Katarzyna Skrzynecka i Marcin Łopucki o swoim małżeństwie. "Nigdy w życiu się nie pokłóciliśmy"
Kiedy się poznali, on był zapracowanym samotnym ojcem, a jej pierwsze małżeństwo się rozpadało. Gdy po dwóch latach znajomość Katarzyny Skrzyneckiej i Marcina Łopuckiego przerodziła się w miłość, mało kto wierzył, że ich uczucie przetrwa.
Ten „chwilowy kaprys” trwa od 14 lat, a namiętność między aktorką i sportowcem wcale nie gaśnie. Jak im się to udaje? Zdobywcy tytułu Fenomenu w plebiscycie 15-lecia „Party” mają na to wypracowany sposób. Zobaczcie nasz wyjątkowy wywiad z Katarzyną Skrzynecką i Marcinem Łopuckim!
Katarzyna Skrzynecka i Marcin Łopucki o swoim małżeństwie
Jesteście razem od 15 lat. Aż trudno uwierzyć, że nie dopadła was małżeńska rutyna.
Katarzyna Skrzynecka: Tak naprawdę chyba nie miała kiedy (śmiech). Oboje z Marcinem mamy wolne zawody. Pracujemy w różnych godzinach, często jesteśmy na wyjazdach, a co za tym idzie – nieustająco za sobą tęsknimy.
Marcin Łopucki: Nasza rodzina funkcjonuje jak dobra firma. Każdy zarządza swoim czasem, ale również dba i troszczy się o innych „pracowników”. Odkąd skończyła się pandemia, rzeczywiście non stop pracujemy. Zwłaszcza Kasia, która obecnie gra w dziewięciu różnych spektaklach i w serialu. Śmiejemy się, że po kilkunastu latach wspólnego życia zostały nam właściwie tylko wspólne nocki. Zdaję sobie sprawę, jak źle może to zabrzmieć, ale... czasem tęsknię za lockdownem.
Dlaczego?
Marcin: Wiadomo, był to dla nas trudny czas z powodów finansowych. Przez ponad półtora roku nasze branże nie funkcjonowały. Oszczędności szybko się wyczerpały, mieliśmy potężny debet, ale rodzinnie byliśmy spełnieni. Wreszcie mieliśmy dla siebie i córek tyle czasu, ile nie mieliśmy przez długie lata. Nadrabialiśmy filmy, lektury.
Katarzyna: Nie mieliśmy potrzeby, jak niektórzy, uciekać do pracy przed rodziną, rozmowami i obowiązkami. I nawet gdy finansowo było naprawdę krucho, nie popadaliśmy w konflikty. Szczerze mówiąc, to jeszcze nigdy w życiu się z Marcinem nie pokłóciliśmy, nawet o drobiazgi.
Nigdy? Jakim cudem?!
Katarzyna: Oboje jesteśmy niekonfliktowi. Nie znoszę się kłócić, udowadniać za wszelką cenę swoich racji. Wiele rzeczy obracam w żart. Wiadomo, miewamy różne zdanie w niektórych kwestiach, ale potrafimy ze sobą o tych różnicach rozmawiać i logicznie argumentować, zamiast się „żreć”.
Marcin: A ja się dzielnie przystosowuję do tego, co zarządzi żona (śmiech). Nie podnosimy na siebie głosu ani sobie nie „odfukujemy”. Nasza Alikia nigdy nie słyszała kłótni rodziców, bo ich po prostu nie ma! Kiedy poznałem bliżej Kasię, nie miałem wątpliwości, że będziemy szczęśliwi. Ujęła mnie ciepłem, wrażliwością i niespotykaną pogodą ducha. Już wtedy wiedziałem, że jest kobietą mojego życia, i zdania nie zmieniłem.
Kasiu, a ty pamiętasz, co ujęło cię w Marcinie?
Katarzyna: Jest najwspanialszym, opiekuńczym tatą i mężem! Ambitnym i walecznym w sporcie, a w domu – ciepłym, arcycierpliwym i czułym. Kiedy się poznaliśmy, Marcin był niezwykle życzliwym, ale przy tym zamkniętym i nieufnym człowiekiem. I nadal taki jest wobec ludzi, których nie zna, przez co może być mylnie postrzegany jako gbur, który niechętnie się odzywa. Trudno zasłużyć na jego zaufanie i się z nim zaprzyjaźnić.
Zobacz także: Tak Katarzyna Skrzynecka świętowała 52. urodziny. Na imprezie nie zabrakło córek
Katarzyna Skrzynecka i Marcin Łopucki o hejcie
Z czego to wynika?
Marcin: To wypadkowa wielu zdarzeń i wpływu ludzi, przez których bywałem wykorzystywany lub zostałem oszukany. I w sporcie, i w życiu gram fair. Nie znoszę obłudy, kłamstwa i nigdy nie zrozumiem wylewającego się – zwłaszcza w sieci – hejtu. Każda inność w naszym kraju budzi nienawiść i szyderstwo.
Doświadczyliście ich na własnej skórze?
