Reklama

Po rozstaniu z mężem samotnie wychowuje syna Vincenta. Joanna Opozda nie ukrywa, że macierzyństwo dało jej siłę i pomogło wygrać z depresją. Czy w jej życiu jest już miejsce na nową miłość? Długo nie chciała rozmawiać z dziennikarzami. Po rozstaniu z mężem Antonim Królikowskim i narodzinach syna Vincenta Joanna Opozda (34) niemal całkowicie zniknęła z show-biznesu. Nie udzielała wywiadów, nie komentowała prywatnych spraw. Tylko jej najbliżsi wiedzieli, że po tych trudnych życiowych doświadczeniach aktorka zmaga się z depresją.

Reklama

– Uratowała mnie miłość do synka. Dzięki niemu moje życie nabrało nowego sensu i wróciło na właściwy tor – mówi Joanna.

Znów ma siłę, by walczyć o szczęście i spokój macierzyństwo dało dla siebie i dziecka. A co z miłością? Czy jest na nią gotowa?

Wywiad z Joanną Opozdą

Jaki to był dla ciebie rok?

Z pewnością jeden z najtrudniejszych, ale zarazem najpiękniejszych w moim życiu. Był emocjonalną sinusoidą. Zaczął się nieciekawie, bo na początku roku rozstałam się z moim mężem (Antonim Królikowskim – przyp. red.). Dla żadnej kobiety nie jest to łatwe doświadczenie, dla mnie też nie było, tym bardziej że byłam w trzecim trymestrze ciąży. Ale te wszystkie cierpienia wynagrodziły mi narodziny najważniejszego człowieka w moim życiu – synka Vincenta.

Przełomowy moment?

Na pewno! Słyszałam wcześniej i od mojej mamy, i od koleżanek, że kiedy rodzisz dziecko, zmienia się cały świat. I tak się rzeczywiście stało. Vini zmienił moją optykę na wiele spraw, przewartościował życiowe priorytety. Pamiętam, że kiedy tuż po porodzie wzięłam go po raz pierwszy w objęcia, płakałam ze wzruszenia. Nie mogłam się na niego napatrzeć. Obiecałam mu wtedy, że będę silna i zrobię wszystko, żeby był szczęśliwy i miał piękne dzieciństwo.

Wkrótce po narodzinach Vincent zachorował. Co się wtedy stało?

Vini miał równo miesiąc, kiedy trafił do szpitala z bardzo wysoką gorączką. Le- karze postawili diagnozę: odmiedniczkowe zapalenie nerek. Spędziliśmy tam dwa tygodnie, podczas których spałam przy nim na podłodze. Mały przechodził bardzo bolesne badania: częste pobieranie krwi, cewnikowanie, które strasznie przeżywałam. I byłam w tym kompletnie sama. Nasz pobyt na oddziale też był dla mnie przełomem.

Dlaczego?

Wtedy jeszcze bardziej dotarło do mnie, co tak naprawdę jest w życiu ważne, a zdrowie mojego dziecka stało się najwyższym priorytetem. Po wyjściu ze szpitala Viniego czekała długa rehabilitacja. Mimo ogromnego zmęczenia i złego samopoczucia, bo okres połogu nie był dla mnie łaskawy, działałam jak żołnierz. Znalazłam w sobie resztki sił, by zmierzyć się z depresją, na którą wówczas cierpiałam.

Udało ci się wygrać z chorobą?

Pomogły mi i leki, i terapia, która pozwoliła mi się wyciszyć. Z tego miejsca chciałabym zaapelować do innych dziewczyn, które zostały same z dziećmi. Żeby mimo traumatycznych przeżyć się nie poddawały i zawalczyły o siebie, bo to żaden wstyd! Nie możemy odpowiadać za błędy innych. Nie bójmy się prosić o pomoc i nie katujmy się tym, co pomyślą o nas inni. Ze mną też było źle, choć początkowo próbowałam to ukryć. Zamknęłam się na media, niemal nie wychodziłam z domu albo uciekałam za miasto, by się ze wszystkim uporać. Też było mi wstyd, ale dziś już wiem, że to nie ja powinnam się wstydzić. W najtrudniejszym momencie dostałam mnóstwo wsparcia od moich obserwatorek, dziewczyn, które spotkała podobna historia. I bardzo im za to dziękuję, bo to mi pokazało, że my, kobiety, mamy moc i potrafimy się nią dzielić z innymi kobietami w potrzebie.

