Emil Stępień odpowiada Dodzie i Marii Sadowskiej. "Jak chcą się bawić, niech idą do Smyka"
Emil Stępień zdecydował się odpowiedzieć na zarzuty Dody i Marii Sadowskiej dotyczące filmu "Dziewczyny z Dubaju". Faktycznie uniemożliwił byłej żonie i reżyserce dokończenie głośnego filmu? Mocna odpowiedź!
Doda i Maria Sadowska nagrały wspólną relację na Instastory, w której zdradziły, że uniemożliwiono im dokończenie prac nad filmem "Dziewczyny z Dubaju", nad którym obie pracowały przez ostatnie dwa lata. Artystka, która jest współproducentką filmu i reżyserka miały dokończyć montaż obrazu, który był za długi. Gdy jednak przyjechały do pracy, zastały zamknięte drzwi.
Doda mówi, że nie może uwierzyć, że coś takiego spotkało ją ze strony byłego męża Emila Stępnia, który jest producentem filmu "Dziewczyny z Dubaju". Wokalistka mówi wprost, że nie bierze odpowiedzialności za film, jeśli nie mogą go dokończyć!
Ja jako producent kreatywny, w obecnej sytuacji, niestety muszę stwierdzić, że nie biorę odpowiedzialności za ten materiał. I Maria również. Zostało nam uniemożliwione dokończenie pracy nad tym filmem.
Emil Stępień w oświadczeniu dla serwisu plotek.pl w mocnych słowach odpowiedział Dodzie. Mężczyzna nie przebiera w słowach!
Emil Stępień odpowiada na zarzuty Dody i Marii Sadowskiej
Emil Stępień zdecydował się odpowiedzieć na głośną już dzisiejszą relację Dody, jaką opublikowała w mediach społecznościowych, w której opowiedziała o problemach, jakie napotkała przy końcowych pracach nad filmem "Dziewczyny z Dubaju". Producent filmu dla serwisu plotek.pl zdradził, że to on sam nadał Dodzie tytuł producenta kreatywnego, aby wyglądało to dobrze w CV:
Te wszystkie piękne tytuły, którymi pani jak ornament oznaczyła panią Dorotę w swoim pytaniu, są wyłącznie nadane przeze mnie dla budowy jej CV.
Emil Stępień pisze wprost, że film "Dziewczyny z Dubaju" jest już skończony. Skierował też kilka słów do reżyserki oraz Dody, która - jak twierdzi - powinna być mu wdzięczna za popularność, jaką dała jej praca nad filmem.
Film jest już ukończony i zabezpieczony do dystrybucji w Polsce i poza jej granicami. Panie mogą bawić się w film, ale nie za pieniądze moje, jak i moich inwestorów. Maria Sadowska powinno skupić się na mniej wymagających filmach, a pani Rabczewska być wdzięczna, że na moich produkcjach przedłuża swoje medialne życie. Film jestem produktem biznesowym. Jak panie chcą się bawić, niech idą do Smyka - podsumował.
Zobacz także: "Dziewczyny z Dubaju": Doda i Maria Sadowska nie biorą odpowiedzialności za film! "Jesteśmy w szoku"
Doda zalana łzami nagrała obszerne Instastory i napisała, że otrzymała oficjalną informację, że nie ma prawa więcej pracować nad filmem "Dziewczyny z Dubaju":
Emil napisał oficjalne maile, że nie mamy prawa dotykać filmu, któremu poświęciłyśmy ostatnie dwa lata. I nikt nie rozumie, dlaczego tak się zachowuje. Bo i dystrybutor i wszyscy, którzy byli na pokazach prywatnych, bo to one były, żebyśmy wiedzieli, co poprawić, wszyscy mówią, że film jest za długi. Czujemy się wykorzystane, kopnięte w tyłek. Tak naprawdę Emil jest jednym królem i władcą tego filmu i odciął nas od tego, co robiłyśmy.
Doda po powrocie do domu nagrała kolejną relację, w której mówi, że czuje się wykorzystana. Artystka, która ostatnie dwa lata poświęciła na realizację filmu "Dziewczyny z Dubaju" po informacji o rozwodzie z Emilem Stępniem zapewniała, że nadal mają kontakt, bo łączą ich sprawy zawodowe. Mówi:
Czuję się wykorzystana, oszukana, wzięta do spółki do filmu tylko po to, by być twarzą tego, rozpromować, potem zbierać wszystkie cięgi, medialne liczne, pretensje, prawne i finansowe konsekwencje, a potem okazuje się, że nie mam żadnych praw, żadnego wpływu, wyrzuca się mnie jak śmiecia... Zamyka mi się drzwi przed nosem, do montażowni, w której siedziałam cały rok. I to ludzie, z którymi pracowałam przez cały rok. I reżyserce. Jak im nie jest wstyd?
Doda oficjalnie poinformowała, że jeśli nie uda się ani jej ani Marii Sadowskiej dokończyć prac nad filmem nie zamierzają pojawić się na premierze.