„Nie było mu łatwo…” Jak Piotr Kraśko radził sobie z dziećmi, gdy jego żona brała udział w „Agencie”?
„Nie było mu łatwo…” Jak Piotr Kraśko radził sobie z dziećmi, gdy jego żona brała udział w „Agencie”?
1 z 4
Dzięki „Agentowi” Karolina Ferenstein-Kraśko wyszła z cienia znanego partnera. Kto namówił ją na udział w programie i jak Piotr Kraśko poradził sobie w roli samotnego ojca?
Pracuje na kilku etatach: prowadzi dom, wychowuje dzieci, zarządza stadniną, jest szefową agencji eventowej i – jakby tego było mało! – wzięła udział w programie „Agent – Gwiazdy”. To dzięki niemu Karolina Ferenstein-Kraśko wreszcie zerwała z wizerunkiem żony znanego dziennikarza. Podczas konferencji prasowej TVN stanęła ze swoim mężem Piotrem Kraśką na ściance jak gwiazda z gwiazdą. I od tej kwestii zaczynamy naszą rozmowę…
Czy czujesz, że wyszłaś z cienia Piotra?
Dziennikarze chcą prostych i jasnych rozwiązań. Przyglądam się temu zjawisku i w ogóle show-biznesowi od lat nie tylko jako żona Piotra, ale i osoba odpowiedzialna za organizację wydarzeń sportowych czy towarzyskich w Gałkowie. Dlatego odpowiem na to pytanie tak: przyjmując propozycję udziału w programie „Agent – Gwiazdy”, zrobiłam coś dla siebie. Chciałam sprawdzić się w nowej sytuacji.
Podobno to Piotr cię namówił na ten program.
Nie zaskoczył mnie tym, bo wspieramy się, a nawet uzupełniamy od lat. Każdy chce, żeby ta druga połówka rozwijała się, próbowała nowych rzeczy, była szczęśliwa. Ostatnio to ja namówiłam Piotra na męską przygodę, czyli udział w regatach transoceanicznych Sydney Hobart. Będziemy mu z dziećmi bardzo kibicować. Z powodu mojego udziału w „Agencie – Gwiazdach” musiał zrezygnować ze startu w nowojorskim maratonie, a to było jego marzenie i przygotowywał się do niego przez rok.
Czy Piotr Kraśko sprawdził się w roli samotnego ojca? Zajrzyj na kolejne strony galerii i przeczytaj cały wywiad z magazynu „Flesz”!
Zobacz także: Karolina Ferenstein podczas porodu przeżyła chwile grozy! Wspomina, jak zachował się wtedy Piotr!
2 z 4
Co ostatecznie przesądziło o tym, że podjęłaś to nowe wyzwanie, jakim był udział w show telewizyjnym?
Już wcześniej dostawałam propozycje udziału w podobnych programach i rozważałam je wiele razy. Jednak miałam małe dzieci i zawsze dochodziłam do wniosku, że to one są moim priorytetem. Jak wcześniej zrezygnowałam dla nich z kariery sportowej, tak i propozycje medialne odkładałam na półkę. To był czas dla rodziny. Byłam też wtedy najzwyczajniej wycieńczona fizycznie. Wychowywałam małe dzieci, prowadziłam stadninę i rozwijałam agencję eventową. Gdzie tu znaleźć miejsce na coś więcej?
A jednak znalazłaś! I to w dodatku po urodzeniu trzeciego dziecka!
Gdy dowiedziałam się o trzeciej ciąży, byłam przerażona. Bałam się, że to, co już powoli sobie układam, wywróci się znowu do góry nogami. Synowie dorastali, zaczynałam przesypiać noce i mieć więcej czasu dla siebie i rozwijania swoich pomysłów w firmie. Jednak córka okazała się idealnym dzieckiem, które budziło się tylko raz w nocy na krótkie karmienie. Zresztą wciąż jest najdłużej śpiącym domownikiem! Otwiera oczy dopiero około ósmej rano. Tak prozaiczna sprawa, jak przespana noc, dała mi siłę. Byłam już bardziej doświadczoną mamą, która lepiej radzi sobie również w ciągu dnia. W zeszłym roku skończyłam 40 lat, zabrałam się za siebie, schudłam, popracowałam nad swoją formą fizyczną. Byłam w dobrym momencie życia i kiedy dostałam propozycję z TVN, powiedziałam sobie: dlaczego nie?
O 40-letnich mężczyznach mówi się, że są spełnieni, jeśli posadzili drzewo, spłodzili syna i wybudowali dom... A jak jest z kobietami?
Czterdziestka to najlepszy dla nas moment! Już wiemy, czego chcemy. Ale gdybym powiedziała o sobie: „czuję się spełniona”, oznaczałoby to, że spoczywam na laurach. Jestem dumna z tego, że stworzyłam rodzinę. Decyzja o trzecim dziecku była jedną z najlepszych w życiu, taką wisienką na torcie. Laura była potrzebna nie tylko mnie, ale i całej rodzinie. Jesteśmy teraz bardzo szczęśliwi. Mamy też kilkadziesiąt innych „dzieci”, a nawet więcej, bo koni w Stadninie Ferensteinów w Gałkowie jest już prawie sto. Praca tam nigdy się nie kończy! To studnia bez dna, jeśli chodzi i o finanse, i o emocje. W tym roku będziemy obchodzili jubileusz 30-lecia istnienia stadniny. Moja firma eventowa ma fantastyczne wyniki, od trzech lat współorganizujemy najwyższej rangi zawody jeździeckie CSIO 5* Sopot. W tym roku dostaliśmy od światowej federacji FEI eliminację do superligi i będziemy gościć 65 najlepszych jeźdźców z całego świata.
