W końcu! Dowbor tłumaczy się z kryzysu w związku
Był medialną ustawką?
W ostatnim czasie o życiu prywatnym Macieja Dowbora było bardzo głośno. A to za sprawą kryzysu w związku z Joanną Koroniewską, który kilka miesięcy temu został zażegnany. W tym czasie na barki przystojnego dziennikarza spadła fala krytyki ze względu na chwilową relację z "tajemniczą prawniczką Anią z Krakowa".
Po miesiącach milczenia, w wywiadzie dla dwutygodnika „Grazia”, Maciej powiedział, nie ma zamiaru przejmować się tym, co na jego temat piszą dziennikarze prasy kolorowej i internauci, a taka popularność jakiej doświadczył wcale nie jest niczym sympatycznym. Określił ją "skutkiem ubocznym" od wykonywanej przez niego profesji.
- Myślę sobie: ale jaja! Pracuję w tej branży już około 15 lat i gdybym miał przejmować się tym, co na mój temat piszą, to zmieniłbym zawód albo wyemigrował.
W rozmowie dziennikarz dementuje też wszelkie plotki na swój temat. Żali się, że to media wykreowały mu negatywny wizerunek:
- Nigdy nie zależało mi na tym, by cokolwiek na swój temat wykreować. Nigdy nie żyłem i nie będę żył, tworząc jakiś wizerunek na potrzeby mediów. Nie zależy mi na taniej sensacji.
Dowbor zaprzecza, że rzekomo zaaranżował z Joanną Koroniewską całą kryzysową sytuację tylko po to, by wzbudzić sensację:
- Ani ja, ani Aśka nie potrzebujemy takiego rodzaju promocji. Nikt przy zdrowych zmysłach nie zdecydowałby się sam wymyślić i wyreżyserować tego, co na nasz temat pisały tabloidy przez ostatni rok. Tylko osoba, która nie ma pojęcia, jak funkcjonuje show-biznes, mogłaby bawić się w takie gierki.
Prowadzący „Got to Dance” pokazał wszystkim, że ma zupełnie inny pomysł na siebie. Od jakiegoś czasu możemy śledzić jego osiągnięcia w triathlonie. Udowodnił w ten sposób, że wie, jak spożytkować swoją popularność, dlatego zaczął promować zdrowy tryb życia. Dzięki temu dziennikarz wreszcie spotkał się z pozytywnymi komentarzami na swój temat:
- Dotychczas komentarze pod publikacjami w Internecie na mój temat były jednoznaczne. Zwyczajny ściek. Ale od kiedy piszę felietony o moich triathlonowych przygotowaniach, zauważyłem, że czytelnicy zaczęli mnie znacznie pozytywniej odbierać. Byłem mile zaskoczony taką reakcją.
Zanim jednak Dowbor odniósł satysfakcję musiał trochę pocierpieć. Przypomnijmy: