Reklama

Justyna Kowalczyk udzieliła pierwszego tak dużego wywiadu po śmierci swojego męża. Przyznała, jak radziła sobie z nową, przykrą rzeczywistością, a także skąd znalazła siłę, aby dalej żyć. Jej słowa poruszają do łez i chwytają za serce:

Reklama
Niekiedy w miejscach publicznych się rozbeczałam
- mówiła Kowalczyk.

Justyna Kowalczyk w przejmujących słowach o stracie męża

17 maja 2023 roku świat Justyny Kowalczyk runął i już nigdy nic nie było takie samo. Mąż Justyny- Kacper Tekieli zginął na szlaku w Szwajcarii. Kacper realizował swoje marzenie o zdobyciu wszystkich 82 czterotysięczników, ale niestety lawina uderzyła go, gdy schodził z góry Jungfrau. Jego ciało znaleziono dopiero dzień później i wówczas odbył się transport do Polski, aby pochować go w Gdańsku. Przez długi czas Justyna Kowalczyk nie zabierała głosu w sprawie, jednak z czasem zaczęła wspominać zmarłego na swoich social mediach.

Teraz poszła o krok dalej i udzieliła wywiadu dla "Magazynu Na Szczycie", w którym wyjawiła, że ciężko było jej wychowywać synka w pojedynkę, jednak nie wyobrażała sobie, aby oddać go do jakiejkolwiek placówki:

Oczywiście, mogłam oddać Hugo do żłobka, do opiekunki i sama uciec w jakąś aktywność, ale stwierdziłam, że nie zrobię mu tego i że nie będzie żadnych ucieczek. Hugo ma mamę i to jest moment, żeby był właśnie z mamą. A poza tym dałam sobie czas na przeżycie żałoby, żeby do mnie w najmniej odpowiednim momencie - za jakieś 10 czy 15 lat - nie wróciła
- zaczęła Justyna Kowalczyk.

Dodatkowo Justyna Kowalczyk wyjawiła, że to był najcięższy czas w jej życiu i początkowo nie umiała poradzić sobie z targającymi nią emocjami. Czuła pustkę i bezradność:

Pozwoliłam sobie na wszystkie emocje. Niejednokrotnie w miejscu publicznym się rozbeczałam. Wyłam jak pies, jak jakieś zranione zwierzę, ale wiedziałam, że muszę to zrobić, dać na to przestrzeń. Jestem z siebie dumna, że nie uciekłam od tych emocji, dalej nie uciekam

Justyna Kowalczyk chce żyć zgodnie z ideą jej męża Kacpra i próbuje żyć pełną piersią. Dodatkowo, gdy ma się maleńkie dziecko nie można się poddać i mimo ogromnego żalu i smutku trzeba próbować zacząć żyć na nowo:

Można byłoby się zamknąć na cmentarzu, przywiązać łańcuchami do nagrobka, ale to nie ma żadnego sensu. Poza tym to byłoby zaprzeczeniem całej idei życia mojego męża, a ja jego idei życia nie mam najmniejszego zamiaru zaprzeczać, bo ona bardzo mi się podoba.Zostałam rzucona pod ścianę, a jednak jakoś z tego wyszłam. Mimo że na początku zdawało się, że świat się zawalił. Tylko gdy w końcu otworzyłam drzwi, to zobaczyłam, że świat idzie dalej, a ja mam wybór: idę z nim albo zostaję. A kiedy masz maleńkie dziecko, to już nie masz żadnego wyboru - musisz, po prostu musisz, i chcesz zawalczyć. No i właśnie z tego powodu jestem dumna - że lepiej lub gorzej, po omacku, ale wychodzę z tego ogromnego smutku
- podsumowała Justyna Kowalczyk.
Reklama

Zobacz także: Justyna Kowalczyk wspomina męża w pierwszą rocznicę jego śmierci. "Pustka, której w żadnej mierze wypełnić nie potrafię"

Reklama
Reklama
Reklama