Instagram

Asiu, czujesz, że wyszłaś już na prostą?

Myślę, że moje życie wraca na właściwy tor. Jestem szczęśliwą mamą i aktorką, która spełnia się zawodowo. Oczywiście nadal mam mnóstwo problemów, z którymi codziennie się zmagam, a o których nie chcę mówić głośno, ale mam wystarczająco dużo siły, by to robić.

Czy w tę siłę uzbroiło cię macierzyństwo?

Na pewno. Nie spodziewałam się, że mogę mieć jej aż tyle. Dziś jestem zupełnie inną osobą: waleczną, nie poddaję się i czuję, że nic nie może mnie złamać. Staram się być uśmiechnięta, myśleć pozytywnie, ale przy Vinim nie jest to trudne, bo jest zdrowym i bardzo pogodnym chłopcem.

I widać to w filmikach, które publikujesz na Instagramie.

Śmieje się w głos, jest bardzo muzykalny, tańczy. Wiem, że każda mama jest zakochana w swoim dziecku, ale uważam, że Vincent ma jakiś wyjątkowy dar. Gdy był malutki i słuchał muzyki klasycznej czy disnejowskiej, to się wzruszał. Teraz tańczy i macha bioderkami tak, że nie mogę oderwać od niego wzroku. Ten widok funduje mi tyle endorfin, że jest to nie do opisania! Jest coraz starszy, bardzo ruchliwy i powoli przestaję za nim nadążać.

Czyżby zaczynał broić?

Robi to z takim uśmiechem, że nie można się na niego złościć. Odkurzam dwa razy dziennie, bo boję się, żeby przypadkiem nie włożył sobie do buzi jakiegoś paprocha. A gdy tylko się odwrócę, wędruje do miski naszej suczki Marilyn, żeby pobawić się karmą i rozchlapać wodę (śmiech). I wiesz co? Chyba nigdy nie by- łam tak zorganizowana jak dzisiaj. Zawsze lubiłam sobie pospać, teraz mój dzień zaczyna się o szóstej rano, a mój kalendarz planuję kilka tygodni do przodu.

Zobacz także: Joanna Opozda odchudza się po porodzie? Zdradziła swój sposób na szczupłą sylwetkę!

Instagram @asiaopozda

Jak wygląda twój typowy dzień?

Zaczyna się od przygotowania kaszki i zmiany pieluchy (śmiech). Jeśli mam wolny cały dzień, podporządkowuję go rytmowi Viniego. Jasne, że chciałam pozwolić sobie na rok urlopu macierzyńskiego. Niestety sytuacja życiowa mi tego nie umożliwia. Szybko musiałam wrócić do pracy, żeby zarabiać na utrzymanie swoje i synka.

Kto pomaga ci w opiece nad Vincentem?

Od początku mogłam liczyć na mamę i siostrę. Jestem im za to wdzięczna, bo wiedziałam, że zostawiam dziecko pod najlepszą możliwą opieką. Ich pomoc była i jest w dalszym ciągu nieoceniona, bo gdyby nie one, nie wiem, jak połączyłabym wszystkie obowiązki ze zdjęciami na planie filmowym i kampaniami, które realizuję. Kiedy dzień zdjęciowy trwał 12 godzin, zdarzało się, że zabierałam syna i mamę na plan, żeby pobyć z Vinim.

Babcia jest zakochana w Vincencie tak jak ty?

Bez pamięci! I z wzajemnością, bo on uwielbia spędzać z nią czas. Strasznie ją kocha i na jej widok cały się śmieje. Ja stawiam na zabawy rozwojowe: zabawki edukacyjne, zajęcia sensoryczne. Babcia z kolei jest specjalistką od rozpieszczania. Dzięki mamie mogę się rozwijać zawodowo, a to też jest dla mnie ważne.

Twoja kariera aktorska nabrała rozpędu. Tylko w tym roku miałaś kilka kinowych premier, m.in. filmu „Brigitte Bardot cudowna”.

