"Potrafimy się pokłócić" - Kacper Kuszewski szczerze o pracy z Kasią Zielińską!
"Potrafimy się pokłócić" - Kacper Kuszewski szczerze o pracy z Kasią Zielińską!
1 z 4
Spektakl „Nowy Jork. Prohibicja” to kolejne przedstawienie, nad którym Kacper Kuszewski pracował z Katarzyną Zielińską. Dlaczego tak lubi z nią występować? Czy kiedy spotyka się z nią na scenie, zawsze jest wesoło? Czy sam miał okazję zakochać się w Nowym Jorku? To Kacper Kuszewski (42) zdradza tylko „Party”.
W spektaklu gra pan z Katarzyną Zielińską. Czy łatwo pracuje się z przyjaciółką?
– Bardzo to oboje lubimy, ponieważ mamy podobną wrażliwość i podobne spojrzenie na to, czym jest teatr muzyczny. Do tego dochodzą zbliżone poczucie humoru i duża porcja zaufania do siebie nawzajem.
Robicie sobie podczas prób psikusy?
– Zdarza się, ale muszę przyznać, że zawsze mam problem z opowiadaniem anegdot podczas wywiadów. Owszem, czasem bywa wesoło, ale nasza praca nie jest przecież niekończącą się zabawą. Ja bardzo podziwiam Kaśkę, bo ona nie tylko śpiewa i tańczy w tym spektaklu, ale i go produkuje. Moim zdaniem łączenie tych funkcji to jest taki ogrom pracy, że ja bym nie umiał na to się porwać. A ta drobna osoba to potrafi! Ale jak Kaśka się uprze, to nigdy nie odpuszcza!
Jesteście do siebie podobni?
– Przyznam, że oboje jesteśmy nerwusami (śmiech). Dlatego nasza współpraca nie zawsze bywa idylliczna. Potrafimy się pokłócić. Nie dalej jak wczoraj mieliśmy ostre spięcie. Na szczęście potrafimy nie tylko się pokłócić, ale i potem się przeprosić i dalej kumplować. Bardzo cenię tę umiejętność Kasi, bo ona nigdy nie chowa urazy, jeśli widzi dobrą wolę po drugiej stronie.
Z przyjaźnią jest jak z miłością – jeśli się ludzie nie kłócą, to znaczy, że już im nie zależy.
– Właśnie dzięki sprzeczkom utrzymujemy odpowiednią temperaturę relacji, co w teatrze bywa niezwykle ważne, bo jak jest tylko milutko, to rzadko wychodzą z tego interesujące rzeczy. Natomiast kiedy ludzie „się ścinają”, to znaczy, że jest między nimi napięcie, które przynosi ciekawe rezultaty.
Zobacz: Czy dzięki tej roli zerwie z wizerunkiem Marka Mostowiaka? Kacper Kuszewski zagra... gangstera
2 z 4
Czego możemy się spodziewać po waszym spektaklu?
– Na scenie przy akompaniamencie muzyków śpiewamy aż 23 piosenki, które układają się w opowieść rozgrywającą się w scenerii Nowego Jorku lat 20. ubiegłego stulecia. A do tego jest niespodzianka! Niby zabieramy widzów w podróż do Ameryki czasów prohibicji, więc pojawiają się nocne kluby z alkoholem, gangsterzy, dziewczęta z półświatka, ale nie jest to spektakl historyczny i czysta rozrywka. Opowiadamy też o tym, co dzieje się wokół nas tu i teraz. Teksty piosenek są tak napisane, że pewne tematy okazują się aktualne.
Myśli pan o sytuacji politycznej w Polsce?
– Myślę generalnie o polityce, o relacjach między społeczeństwem a władzą. Spójrzmy na prohibicję jako na pomysł, który miał sprawić, że społeczeństwo w Stanach stanie się szczęśliwe. Zakaz produkcji, importu i eksportu wszelkich napojów alkoholowych miał być cudownym rozwiązaniem wszystkich problemów, a tymczasem okazało się, że doprowadził do wzrostu korupcji, przemytu i przestępczości.
To jest opowieść o marzeniu, który zamienia się w koszmar?
– Podczas spektaklu dominuje nastrój rozrywkowy, wesoły, wręcz kabaretowy. Jednak nam wszystkim zależało na tym, by była to rozrywka mądra, która daje widzowi nie tylko poczucie miło spełnionego wieczoru, ale i kilka tematów do refleksji nad światem. Czego chcieć więcej?!
Śpiewacie same amerykańskie szlagiery?
– Oczywiście, widzowie usłyszą takie melodie jak „We No Speak Americano” czy piosenkę „Minnie the Moocher” z filmu „The Blues Brothers”, czyli utwory, które wszyscy znamy i które genialnie przenoszą nas w atmosferę muzyki tamtych czasów. Natomiast nasz kierownik i kompozytor Marcin Partyka napisał jeszcze kilka utworów specjalnie do tego spektaklu. Wszystko utrzymane jest w klimacie jazzowo-bluesowo-swingowym, więc w bardzo smacznym i przyjemnym do słuchania.
3 z 4
A był pan kiedyś w Nowym Jorku?
– Byłem tam przez trzy dni służbowo w środku zimy i może zdziwię panią, ale przeżyłem wielkie rozczarowanie. Gigantyczne miasto, a ludzie jacyś tacy chmurni.
Może był pan tam za krótko?
– Mam poczucie, że muszę do Nowego Jorku kiedyś wrócić. Może zaprzyjaźnić się z kimś, kto tam mieszka i pomoże mi odnaleźć się w labiryncie gigantycznego miasta? Z mojego doświadczenia turysty i podróżnika wynika, że zakochać można się w nieznanym mieście tylko wtedy, gdy człowiek ma czas bez pośpiechu powłóczyć się po jego ulicach i muzeach, może nawet na chwilę zabłądzić bez mapy. Dlatego moja prywatna przygoda z Nowym Jorkiem jest jeszcze przede mną. A tych, którzy chcą poznać klimat dawnego Nowego Jorku, zapraszam do warszawskiego teatru Roma na spektakl „Nowy Jork. Prohibicja”. I gwarantuję półtorej godziny wspaniałych emocji.
Na koniec chciałam zapytać, czy zobaczymy pana niedługo w jakiejś nowej roli w serialu?
– Przez ostatnie pół roku mocno zaangażowałem się wyzwania teatralne, bo to jest to, co kocham najbardziej. Ale kto wie, może już niedługo zatęsknię za pracą w serialu? A jak zatęsknię, to może zacznę się za nią rozglądać?
4 z 4