Nieludzkie traktowanie Komendy w więzieniu! "Kazali mi się przyznać. Grozili, że nie wyjdę żywy"
Nieludzkie traktowanie Komendy w więzieniu! "Kazali mi się przyznać. Grozili, że nie wyjdę żywy"
1 z 4
Tomasz Komenda kilkanaście lat temu został oskarżony o zabójstwo i zgwałcenie 15-latki. Niedawno został uniewinniony, ale odsiedział niesłusznie 18 lat! Dopiero teraz opowiedział, co przeżył w więzieniu. Jako oskarżony o najcięższe przestępstwo nie był dobrze traktowany ani przez współwięźniów, ani przez strażników. Próbował więc popełnić samobójstwo.
O wszystkim co przeżył opowiedział w magazynie Gazety Wyborczej "Duży Format". Okazuje się, że Komenda był zmuszony do podpisania fałszywych zeznań:
Kazali mi się przyznać, a jak się nie przyznawałem, to zaczęli bić. Nie, tego nie można nazwać biciem. Jeden siadł mi na nogach i zacząć napie*****ć tak, że krew lała się strumieniami. Na 72 godziny wrzucili mnie na dołek. Jak po mnie przyszli, to mieli już napisane zeznania. Głupoty takie, że pojechałem w nocy autobusem do Gajkowa, stamtąd na piechotę do Miłoszyc, gdzie uprawiałem seks z jakąś Kaśką. Grozili, że nie wyjdę żywy, jak tego nie podpiszę. To podpisałem. Tam nie było nic o gwałcie, nic o morderstwie, nie wiedziałem, że podpisuję na siebie wyrok. Chciałem tylko wyjść z tego komisariatu. Obiecali, że wyjdę, ale przewieźli mnie do aresztu śledczego. Klawisz na bramie powiedział: „Wchodzisz do piekła”
... Też byłem mordercą, ale z gratisem, kulawym paragrafem 197. Takich się w więzieniu gnębi, samosądy robi. Mnie skatowali mydłami na łaźni. Otacza cię kółko osadzonych, mydła zawijają w skarpety i uderzają nimi po gołym ciele. Mydło zadaje więcej bólu niż pięści. Czy strażnicy reagowali? Oni nie patrzyli na mnie jak na człowieka, tylko śmiecia, którego trzeba codziennie dojeżdżać, żeby żałował tego, co zrobił.
Kiedy okazało się, że Tomasz nie ma co liczyć na uniewinnienie, nie chciał już żyć. Spróbował się powiesić.
Jak to się stało, że przeżył? Czytaj na kolejnych stronach!
Zobacz: Tomasz Komenda w Watykanie. Znamy szczegóły jego spotkania z papieżem
2 z 4
Tomaszowi podniesiono wyrok z 15 do 25 lat więzienia.
Wtedy do mnie dotarło, że już nie wyjdę. W nocy próbowałem się zabić. Przerzuciłem prześcieradło przez kraty, obwiązałem szyję. Wisiałem, ale któryś musiał się obudzić, odcięli mnie. Jak się ocknąłem, stało nade mną kilku gadów, znaczy klawiszy. Dyrektor wezwał mnie na dywanik. Pytał, czemu to zrobiłem. Powiedziałem, że jestem niewinny, a skazano mnie na 25 lat. Śmiał się, że gdybym był niewinny, to nie miałbym prawomocnego wyroku- opisał pierwsza próbę samobójczą Komenda.
Co było potem?
... Wieszałem się jeszcze dwa razy. Drugi raz był w 2010 roku. To była taka świadomość, że siedzę już 10 lat, a jeszcze 15 przede mną. Trzeci raz wisiałem po śmierci babci. Zmarła sześć lat temu. Zawsze byliśmy blisko. Nie dałaby rady. ... Widziałem, jak była załamana w sądzie, kiedy wprowadzali mnie w łańcuchach na rękach i nogach. Bardzo chciałem być na jej pogrzebie, móc się chociaż pożegnać. Dostałem zgodę dyrektora. Pojechałem skuty ze strażnikami, ale oni tak wszystko opóźniali, żebym nie zdążył. Jak weszliśmy na cmentarz, to już nie było nikogo z rodziny, a grabarze kończyli zakopywać trumnę. W nocy znowu odcinali mnie z prześcieradła ... - czytamy w Dużym Formacie przeżycia Komendy.
3 z 4
Jak zatem w tym wszystkim udało mu się przeżyć 18 lat w więzieniu?
Jedyne, co mnie trzymało, to rodzina. Po pierwszej próbie samobójczej mama krzyczała, że jeżeli się zabiję, to będą dwie trumny, bo ona pójdzie za mną. O kolejnych próbach już jej nie mówiłem.
Czego najbardziej się bal przez te 18 lat?
Najbardziej bałem się, jak chcieli mnie zgwałcić. Było blisko, ale złapałem fikoł, znaczy taboret, i zacząłem napierdalać z całych sił w furtę. To było już po wieczornym apelu, na oddziale jest wtedy jeden klawisz i do porannego apelu drzwi może otworzyć tylko dowódca, który siedzi na bramie. Gad musiałby uznać, że sytuacja jest naprawdę niebezpieczna. Wtedy nie uznał, tylko podszedł do furty i kazał się uspokoić. Na szczęście mnie zostawili - opisuje swoje straszne życie w więzieniu Komenda.
4 z 4
Komenda miał tak ciężko, bo siedział za zgwałcenie i zabicie nastolatki, dlatego był najniżej w hierarchii więzienia.
Jako gwałciciel nieletniej byłem poza hierarchią. Każdy mógł mnie dojeżdżać. Pobić, skopać, opluć, wyzywać, okraść. Szybko przestałem wychodzić na spacerniak, bo tam najłatwiej było mnie dopaść. Strażnicy odwracali głowy i udawali, że nie widzą. Leżałem, kilku mnie kopało, a oni nic. Odmówiłem spacerów, nie bawiło mnie dostawanie wpierdol za każdym razem.
Zobacz: Najważniejszy świadek w sprawie Tomasza Komendy nie żyje! "To bardzo dziwne"