Reklama

Po ubiegłotygodniowych artykułach "Flesza" i "Wprost" spadła fala krytyki nie tyle na Małgorzatę Herde, co na... Edytę Herbuś. Dlaczego nie zauważyła, że na jej konto nie wpływają pieniądze od dwóch lat? Jak mogła pozwolić sobie na wciskanie bajek o braku rozliczeń za kontrakty? "Party" postanowiło sprawdzić realną sytuację tancerki. Przypomnijmy: Szok! Herde nie płaciła Herbuś i Kwaśniewskiej od...

Reklama

Okazuje się, że Edyta była świadoma kwot jakie zarabiała, ale nie otrzymywała ich ze względu na oszustwa menadżerki.

- Edyta nie zauważyła braku pieniędzy! Wiele razy pytała agentkę o zaległe kwoty. Za każdym razem słyszała, że firmy, które miały zapłacić, nie wywiązują się ze zobowiązań. Herde twierdziła nawet, że ma zamiar odzyskać długi przez firmy windykacyjne - tłumaczy "Party" przyjaciółka Herbuś.

"Party" oznajmia także, że sytuacja Edyty była o tyle trudna, że przyjaźniła się ze swoją agentką, przez co ufała jej bezgranicznie w kwestiach finansowych. Podobno Herde przekazywała Herbuś pieniądze, ale tylko te z mniejszych kontraktów, dzięki czemu gwiazda miała pieniądze na przeżycie. Niestety na luksusy już nie starczało, przynajmniej dla Edyty. Zobacz: Herde chciała przynależeć do wyższych sfer

- Były najlepszymi przyjaciółkami, ale to już przeszłość. Rozmawiają teraz tylko za pośrednictwem adwokatów - mówi znajomy gwiazdy.

Nie jest również prawdą, że Edytą zainteresował się komornik. Chociaż Herbuś nie dostawała zarobionych pieniędzy to płaciła podatki. Według informacji magazynu, Herde jest winna byłej klientce 600 tysięcy złotych.

Ciekawe czy i po tej publikacji otworzy szampana w jakiejś drogiej knajpie w Europie? Zobacz: W Polsce afera, a Herde żyje jak hrabianka

Reklama

Małgorzata Herde i jej luksusowe życie:

Reklama
Reklama
Reklama