w ciągu roku była jak największa.
Wkrótce będą państwo mieli okazję znów się spotkać. Na ślubie pani syna.
Nie chcę nic mówić za Tadeusza i jego narzeczoną. O szczegóły można zapytać samych zainteresowanych, ale moje dzieci są bardzo dyskretne w takich sprawach.
Niedawno córka Lary, Nena, skończyła rok. Spełnia się pani w roli babci?
Przy ilości pracy, którą mam, i częstych nieobecnościach jest to dość trudne. Nie jestem babcią stacjonarną, tylko babcią, która ciągle gdzieś fruwa. Spotykamy się zawsze, kiedy jest to możliwe, bo córka i zięć też sporo podróżują z Neną. Miałam podobnie z Tadeuszem – wszędzie jeździł ze mną. Jako dziecko ubóstwiał omułki, a Nena zajada się małymi, chrupiącymi kałamarnicami. Poszła w mamę, która od zawsze lubiła śledzie, anchois i kawior.
Zobacz także: Magda Gessler znowu schudła! Znamy sekret jej nowej diety
Genów nie da się oszukać!
To prawda. Zainteresowanie smakiem to znak rozpoznawczy całej naszej rodziny. Z tego grona wyłamuje się tylko mój mąż, który uważa, że siedzenie przy stole i rozprawianie o jedzeniu przez sześć godzin jest grubą przesadą. Ale my tak mamy!
Jednak nie tylko jedzeniem człowiek żyje. To prawda, że powstaje druga część biografii „Magda”?
Tak, ale nie zdradzę jeszcze, o czym będzie. Pierwsza była ogromnym sukcesem i została ciepło przyjęta przez ludzi, bo w mojej historii zobaczyli oni nie telewizyjną gwiazdę, ale prawdziwą Magdę, która wszystkie przykre doświadczenia przekuła w swoją siłę. Moje wspomnienia spisaliśmy wspólnie z Dominikiem Linowskim, poświęcając na to rok naszego życia. Chyba zrobiliśmy to naprawdę dobrze, bo ma powstać z tego film biograficzny.
Proszę zdradzić więcej szczegółów!
Na razie mogę powiedzieć, że trafiło do mnie już kilka projektów scenariuszowych. Wkrótce okaże się, który wygra.
Wie już pani, która polska aktorka mogłaby zagrać młodą Magdę Gessler?
Musi to być osoba, która ma w sobie tyle energii, radości i chęci do życia co ja. I tu nie chodzi o twarz, tylko o wewnętrzną moc. Zagranie mnie może być nie lada wyzwaniem, bo jak na razie wszyscy przy mnie są wykończeni (śmiech).
ROZMAWIAŁA: Magdalena Jabłońska-Borowik