Reklama

Reklama

Mecz o honor wygraliśmy. Ale to, co stało się w ostatnich minutach czwartkowego występu Polaków na Mundialu w Rosji, w oczach wielu całkowicie zepsuło dobre wrażenie o polskich zawodnikach. Chodzi o żenujące zachowanie piłkarzy na boisku, którzy... przestali grać.

Zaczęli Japończycy. Usłyszawszy bowiem o wyniku meczu Senegal - Kolumbia nagle uświadomili sobie, że jednobramkowa przegrana z Polakami daje im awans. Ale Polacy nawet nie próbowali im w tym przeszkodzić.

Do historii przejdzie scena gdzie przez nikogo nie niepokojeni Japończycy kopią sobie piłkę niczym dzieci na podwórku, a na linii czeka na zmianę Kuba Błaszczykowski. I choć Kamil Grosicki upadł nawet na boisko pokazując kontuzję, sędzia nie przerwał spotkania. Żenujący spektakl trwał do końca, a Polacy nie zabrali piłki bawiącym się Japończykom. Kuba zaś nie wszedł na boisko nawet na ostatnie sekundy.

W skrócie wyglądało to tak:

Zachowanie piłkarzy wywołałę prawdziwą falę krytyki!

Popisu Japończyków nie szanuję, ale go rozumiem. Grali o awans, o wynik - pisze Kamil Kołsut na portalu sportowefakty.wp.pl. - Ale my po porażkach z Senegalczykami (1:2) i Kolumbijczykami (0:3) mieliśmy przecież walczyć o odzyskanie twarzy. O godne pożegnanie, o radość dla zgnębionych kibiców. I odstawiliśmy szopkę. (...) Moim zdaniem walka o honor polega na tym, że piłkarze walczą. Jeżdżą na tyłkach, gryzą trawę, są jak Tommy Lee Jones w ściganym. (...) Idą na bitwę, walkę totalną, jakby jutra miało nie być. Z werwą, wiatrem we włosach, nawet jeśli trzeba ruszyć z szablą na czołgi. Fakt, Polacy zagrali na wyniszczenie. Kibiców, którzy usiedli przed telewizorami i na trybunach - podsumowuje komentator.

Jak wyliczono, od 82. minuty Japonia wymieniła aż 118 celnych podań! Wszystkie w okolicach środka boiska. Polacy... no cóż. To widać na wykresie:

Krytyka jest więc powszechna:

Dziennikarz sportowy Michał Pol:

Co to za cyrk. Grosicki symuluje kontuzje, żeby była przerwa w grze i żeby mógł wejść Kuba. Trener Japończyków wlazł na boisko. Jakiś cyrk... - pisze zastępca kierownika działu sportowego w „Rzeczpospolitej” Piotr Żelazny.

Sebastian Szczęsny, komentator TVP Sport dodaje:

I jeszcze Paweł Kapusta z Wirtualnej Polski:

Jak my mieliśmy na tym mundialu cokolwiek ugrać, jak my nawet do zmiany w cywilizowany sposób nie umieliśmy doprowadzić? W ostatnich 10 minutach na murawie zabrakło tylko dziada z babą.

Sytuacja z końcówki meczu odbiła się szerokim echem na całym świecie. W końcu Mundial ogląda się wszędzie!

To przypomina mi zawody z lat 1982 i 1986, kiedy oglądaliśmy Austrię i Niemcy rozgrywający swoje mecze tak jak tu, nawet dłużej. Dla mnie jako trenera to zadziwiające, że można swój los zawierzyć temu, co stanie się w innym meczu. Miałem trochę sympatii do Japonii, ale mam nadzieję, że zostanie rozgromiona w następnej rundzie - mówił w BBC Michael O'Neill, trener Irlandii Północnej.

Wprowadzenie Hasebe spowolniło grę. Pokazał kolegom, że wygrywają awans dzięki korzystniejszemu stosunkowi żółtych kartek i powiedział im, żeby zwolnili. I to nadało ton ostatnim pięciu czy sześciu minutom gry. Obie drużyny siadły i przestały naciskać, co zakończyło się bardzo kiepsko - komentuje w BBC Leon Osman, dawny środkowy Evertonu.

To prefesjonaliści. Inni twitterowicze są dużo dosadniejsi. Piszą o hańbie i żenadzie. Piszą, że zaczęli Japończycy, ale nie bronią Polaków. Zresztą nawet sam Kamil Grosicki nazwał sytuację krótko i dosadnie:

Końcówka meczu to był kabaret!

Reporter
Reklama

Co na to trener Adam Nawałka? Zdziwicie się, jest zadowolony!

- Jestem zadowolony, gdy wykonywane są założenia. A my zakładaliśmy grę w niskim pressingu - powiedział Adam Nawałka.

Reklama
Reklama
Reklama