Marcin: Pewnie, że tak! Bywaliśmy z Kasią hejtowani niemal za wszystko: za wygląd, za ubiór, za niewielką różnicę wieku między nami – choć to tylko trzy lata – a ja nawet za osiągnięcia sportowe.
Co was najmocniej zabolało?
Katarzyna: Anonimowi hejterzy być może potrafią zamienić cudze życie w piekło, ale my na szczęście nauczyliśmy się chronić przed nimi naszą rodzinę. Dlatego nie czytam plotkarskich portali ani komentarzy, które zamieszczają ich czytelnicy. Liczę się wyłącznie ze zdaniem osób, które uznaję za prawdziwe autorytety: moich mentorów, przyjaciół, rodziny. Nie interesują mnie opinie samozwańczych ekspertek i ekspertów, którzy sami w życiu niczego nie osiągnąwszy, dają sobie prawo do obsmarowywania innych. Dla takich mogę być „starą, grubą krową” czy „podstarzałą gwiazdką”. Mam to serdecznie... „tamże” (śmiech).
„Przy mężu kulturyście wypada być szczupłą w rozmiarze XS” – taki komentarz to body shaming w czystej postaci...
Katarzyna: Gdyby pragnął mieć żonę XS-kę, toby sobie taką wybrał – jest tego kwiata pół świata! Gdybym dziś raptownie schudła 20 kilogramów, straciłabym pewnie w pierwszej kolejności biust, a zbyt go lubię, by się go pozbywać (śmiech). Zaraz pewnie poprawi mnie mój mąż!
Marcin: Oczywiście, bo to nie twój biust, tylko nasz!
Katarzyna: Czasem bywam szczuplejsza, czasem grubsza. Jeśli pracuję częstokroć 20 godzin na dobę, brak mi czasu na siłownię i pilnowanie diety. Nikogo za to nie winię. Jak się zawezmę, to się wezmę (śmiech) i znów wrócę do szczupłej wersji. Nie dajmy się jednak zwariować kanonowi, że każda z nas musi nosić rozmiar XS. Kobieta powinna umieć z wdziękiem i seksownie „nosić” swoje ciało w każdej wersji gabarytowej. A jak jest się kobietą, która ma pełniejsze biodra...
Marcin: Wszak tylko dlatego zostałaś moją żoną! (śmiech) Kasia jest superseksowna w każdej wersji, ale to jej należy współczuć, bo musi żyć z takim ohydnym gościem.
Marcinie, dlaczego tak o sobie mówisz?
Marcin: Bo m.in. takie właśnie „komplementy” słyszę pod swoim adresem. Moja atletyczna postura nie jest postrzegana w kategoriach ciężkiej zawodniczej pracy i wyrzeczeń, tylko wynaturzenia. Ludzie rozstrzeliwują mnie inwektywami: mięśniak, steryd, osiłek, paker, a kobiety, mijając mnie na ulicy, potrafią powiedzieć do swojego partnera: „Dobrze, że tak nie wyglądasz”, „Ten to wygląda jak goryl, obrzydliwe”. Bycie sexy w oczach innych – to rzeczywiście podwaliny udanego małżeństwa (śmiech). Wiesz, co jest niesamowite?
Zamieniam się w słuch.
Marcin: Że po tylu latach wciąż działamy na siebie jak magnes. Nie straciliśmy z Kasią chemii, którą mamy od początku, a bliskość i seks odgrywają ważną rolę w naszym związku.
Zobacz także: Mąż Katarzyny Skrzyneckiej o jej relacjach z przybraną córką. Wzruszające słowa
Utrzymać wysoką temperaturę w sypialni wcale nie jest łatwo. Trzeba mieć podobną energię, temperamenty...
Katarzyna: ...lub mocne centralne ogrzewanie (śmiech). Namiętność w miłości jest sferą życia, którą należy pielęgnować, a nie się jej wstydzić. Warto też umieć czasem z niej pożartować. Nie wstydzimy się o tym rozmawiać między sobą ani z córkami.
Rozmowy o seksualności z dziećmi w wielu domach wciąż są tematem tabu.
Marcin: Nasze córki dzieli 16 lat. Paula jest już dorosłą kobietą, ale cieszę się, że traktuje Kasię jak mamę i z nią rozmawia o sprawach damsko-męskich, o których ze mną może wstydziłaby się swobodnie pogadać.
Zobacz także: Mąż Katarzyny Skrzyneckiej reaguje na negatywne komentarze o figurze żony: "Nie rozumiem tej patologii, tej choroby"
Katarzyna Skrzynecka i Marcin Łopucki o Pauli i Alikii
Kasiu, długo pracowałaś na zaufanie Pauli?
Katarzyna: Kiedy stałam się dla Pauli mamą, miała 12 lat. Od początku miałyśmy wspaniałą więź, która tylko się wzmacniała. Zdarza się nawet, że we trzy rozmawiamy na babskie tematy. Oczywiście dopasowane do wieku 11-letniej Alisi. Wolę, by młodsza córka dowiadywała się czegokolwiek na temat swojej kobiecości i seksualności ode mnie czy starszej siostry niż od koleżanek z klasy lub z internetu.
