Jak Henio zmienił życie Barbary Kurdej-Szatan? Pierwszy wywiad po porodzie
Jak Henio zmienił życie Barbary Kurdej-Szatan? Pierwszy wywiad po porodzie
Kilka tygodni temu Barbara Kurdej-Szatan (35) po raz drugi została mamą. Synek szybko podbił serca całej rodziny, ale też wywrócił jej życie do góry nogami, bo… nie może być inaczej, kiedy w domu pojawia się noworodek. A to nie koniec pozytywnych zmian w życiu aktorki. Za kilka miesięcy Szatanowie przeprowadzą się do nowego apartamentu w Warszawie. – To nasze wymarzone mieszkanie – cieszy się Kurdej-Szatan.
O tym, jak chce je urządzić 8-letnia córka Hania, jaki jest Henio i jaką niespodziankę zrobili Barbarze Anna Mucha z Jakubem Wonsem – to gwiazda opowiada tylko w magazynie „Party”. Poniżej cały wywiad z gwiazdą!
Zobacz także: Barbara Kurdej-Szatan razem z mężem odłożyli chrzest syna. "Sytuacja jest, jaka jest"!
To już miesiąc, odkąd Henio jest na świecie.
Jego narodziny to była duża zmiana w naszym życiu, mimo że to nasze drugie dziecko i doskonale wiedziałam, na co powinnam być przygotowana. Kiedy zaczęła się pandemia, byłam na początku ciąży. Wszystkie spektakle zostały odwołane, co pozwoliło mi spędzać ten czas w domu, z rodziną, bez żadnego pośpiechu. Dziś jesteśmy szczęśliwi, bo na świecie pojawił się nowy człowiek, który skradł serca domowników. Jestem dumna, że mogłam dać życie pięknemu maleństwu, bo Henio jest przecudny i prześmieszny. Wspaniale rośnie! Niestety ostatnio nie daje nam spać, ale swoją słodyczą wszystko nam wynagradza.
W końcu nazwisko Szatan zobowiązuje!
Właśnie, choć przez pierwsze dwa tygodnie po narodzinach był prawdziwym aniołem. Teraz zmaga się z kolkami, które i jemu, i nam dają się we znaki. Całe szczęście mam wolne, więc bez reszty mogę się poświęcić małemu i bez obawy, że rano muszę wstać do pracy. Miałam wprawdzie ostatnio trzy dni zdjęciowe na planie reklamy, ale poza tym spędzam cały mój czas z małym.
Jakim tatą jest Rafał?
Wspaniałym i superdzielnym! Jest bardzo zaangażowanym ojcem, tak już zresztą było po narodzinach naszej córki. Teraz podzieliliśmy się obowiązkami. Ja głównie zajmuję się Heniem, a Rafał odwozi Hanię rano do szkoły, potem na zajęcia popołudniowe. Jest dla mnie wielkim oparciem. Gdy w nocy Heniowi dokuczają kolki, na przemian z Rafałem kołyszemy go na rękach. Kiedy byłam na planie zdjęciowym, Rafał przyjeżdżał do mnie z małym na karmienie. To Rafał też załatwia wszystkie sprawy związane z remontem.
Kiedy się przeprowadzicie?
Nie chcę zapeszyć, bo z racji koronawirusa wszystko może się zdarzyć, ale jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, pod koniec roku zmienimy adres na warszawski. Remont w naszym mieszkaniu trwa od kilku tygodni i prace mocno posuwają się do przodu. Czekamy m.in. na zabudowę kuchenną i meble. Zamawiam dodatki, wybieram oświetlenie. W królestwie Hani obowiązkowo muszą znaleźć się drabinka do ćwiczeń i huśtawka.
Jak Hania sprawdza się w roli starszej siostry?
To właśnie Hania najbardziej nie mogła się doczekać narodzin Henia i jest w nim zakochana po uszy! Był jeden moment kryzysowy, gdy nasi bliscy przyjechali zobaczyć małego. Hania uświadomiła sobie wtedy, że już nie jest najmłodsza, bo rodzina przyjechała zachwycać się jej młodszym braciszkiem. Porozmawiałyśmy szczerze, wytłumaczyłam jej, że oboje są równie ważni i wszyscy się bardzo kochamy. Hania się nim cudnie opiekuje: pomaga przy kąpieli, sama przebiera braciszka, chętnie nosi go na rękach, żeby go utulić i wycałować. W ramionach siostry Henio szybko się uspokaja.
