Michał Wiśniewski złożył pozew o rozwód! Jeszcze kilka tygodni temu Dominika zachwycała się mężem!
Michał Wiśniewski złożył pozew o rozwód! Jeszcze kilka tygodni temu Dominika zachwycała się mężem!
Michał Wiśniewski i Dominika Tajner Wiśniewska rozwodzą się! Była uczestniczka show "Taniec z Gwiazdami" najpierw zamieściła w sieci niepokojący wpis, że muzyk złożył pozew o rozwód. Wszyscy myśleli, że to żart, jednak następnie córka Apoloniusza Tajnera w rozmowie z WP.pl potwierdziła informacje o rozstaniu:
Mój mąż złożył pozew rozwodowy. Nie spodziewałam się, że tak to się skończy. To jest dla mnie bardzo trudna sytuacja. Dla każdej znanej osoby zresztą jest to podwójnie trudne. Usunęłam wpis, bo to szalenie trudna sytuacja dla mnie. Zupełnie niespodziewana. Chciałam wszystko jak najdłużej utrzymać w tajemnicy. No ale już teraz nie ma co ukrywać. Jest mi bardzo przykro - powiedziała w rozmowie z WP.pl Tajner Wiśniewska.
Z Dominiką Tajner Wiśniewską mieliśmy okazję rozmawiać kilka dni przed startem "Tańca z Gwiazdami". W wywiadzie dla "Party" zachwycała się mężem... Nic nie zapowiadało tego dramatu! Przeczytajcie!
Wywiad z Dominiką Tajner Wiśniewską
Konkretna do bólu, a zarazem ciepła i delikatna. Kiedy rozmawiam z Dominiką Tajner-Wiśniewską (39), zaczynam rozumieć, dlaczego właśnie taka kobieta ujarzmiła tak niepokornego i szalonego mężczyznę jak Michał Wiśniewski. Teraz jednak Dominika stawia na siebie. Realizuje własne pasje. Jakie?
Zobacz także: Dominika Tajner-Wiśniewska zdradziła, jak się dogaduje z trzema żonami Michała i czwórką jego dzieci. To wyzwanie!
1 z 4
Co powiedzieli twoi bliscy, gdy zakomunikowałaś, że zatańczysz w show Polsatu?
Mój syn zdecydowanie nie był tym pomysłem zachwycony, bo kiedy dwa lata temu wzięłam udział w innym programie telewizyjnym, to przez miesiąc nie było mnie potem w domu.
Jak go przekonałaś?
Nie przekonywałam go wcale. Zostałam wychowana przez rodziców w takim poczuciu, że trzeba podążać za marzeniami. Jeśli mój syn mówi, że już nie chce być piłkarzem, tylko kierowcą Formuły 1, to ja mu przedstawiam swój punkt widzenia, ale decyzja należy do niego. Jeśli chodzi o „Taniec z Gwiazdami”, to syn finalnie zaakceptował fakt, że zatańczę, i teraz mnie wspiera.
A twój tata, Apoloniusz Tajner, trzyma za ciebie kciuki?
On już jest przyzwyczajony do moich szalonych pomysłów. Zwykle mówi tylko: „Coś ty, córko, znowu wymyśliła”, a potem przedstawia mi swoje zdane, ale mi go nie narzuca za wszelką cenę. Pamiętam, jak postanowiłam, że skoczę z klifu Kjerag w Norwegii w 980-metrową przepaść na statycznej linie. Tata skomentował to krótko: „Zwariowałaś!”. Chociaż nie... użył zdecydowanie mocniejszych słów (śmiech).
2 z 4
Skoczyłaś?
Jasne, że tak. Przez rok skakałam z niższych obiektów, przygotowując się do tego wyzwania, i w ten sposób walczyłam ze swoim potwornym lękiem wysokości. Zdarzało się, że przed skokiem mój organizm tak mocno się buntował, że miałam zawroty głowy, wymiotowałam, a raz nawet oślepłam tymczasowo na jedno oko. Kiedy już stanęłam na szczycie w Norwegii, to potem nie pamiętam nic z tego, co się tam działo. Po tym skoku przez 27 minut wciągano mnie na linie do góry i to był taki czas, który spędziłam sama ze sobą w absolutnym szoku: płacząc, śmiejąc się, czując euforię i wielką dumę. Wtedy myślałam, że to była najtrudniejsza rzecz, której dokonałam w życiu.
Pomyliłaś się?
Dzięki Kjeragowi udało mi się przełamać lęk wysokości, bo dziś spokojnie w Głogowie wchodzę na komin. W moim przypadku terapia szokowa zadziałała. Dziś jednak wiem, że „Taniec z Gwiazdami” może okazać się trudniejszym wyzwaniem.
Skąd decyzja, by wziąć udział w programie?
Propozycja przyszła do mnie dwa lata temu. Jednak wtedy wydawało mi się, że nie jestem jeszcze gotowa. Teraz pomyślałam, że to może być wyzwanie na 40. urodziny. Planowałam z tej okazji w marcu wejść na Czo Oju, ośmiotysięcznik w Himalajach, i zjechać z niego na nartach. Ale góra mi nie ucieknie.
Uwielbiasz podejmować wyzwania?
Nie lubię czuć ograniczeń, zwłaszcza jeśli sama je stwarzam. Dlatego kocham pokonywać siebie. Niektórzy twierdzą, że strach jest nam potrzebny, bo w naturalny sposób chroni nas przed niebezpieczeństwem. Ja natomiast sądzę, że większość lęków to jednak tylko wytwory naszej wyobraźni
content:1_36688,0_115866:CMNews
3 z 4
Czy w życiu prywatnym opłacało się podjąć wyzwanie i wejść w związek z Michałem?
W moim przypadku im trudniejsze wyzwanie, tym większa następuje mobilizacja. Mówiąc jednak serio, w ogóle nie postrzegałam związku z Michałem w kategoriach skoku na głęboką wodę. Wszystko przecież zaczęło się od długich rozmów, na spokojnie, raczej od przyjaźni. Poza tym mam w sobie taką przypadłość, z której się niezmiernie cieszę, że przyciągam niezwykle interesujących i kolorowych ludzi, prawdziwe perełki.
Jaką perełką jest Michał?
Największą! Czerwoną! To jest mój jedyny związek, w którym nie odczuwam nudy. Z Michałem nie sposób poczuć stagnację.
Mówisz, że wiążąc się z Michałem, nie czułaś, że ryzykujesz. A przecież patchworkowa rodzina to gigantyczne wyzwanie. Nie każda kobieta chciałaby w to wejść. Razem macie piątkę dzieci!
Wszystkie nasze dzieci są wspaniałe i wydaje mi się, że dziś mamy już dobrze poukładane relacje. Jednak muszę zaznaczyć, że to zawsze jest bardzo trudna praca.
Czy mogę cię poprosić o radę dla kobiet, które wchodzą w patchworkowy związek? Często są one zazdrosne o byłych partnerów, albo nawet o dzieci.
–Zazdrość w takich sytuacjach jest uczuciem naturalnym i należy się do niego głośno przyznawać. Często koleżanki pytają mnie: „Jak sobie radzisz z byłymi żonami Michała?”. Odpowiadam: „Normalnie, przecież ja z nimi nie żyję!”. Każdy z nas ma swoje życie. Pewnie, że czasem bywam zazdrosna, ale to jest normalne uczucie. Czasem też koleżanki pytają, jak sobie radzę ze złością na dzieci i czy w ogóle tę złość im okazuję. Wtedy mówię, że złość też jest naturalnym uczuciem. Dzieci, owszem, czasem mnie drażnią, ale przecież ja też je drażnię. Dokładnie taki sam rodzaj złości czuję czasem w stosunku do mojej mamy, czasem mojego syna, a czasem dzieci Michała. Co w tym złego? Pamiętajmy, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Nie istnieją takie relacje, w których od A do Z jesteśmy ze wszystkiego tylko zadowoleni i przez cały czas szczęśliwi. Uważam, że im więcej normalności, a mniej pozowania i gry, tym lepiej. Wydaje mi się, że mam dobre relacje z byłymi żonami Michała, a Michał z moim byłym mężem. Jednak nie udajemy, że się jakoś specjalnie przyjaźnimy. Nie spędzamy świąt Bożego Narodzenia wszyscy razem przy jednym stole i nie wrzucamy potem słodkich zdjęć na Instagram.
4 z 4
Dlaczego zatem zrezygnowałaś z funkcji menedżera zespołu Ich Troje?
Zrobiliśmy to dla higieny naszego związku. Bycie z kimś 24 godziny na dobę, z kimkolwiek, nawet z największą miłością życia, zmęczy każdego. Choć radziliśmy sobie całkiem dobrze, postanowiliśmy, że nasze drogi zawodowe się rozejdą. Mimo to nawyki z czasu, gdy byłam menedżerką, zostały mi do dziś. Do tej pory łapię się na tym, że czasem jeszcze myślę za Michała, planuję za niego.
Co teraz robisz?
Byłam coachem, miałam swoją firmę, teraz prowadzę drugą i studiuję zaocznie psychologię kliniczną w SWPS w Warszawie.
Jakie masz plany na przyszłość?
Zawsze fascynowała mnie psychologia. Na pierwszych studiach, na AWF, była to psychologia sportu. Jeszcze nie jestem do końca pewna, jaką specjalizację wybiorę tym razem. Bardzo chciałabym pomagać ludziom uzależnionym albo rodzinom osób ciężko chorych. Wydaje mi się, że nie będą potrafiła pracować z dziećmi, bo jestem zbyt wrażliwa na ich krzywdę. Chciałabym od razu każde adoptować. Od dawna jestem zafascynowana też pracą biegłych sądowych i psychologów śledczych, czyli tzw. profilerów. Namiętnie czytam książki cenionego w Polsce Bogdana Lacha, z którym mam przyjemność mieć właśnie zajęcia w SWPS.
Po kim odziedziczyłaś chęć pomagania innym ludziom?
Do naszego domu zawsze wiele osób przychodziło po radę. Moja mama jest niezwykle ciepłą osobą, zawsze z sercem na dłoni, a tata – oazą spokoju. Kiedy byłam dzieckiem i działo się coś złego, mówił mi często, że świat jeszcze się nie wali. Czułam wtedy, że wszystko się ułoży. Aż strach pomyśleć, jaki będzie mój syn, ponieważ mając 13 lat, zaczął mi podbierać książki psychologiczne. Widzę, że potrafi z tej wiedzy korzystać. Ostatnio wykrzyknął: „Znów mi się udało!”. Pytam go: „Co takiego ci się udało?”, a on na to: „Kiedy czuję, że za chwile wybuchniesz, to zmieniam temat na taki, który lubisz, i wtedy z awantury nici!”.
Powiedz na koniec: czego jeszcze pragniesz?
– Szczerze? Mam wszystko.
Jesteś szczęśliwa?
– Powiem nieskromnie, że tak. Nawet gdy zdarzają się mi jakieś porażki, myślę: „Świetnie, dostałam po tyłku i to jest dla mnie lekcja. Teraz tylko trzeba wyciągnąć wnioski i zastosować je w życiu”. Dlatego możesz mi życzyć... zdrowia dla całej rodziny. Bo z tym nigdy nie wiadomo, jak będzie. A resztę sama sobie potrafię poogarniać.
ROZMAWIAŁA: IWONA ZGLICZYŃSKA
Zobacz także: "Za wcześnie Konradzie odszedłeś... " Żona Michała Wiśniewskiego żegna Konrada Gacę