3 z 4
Czy myślisz czasem, że długą drogę musiałaś przejść z Mazur na „ściankę” w TVN?
Bardzo doceniam siłę, jaką daje rozpoznawalność po udziale w telewizyjnym show, jednak samej „ścianki” tak bym nie gloryfikowała. Najważniejsze, co dostałam od rodziców, to przekonanie, że nie ma rzeczy niemożliwych. Trzeba sobie zwizualizować, kim chce się być i jaką drogą iść. Potrzeba do tego determinacji, konsekwencji i ciężkiej pracy. Nie ma drogi na skróty! Zarówno w sporcie, jak i w życiu. Mój dom na Mazurach to nie były tylko cztery ściany, ale przestrzeń, dzięki której mam otwartą głowę pełną pomysłów. A sport ukształtował mój charakter.
Jak udało wam się stworzyć w Gałkowie salon towarzyski?!
Jestem trzecim pokoleniem jeźdźców i pasjonatów koni w mojej rodzinie. Kiedy wpadłam na pomysł, żebyśmy w czasie zawodów organizować też konkurs na najlepszy kobiecy kapelusz, chciałam odtworzyć to, co widziałam na starych rycinach albo o czym opowiadał mi dziadek. Historię jego i rodziny opisałam w książce „Konie. Pasja od pokoleń”. Nie tylko więc zawody, ale i wszystko, co się z nimi wiąże, to kontynuacja wieloletniej rodzinnej tradycji. Przez Gałkowo przewinęło się kilkadziesiąt tysięcy ludzi. To jest miejsce dla tych, którzy widzieli już wszystko, a teraz brakuje im w życiu odrobiny zwyczajności i naturalności.
Stadnina świętuje w tym roku 30-lecie, a wy z Piotrem będziecie we wrześniu obchodzić 10. rocznicę ślubu. Poproszę o przepis na sukces w związku!
Każdy powinien znaleźć swoją receptę. Moją zostawię dla siebie. Często myślę nad tym, dlaczego jednym się udaje, a innym nie. Jest to niewytłumaczalne. Może czujesz, że ten człowiek jest ci pisany i chcesz ze swoim partnerem spędzić resztę życia? Związek jest sinusoidą, są chwile euforii, potem gorsze momenty, a później znowu jest wspaniale. Gdyby było ciągle tak samo, pewnie byłoby nudno. Im jestem starsza, tym bardziej to rozumiem i akceptuję.
4 z 4
Czy twój mąż często mówi: „jesteś piękna”?
Za często (śmiech).
Czy miałam wyjątkowe szczęście, że kiedy dzwoniłam do ciebie, Piotr stał akurat w drzwiach z kwiatami?
Drobne gesty pomagają podgrzewać namiętność. Czasem staramy się na jeden tylko dzień wyskoczyć nad morze i cieszyć się tym tylko we dwoje. Zostawiamy dzieci z babciami i jedziemy. To działa!
Czego nowego się dowiedziałaś o waszym związku i sobie samej podczas rozłąki spowodowanej udziałem w „Agencie”?
Z trójką dzieci i bez mamy nie było Piotrowi łatwo. Zdał sobie sprawę, ile wysiłku wymaga prowadzenie domu. Taka zamiana ról była nam bardzo potrzebna. Gdy ja musiałam rozwiązywać w Azji zagadki i nurkować pod wodą, Piotr kąpał dzieci, układał je do snu i czytał im bajki.
Warto było wziąć udział w tym show?
Myślałam, że to będzie miły program podróżniczy z zadaniami wymagającymi nieco większej sprawności fizycznej. Będąc sportowcem, nie bałam się tego ostatniego. Przez większą część życia zmagałam się przecież z przekraczaniem kolejnych granic. Na tym polega sport. Zdobywanie laurów wiąże się z wychodzeniem ze strefy komfortu. Jednak „Agent – Gwiazdy” okazał się czymś innym: wielopłaszczyznową grą psychologiczną. Wciągnęłam się w nią. Zaczęłam poszukiwania tytułowego agenta tak, jakby od tego zależało moje być albo nie być. Poznałam grupę niesamowicie barwnych ludzi, którzy sprawdzili się w niezwyczajnych okolicznościach. Myślę, że wszyscy zdaliśmy jakiś egzamin. Dostałam też dzięki temu programowi pierwszą od ponad 10 lat szansę pobycia tylko ze sobą. Zrobiłam przy okazji rachunek sumienia, miałam czas pomyśleć, co już osiągnęłam, czego nie, i zastanowić się, co jeszcze zamierzam zdobyć.
Czy zanotowałaś to na kartce?
Mam to w głowie. Powiedz Panu Bogu o swoich planach, a tylko go rozśmieszysz – tak powiadają. Z mojego doświadczenia wynika, że życie samo przynosi najlepsze rozwiązania. Staram się nie planować za wiele, ale rozwijać to, co robię w danym momencie. Naturalność to moja dewiza w biznesie. Jeśli robisz coś z wielkim przekonaniem, to ludzie pójdą za tobą. W życiu liczą się dla mnie pasja i miłość!