Kiedy ja miałam osiem lat, mama niechętnie dawała mi brata na ręce. Ty się nie boisz?
Absolutnie nie! Hania jest żywiołową dziewczynką, ale do Henia podchodzi ze spokojem i uwagą. Jest bardzo ostrożna, a jeśli czegoś nie jest pewna, pyta nas. Henio rośnie jak na drożdżach i już trochę waży, ale Hania i tak dzielnie trzyma go na rękach.
Tę domową sielankę, jak widziałam na twoim Instagramie, ostatnio zachwiała decyzja Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji.
Z miesięcznym dzieckiem nie mogłam być na pierwszej demonstracji przeciwko tej decyzji, ale całym sercem byłam z protestującymi kobietami. Na kolejną wszystko zorganizuję i pójdę. Muszę być. To, co rządzący chcą zrobić kobietom, jest odebraniem im wolności. To łamanie praw człowieka i okrucieństwo. Nie zgadzam się, by kilku smutnych panów skazywało kobiety na tak potworne cierpienie i patrzenie, jak ich dzieci umierają. Na psychiczną męczarnię bycia w ciąży, mając świadomość, że dziecko nie przeżyje. A może przecież umrzeć jeszcze w brzuchu, wtedy nietrudno o zakażenie, które może doprowadzić też do śmierci kobiety. Uważam, że każda z nas – a mówię to jako kobieta i jako mama córki – powinna mieć wybór. Dlatego nie bałam się zareagować i wyrazić swojego zdania. Jak zawsze zresztą.
Wiedziałaś, że Henio urodzi się zdrowy?
W trzecim miesiącu ciąży zrobiłam test Sanco, czyli nieinwazyjne badanie prenatalne. To test z krwi, który wskazuje płeć maleństwa oraz, z 97-procentową dokładnością, to, czy ma jakieś wady genetyczne. Wynik był po dwóch tygodniach i odetchnęłam z ulgą, gdy okazało się, że czekamy na zdrowego synka, który pięknie się rozwija. Wiele mam w Polsce nie ma tego szczęścia.
Czy ta ciąża różniła się od pierwszej?
Tak się złożyło, że w obu dużo wypoczywałam. Kiedy dowiedziałam się, że jestem w ciąży z Hanią, szybko zwolniłam zawodowe tempo, a pracowałam w teatrze w Poznaniu. Końcówka była nieco szalona, bo wtedy dostaliśmy się do „X Factora”, ale było to pozytywne szaleństwo. Moje ciąże niewiele się różniły. No, może poza tym, że z Heniem ciągle miałam ochotę na pierogi ruskie!
Co ze starymi, dobrymi ogórkami kiszonymi?
Niestety, pierogi wygrały (śmiech). W pierwszym trymestrze chciałam jeść je niemal codziennie i wysyłałam po nie Rafała o różnych porach do sklepu. Kiedy jeszcze nie było widać, że jestem w ciąży, byliśmy na spektaklu wyjazdowym z „Pikantnymi”. Po sztuce wszyscy poszli do jakiejś świetnej restauracji, a ja… w pojedynkę szukałam pierogarni! (śmiech)
Pamiętam, że wahałaś się nad wyborem imienia dla synka. Kiedy utwierdziłaś się w przekonaniu, że to jednak będzie Henryk?
Jak tylko dowiedzieliśmy się, że będziemy mieli syna. Nie znaleźliśmy lepszego, które by nam się równie mocno podobało. Nawet do brzucha mówiliśmy Heniek i kiedy już zobaczyliśmy naszego maluszka, okazało się że to imię idealnie do niego pasuje!
Jak wyglądały wasze pierwsze chwile z Heniem?
Rafał z Hanią przywitali mnie przed szpitalem przepięknym, ogromnym bukietem kwiatów. Ale tego nikt nie widział, bo jedynie najbliżsi wiedzieli, że jesteśmy w szpitalu. Zdjęcie synka Rafał wrzucił na Instagram kilka dni później, gdy już byliśmy w domu. Prawdziwa data narodzin Henryczka pozostanie naszą słodką tajemnicą.
Czyli miałaś spokojny poród, bez paparazzi przed szpitalem.
