Reklama

Na album Edyty Górniak czekaliśmy pięć lat. Kiedy już się ukazał, okazało się że z kupieniem płyty nie jest łatwo - krążek "My" w samej Warszawie można było dostać tylko w kilku punktach z muzyką (czytaj: Szok! W sklepach zabrakło płyt Górniak). Najwierniejsi fani nie dali jednak za wygraną i płytę już mają w swojej kolekcji. A do płyty, którą póki co na wyłączność można kupić tylko w Empikach, dodawana jest gazetka sieciówki "Tom'kultury" z Górniak na okładce. W rozmowie Edyta opowiedziała jak wyglądała jej praca nad krążkiem.

Reklama

- O doborze muzyki, doborze tekstu czy decyzji o przesłuchaniu poszczególnych piosenek decyduje wyłącznie moja intuicja. Nie można mnie przekonać do niczego, jeśli sama nie jestem przekonana. Kiedyś ustępowałam, dziś już nie.

Zapewne mówiąc "kiedyś" Edyta ma na myśli okres (chyba najgorszy w jej karierze) wydania płyty "Invisible", która miała być jej ostatnią szansą na zawojowanie zagranicznych rynków muzycznych ("Impossible" - pierwszy singiel). Niestety proroczy okazał się tytuł piosenki, a nie płyty. Nie ma się czemu dziwić, w końcu w okresie "spadku formy" diwy decydowali za nią niemieccy producenci widzący w niej drugą Britney Spears. Edyta nauczona tymi doświadczeniami, nie chciała popełnić błędu tym razem.

Ciekawe czy świadome podejmowanie decyzji i menedżerowanie przyniesie sukces. Póki co, za Edytą jedno spotkanie z fanami, na którym nie dość, że zatrzymała pracowników Empiku do godziny 1.00 w nocy to jeszcze skompromitowała się prosząc publiczność o wspólne śpiewanie piosenek, których nie znała (zobacz: WPADKA Górniak na podpisywaniu płyt). Może następnym razem będzie lepiej?

Reklama

chimera

Reklama
Reklama
Reklama