Krzysztof Stanowski po ukazaniu się ostatniego niemal 3-godzinnego filmu, w którym ostatecznie poruszył temat Natalii Janoszek, jej lotów prywatnym samolotem i słynnych ról w bollywoodzkich filmach zdecydował się oficjalnie podsumować ten temat i opublikował obszerny wpis na Facebooku. Krzysztof Stanowski nie ukrywa, że historia celebrytki to też cenna lekcja dla niego i historia o naszych czasach. Szczerze do bólu!

Reklama

Krzysztof Stanowski wydał oświadczenie w sprawie filmu i ostatecznie kończy temat Natalii Janoszek

Krzysztof Stanowski nie ukrywa radości z zakończenia tematu Natalii Janoszek, nad którym pracował przez ostatnie miesiące. Dziennikarz wytłumaczył też, dlaczego zależało mu, aby doprowadzić tę historię do końca i nie ukrywa, że nie chodziło w niej tylko o Natalię Janoszek, ale o specyfikę naszych czasów, gdzie każdy może zostać "gwiazdą".

Cieszę się, że finałowy odcinek o Natalii Janoszek został już wyemitowany, bo rzygałem już tym tematem, obejrzałem tyle wywiadów z tą dziewczyną, że sam jej głos przyprawiał mnie o mdłości. Wbrew temu, co niektórzy próbują mi wmówić, nie mam obsesji związanej z naszą "gwiazdą". Po prostu wykonałem pracę, do której ona mnie zmobilizowała lub wręcz zmusiła - pisze Krzysztof Stanowski.

Dziennikarz "Kanału sportowego" nie ukrywa, że natrafiał na mnóstwo komentarzy i pytań, czemu zajął się akurat Natalią Janoszek. Krzysztof Stanowski porównał swoje śledztwo do historii słynnego "Oszusta z Tindera".

Co jakiś czas natrafiam na komentarz w stylu: „Kto ją w ogóle zna? Po co tracić czas na takiego anonima?”. Takiej osobie odpowiadam tutaj: to, że ty jej nie znasz, nie znaczy, że nikt jej nie zna. Ale jest też odpowiedź lepsza: nikt nie znał Simona Levieva, ale cały świat poznał „Oszusta z Tindera”. Bo czasami główny bohater jest tylko przyczynkiem do czegoś szerszego.

To jest historia o niej, ale także o naszych czasach.

PIOTR GRZYBOWSKI/AGENCJA SE/East News/TRICOLORS/East News

Zobacz także: Natalia Janoszek reaguje na film Krzysztofa Stanowskiego. Zaskakujące nagrania!

W dalszej części dziennikarz pokusił się o mocne podsumowanie mediów społecznościowych i tego, co jest tam publikowane. Krzysztof Stanowski pisze wprost, że teraz niemal każdy "podkręca" swoje życie na Instagramie i publikuje tylko te wspaniałe chwile, choć często się okazuje, że w realnym życiu nie ma ich za wiele.

Zobacz także

Żyjemy w kulturze fejku. Filtry zmieniające twarz nie robią na nikim wrażenia, już większe wow jest przy „odważnym” pokazaniu się bez make upu - to jest dzisiaj wyczyn, pokazać jak wyglądasz naprawdę! Ludzie w internecie podkręcają swoje życie, by wyglądać na piękniejszych, szczęśliwszych, bogatszych. Kłamstewka są wpisane w codzienność. Media społecznościowe służą do eksponowania wyłącznie tych dobrych momentów w naszych życiach, nawet jeśli te momenty przydarzają się smutnie rzadko. Tacy się staliśmy. Robimy zdjęcia w cudzych furach, przy nie naszych samolotach, na tle nie należących do nas jachtów, albo chociaż przy jednej jedynej palmie w okolicy, która nie uschła i pod którą nie leżą śmieci. Jesteśmy jednak zmuszeni (tak czujemy) pokazać zajebistość miejsca i chwili.

Sądzicie, że Krzysztof Stanowski teraz powinien zająć się kolejną celebrytką?

PIOTR GRZYBOWSKI/AGENCJA SE/East News

YouTube / Kanał Sportowy

Jacek Kurnikowski, Piotr Podlewski/AKPA
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama