Reklama

Dorota Gardias i jej córka chorowały na Covid-19. Gwiazda opowiada o trudnej walce z wirusem i jak sobie radziła jako samotna mama.

Reklama

Coraz więcej gwiazd przyznaje, że przechodzą lub przeszły zakażenie koronawirusem: Maja Ostaszewska, Rafał Maserak, Alżbeta Lenska, Sylwia Lipka…

– Wiele znanych osób pisze do mnie SMS-y, prosi o poradę, ale nie chcą ujawniać swojej choroby i ja się temu nie dziwię. Mnie do dziś ludzie na ulicy omijają szerokim łukiem, rozumiem to i nie mam do nich pretensji – mówi „Fleszowi” Dorota Gardias (40).

Ona jednak chce bez nakręcania zbędnych emocji i bez straszenia opowiedzieć swoją historię, by wszystkich jeszcze raz ostrzec i zachęcić do noszenia masek.

Zobac także: Przerażona Dorota Gardias o powikłaniach po koronawirusie: "Łapię zadyszki nawet przy najprostszych czynnościach!"

Dorota Gardias mówi o swojej chorobie

Kilka tygodni temu dziennikarka była w pełni sił i miała świetną kondycję, regularnie uprawiała sport, weszła nawet na Gerlach, najwyższy szczyt Tatr. Dziś, po powrocie do domu z oddziału zakaźnego, nawet najprostsze czynności sprawiają jej trudność.

„Gdy wychodziłam ze szpitala, miałam ze sobą plecak. Wydawało mi się, że on waży tonę. Jak zeszłam po schodach na dół, musiałam usiąść na ławce, tak byłam zmęczona”, opowiadała Gardias w „Dzień dobry TVN”.

Teraz czuje się już lepiej, chodzi na krótkie spacery, by odzyskać dawną kondycję, ale nadal zdarzają jej się trudne sytuacje.

– Dziś suszyłam włosy i ręce mi omdlewały, bo suszarka wydawała mi się tak potwornie ciężka. Jestem jednak pełna dobrych myśli. Po prostu mój organizm potrzebuje czasu, by się zregenerować – tłumaczy.

Dorota Gardias, jak dowiedziała się, że ma koronawirusa

Wszystko zaczęło się pod koniec września, kiedy Dorota dowiedziała się, że zakażona koronawirusem jest wychowawczyni w szkole jej córki. Zrobiła wtedy sobie i Hani testy, bo czuła delikatne drapanie w gardle. Na tym etapie nadal chodziła do pracy, a kiedy wyniki okazały się pozytywne pozytywne, została w domu na kwarantannie. Początkowo tylko lekko pokasływała, ale trzeciego dnia obudziła się z bardzo wysoką gorączką.

– Najgorszy był ból oczu, tkliwość skóry w okolicach żeber i bardzo silny, migrenowy ból głowy. Nie mogłam przekręcić się na bok w łóżku, bo plecy bolały mnie już tak bardzo, jakby ktoś mnie pobił kijem bejsbolowym. Gdy ktoś mnie pyta, skąd wiedziałam, że to jest „ta choroba”, odpowiadam, że nie miałam najmniejszych wątpliwości, bo nigdy wcześniej nie czułam się aż tak źle – mówi Gardias.

Kto w tym czasie pomagał Dorocie, która samotnie wychowuje 7-letnią córkę?

– Były momenty, że czułam się tak źle, że przysypiałam i puszczałam córce bajki na DVD. Na szczęście Haneczka miała tylko stan podgorączkowy i przechodziła tę chorobę prawie bezobjawowo. Pomagał nam tylko jej tata. Przychodził wyrzucić śmieci i zostawić nam na wycieraczce zakupy. Nie chciałam, by wchodził do środka, żeby się nie zaraził – tłumaczy dziennikarka.

Najgorsze przyszło po kilku dniach, gdy Dorocie wydawało się, że zdrowieje.

– Nagle nie mogłam w pełni nabrać powietrza do płuc. To jest okropne, niemoc, której nie sposób opisać! Uważam się za osobę opanowaną, ale w tym momencie płakałam. Łapałam oddech jak ryba wyrzucona z wody. W takiej sytuacji trzeba za wszelką cenę się opanować, bo panika sprawia, że jeszcze trudniej oddychać. I trzeba działać – mówi.

Dorota sama pojechała samochodem do szpitala.

– Sanepid i policja zwolniły nas z kwarantanny, ubrałyśmy się z Hanią, jakbyśmy miały lądować na Marsie. Założyłyśmy rękawiczki, maski, kaptury. Przed wyjściem z domu spryskałyśmy się całe sprayem odkażającym. Nie wiem, czy to miało jakikolwiek sens, ale chciałam być fair w stosunku do sąsiadów – opowiada Gardias. – W szpitalu zaczęło się życie jak w Matriksie, zupełnie inny świat. Przez tydzień nie widziałam ludzi ubranych inaczej niż w skafandry, maski i rękawice – wspomina.

Na szczęście prezenterka nie musiała być podpięta do respiratora, przyjmowała natomiast tlen. Po tygodniu mogła opuścić szpital i wtedy znów zaczęły się problemy, bo miała niejednoznaczne wyniki testów, więc jeszcze przez kilka dni nie widziała się z córką. Dopiero gdy dwa testy z rzędu pokazały wynik negatywny, Hania wróciła do domu.

Przez pierwsze dni Dorota pracowała zdalnie, teraz wraca już do studia TVN i mocno podkreśla:

– Kiedy powiedziałam w pracy, że zachorowałam, wszyscy z mojego bliskiego otoczenia zostali przebadani i mieli ujemne wyniki testów. Dla mnie to najlepszy dowód na to, że jeśli stosujemy reżim sanitarny, dezynfekujemy ręce i nosimy maski, czyli zachowujemy się rozsądnie, mamy szansę ochronić się przed chorobą.

Zobacz także: Dorota Gardias opublikowała pierwsze zdjęcie po powrocie ze szpitala. Poprosiła fanów o pomoc ws. koronawirusa

Reklama

Dorota wyszła ze szpitala MSWiA w Warszawie 5 października. Potrzebuje jednak jeszcze sporo czasu, by wrócić do formy sprzed choroby.

Reklama
Reklama
Reklama