Rzeczywiście, w tym roku te premiery się skumulowały, choć niektóre produkcje, jak choćby wspomniana przez ciebie „Brigitte...” Lecha Majewskiego, powstały cztery lata temu. Mówię o tym, bo komuś może się wydawać, że przez wydarzenia w moim życiu prywatnym nagle zaczęłam tyle grać, a tak nie jest. W grudniu skończyłam zdjęcia do filmu Szymona Gonery „Wieczór kawalerski”, w którym mam naprawdę fajną rolę.

Możesz zdradzić coś więcej?

Moja bohaterka, Kinga, to babka z jajami. Jest zaradną dziewczyną, ale nie ma w życiu łatwo. Pochodzi z ubogiej rodziny, ma mamę alkoholiczkę i młodszą siostrę, którą się opiekuje. Zmuszona trudną sytuacją finansową podejmuje się wykonania striptizu na wieczorze kawalerskim.

Na tę scenę na pewno będą czekać setki mężczyzn! Przygotowywałaś się do niej jakoś specjalnie?

Tylko trochę (śmiech). Miałam kilka spotkań z panią, która pomagała mi w choreografii. Starałyśmy się, żeby było sensualnie, zmysłowo, ale przy tym naturalnie. Sama jestem ciekawa tej sceny, dzięki której choć przez chwilę mogłam poczuć się jak Demi Moore (śmiech)

Masz w planach kolejne projekty filmowe?

Dostałam propozycje udziału w dwóch kolejnych filmach, ale dopóki nie podpiszę kontraktu, nic więcej nie zdradzę. Planuję też wspólny projekt – kobiece kino – z moją przyjaciółką Katarzyną Priwieziencew, która jest i scenarzystką, i producentką. Mój syn jest coraz starszy, więc na role w dobrych serialach też absolutnie się nie zamykam. Jak przejdziemy ząbkowanie, bo Viniemu wychodzą kolejne cztery zęby, sił do działania będę miała jeszcze więcej!

Przed tobą też urodziny Vincenta. Zorganizujesz mu huczną imprezę?

Na pewno urządzę mu imprezę, ale na dopięcie wszystkich szczegółów mam jeszcze niemal trzy miesiące. Coś wymyślę!

Zdradzisz, jakie jeszcze wyzwania stawiasz przed sobą na nadchodzący rok?

Obiecałam sobie, że na pewno zacznę ćwiczyć, bo nie jestem w szczytowej formie. Chcę to zrobić nie dla wyglądu, ale dla dobrego samopoczucia i wzmocnienia mięśni. Chcę być supermamą dla mojego synka i nadal rozwijać się aktorsko.

W przyszłym roku czeka cię też batalia sądowa z mężem. Jesteś na nią gotowa?

Mam nadzieję, że szybko uda nam się zamknąć wszystkie sprawy z przeszłości. Nie chcę rozpamiętywać tego, co się wydarzyło, ani rozdrapywać ran, które się powoli goją. Chcę zacząć nowy rozdział w moim życiu i skupiać się wyłącznie na tym, co przyniesie przyszłość. Nadal czekamy na termin pierwszej rozprawy i jeśli mogłabym o coś poprosić Świętego Mikołaja, to tylko o spokój na cały przyszły rok, bo o nim marzę i o niego walczę.

Czy po rozpadzie małżeństwa straciłaś wiarę w miłość?

To trudne pytanie... Chyba nie. Miłość jest nieprzewidywalna, ale to nie jest moment na budowanie nowego związku. W tej chwili jedynym mężczyzną w moim życiu jest Vincent. Nie wykluczam, że może kiedyś spotkam jeszcze fajnego, odpowiedzialnego faceta, któremu zaufam i z którym będę mogła dzielić życie. Co ma być, to będzie, ale serce mi podpowiada, że jeszcze wiele dobrych rzeczy jest mi pisanych.

ROZMAWIAŁA: Magdalena Jabłońska-Borowik

Reklama

Zobacz także: Joanna Opozda pokazała twarz synka. Vincent to cała mama?

Instagram @asiaopozda
Reklama
Reklama
Reklama