Dziewczyny mają dobre relacje?
Marcin: To bezcenna siostrzana miłość. Wspierają się i wiedzą, że mają siebie na całe życie. Mimo że dzieli je 16 lat, mają świetny „przelot” i dla Alikii ta różnica wieku nigdy nie była problemem. Sama żartuje, że dzięki temu nigdy nie musiały kłócić się o zabawki. Paula ma 27 lat i jest szczęśliwie zakochana, a my mocno wspieramy jej związek z partnerem, którego wszyscy bardzo lubimy.
Alikia wchodzi w okres dojrzewania. Macie patent na wychowanie nastolatki?
Katarzyna: Jak każdy kochający swoje dziecko rodzic pragnęlibyśmy, by nie dosięgało jej zło tego świata, ale wiemy, że tak się nie da. Oboje z Marcinem dajemy jej oceany miłości, poczucia przyjaźni, zaufania i bezpieczeństwa, radości beztroskiego dzieciństwa. Z drugiej strony w rozsądny sposób wyposażamy w świadomość, że świat nie jest tylko różowy. Tłumaczymy, że na swojej drodze może trafiać na ludzi bezinteresownie wrednych, bo my też na takich czasem trafiamy. Nie da się sprawić, by zniknęli, więc uczymy ją, jak być na nich odporną i „nieprzemakalną”! Największą porażką dla wredoty jest wyśmianie jej daremnych starań.
Marcin: Zawsze ma jeszcze tatę, którego może poprosić o pomoc. Dla swoich córek zrobię absolutnie wszystko! Bo ich szczęście i radość są dla mnie priorytetem.
Zobacz także: Pierwszy wywiad z 11-letnią córką Katarzyny Skrzyneckiej. Podobna do mamy?
Katarzyna Skrzynecka i Marcin Łopucki o świętach Bożego Narodzenia
Czujecie już magię nadchodzących świąt?
Marcin: Powiem ci szczerze, że dopiero odkąd jestem z Kasią, wiem, czym są prawdziwe święta. Tym, które pamiętam z dzieciństwa, bardzo często towarzyszyły domowe kłótnie, złe emocje. Nie powtarzam błędów moich rodziców. Oboje z Kasią uwielbiamy świąteczne przygotowania, rodzinną krzątaninę. Lubimy razem gotować. Ogromną radość sprawia mi fakt, że mogę dla dziewczyn przygotować ulubiony sernik, tort czy coś dobrego ugotować. Nie mam też problemu z tym, żeby sprzątać czy pozmywać naczynia.
Katarzyna: Marcin jest bardzo zaangażowanym panem domu, ale w tym roku nie będzie miał okazji, żeby się wykazać.
Dlaczego? Postanowiłaś wszystkie obowiązki wziąć na siebie?
Katarzyna: Nie! Po raz pierwszy w życiu nie spędzimy świąt w naszym domu. Dopóki żyli nasi rodzice, Boże Narodzenie było cudne, bo zawsze spędzaliśmy Wigilię u jednych albo u drugich, albo wszyscy zjeżdżali się do nas. Nasz dom zawsze był pełen ludzi, gwaru i śmiechu. Nadchodzące Boże Narodzenie będzie inne, bo zabrakło już ich wszystkich... W zeszłym roku zmarł tata Marcina. W tym pożegnałam swojego kochanego tatę, więc tak naprawdę zostaliśmy tylko w pięcioro: my, nasze córki i Lovi, nasz pies. Ale świąteczny dom jest tam, gdzie jesteśmy my – rodzina!
Zamierzacie spędzić święta za granicą?
Marcin: Przyjaciele namówili nas na wspólny wyjazd do nastrojowego hotelu w górach. Wszystkie mikołajowe prezenty pojadą z nami na dachu auta, a śnieżne, górskie święta spędzimy wspólnie z przyjaciółmi i naszymi rodzinami.
Katarzyna: Już na początku grudnia córeczki udekorowały świątecznie nasze warszawskie mieszkanie i ubrały pięknie naszą ekochoinkę, żebyśmy poczuli ten wyjątkowy klimat także w domu.
Czego wam życzyć w nadchodzącym roku?
Marcin: Gorących nocy! (śmiech) Ale też trochę więcej czasu za dnia dla nas, bo najszczęśliwsi jesteśmy, gdy możemy być wszyscy razem.
Katarzyna: Tak, tak, i pracy tylko dla przyjemności, a pensja niech sama spływa z nieba! (śmiech) Rodzina, miłość i pogoda ducha to nasza bezcenna tarcza odporności. Doceniamy wszystko, co mamy, i dziękujemy za to dobremu losowi.
Marcin: Po tylu latach to już chyba nie opłaca się nic zmieniać (śmiech).
Katarzyna: Z prostego względu! Pamiętaj, kochanie, te młodsze są droższe!
Rozmawiała Magdalena Jabłońska-Borowik