Miałam inne atrakcje, bardzo fajne (śmiech). Odwiedziny w sali poporodowej są zakazane przez pandemię, ale jak się okazało, zawsze można liczyć na przyjaciół. Nagle usłyszałam śpiewy zza szpitalnego okna, a kiedy wyjrzałam, zobaczyłam Anię Muchę z Kubą Wonsem i naszym przyjacielem Stasiem! Przy akompaniamencie gitary mnie i innym mamom śpiewali pod oknem „Sto lat!” i różne szalone serenady. To było cudowne i wzruszające. Zrobili mi prawdziwie
filmową niespodziankę, jak to artyści.
Równie wzruszające jak rodzinny poród?
Prawie! (śmiech) Cieszę się, że mogłam rodzić razem z Rafałem. Takie wydarzenia bardzo scalają pary. Byłam spokojniejsza, bo wiedziałam, że mam w nim wsparcie. To było dla mnie bardzo ważne. Poza tym puszczał mi moją ulubioną muzykę. Nasza położna Magda Krawczyk śmiała się, że pierwszy raz ktoś włącza piosenki, które i ona lubi.
Co miałaś na swojej playliście?
Soulowo-jazzowe numery. Położna powiedziała, że pary często są tak zawstydzone jej obecnością podczas porodu, że nawet się nie przytulają. U nas było na odwrót, bo poród potraktowaliśmy jak piękne i ważne doświadczenie, które chcemy dobrze zapamiętać. Po podaniu znieczulenia położna poleciła nam nawet… potańczyć! Dzięki temu Henio dobrze się ułożył i chwilę później był już z nami na świecie. To były naprawdę wyjątkowe chwile.
Myślisz, że te pozytywne emocje przełożyły się na twoje późniejsze samopoczucie?
Możliwe, bo czuję się świetnie. Karmię piersią, więc szybciej dochodzę do siebie fizycznie. Opuchlizna już mi właściwie zeszła, kilogramy lecą w dół. I całe szczęście, bo pod koniec ciąży nie widziałam już własnych kostek. Śmiałam się, że wyglądam jak Fiona ze „Shreka”.
Macierzyństwo ci służy.
Na powrót do dawnej formy daję sobie czas. Pod koniec roku wracam do teatru, chwilę później również na plan „M jak miłość”. Teraz bardziej niż na wyglądzie zależy mi na kondycji. Niebawem będę mogła zacząć niezbyt forsowne ćwiczenia, ale nie zamierzam się katować dietami. Jem rzeczy lekkostrawne i po prostu testuję, co służy Heniowi.
Henio to niejedyny nowy członek waszej rodziny, macie jeszcze jedną „córeczkę”.
Zgadza się, i to „dziecko” też było pomysłem Hani (śmiech). Od lat marzyła, by mieć pieska, a myśmy długo się na to nie zgadzali. Na początku pandemii wspólnie z Rafałem doszliśmy do wniosku, że skoro i tak siedzimy w domu, to teraz jest najlepszy moment, by wychować i ułożyć szczeniaka.
Dlaczego zdecydowaliście się na buldożka?
Szukaliśmy różnych szczeniaczków, ale kiedy Rafał trafił w internecie na zdjęcie tej psinki, poczuliśmy, że ona jest nasza. Zatailiśmy to na jakiś czas przed Hanką i powiedzieliśmy jej dopiero dwa dni przed odbiorem pieska. Były to chyba dwa najszczęśliwsze dni w życiu naszej córki! Piszczała ze szczęścia i chodziła jak nakręcona! Teraz już w pięcioro, razem z Betty, wiedziemy szczęśliwe i spokojne życie.
Nie boisz się o zdrowie Henia i reszty twojej rodziny w związku z pandemią?
Dziś wszyscy bez wyjątku musimy być ostrożni. Cała nasza rodzina stosuje się do wszystkich zaleceń. „Hendryczek”, bo tak go pieszczotliwie nazywamy, jest na tyle mały, że dajemy go trzymać na rękach tylko najbliższej rodzinie, z którą mamy kontakt. Odwiedziny dalszych cioć i wujków muszą zaczekać. Razem z Rafałem i Hanią normalnie wychodzimy na spacery. Nie dajemy się!
Czego ci więc teraz życzyć?
Zdrowia i… chociaż kilku przespanych nocek! Wszystko inne, co potrzebne do szczęścia, już mam. Czuję, że to mój czas i chcę go poświęcić rodzinie.
Rozmawiała Magdalena Jabłońska-Borowik