Reklama

Doda w rozmowie z "Party" odniosła się do krytyki, jaka spadła na nią po finale jej show w Polsacie - "12 kroków do miłości". Gwiazda nie poczuła nic do żadnego z kandydatów, z którym chodziła na randki, jednak w ostatnim odcinku ogłosiła, że jest zakochana. Niektórzy nie mogli ukryć rozczarowania. Artystka tłumaczy, że program miał zupełnie inny cel niż znalezienie jej męża:

Reklama

To program rozrywkowy, który ma bawić, ale nie moim kosztem. Zaczęłam i skończyłam go jako singielka i nie żałuję - mówi w "Party" Doda.

Doda jest zakochana! Komentuje finał swojego show

O Dodzie znów jest głośno! Po wydaniu bestsellerowej płyty "Aquaria" i finale swojego show w Polsacie "12 kroków do miłości" gwiazda na chwilę zniknęła z sieci, by móc... nacieszyć się swoim nowym związkiem! W ostatnim odcinku programu artystka wyznała, że jest zakochana. Następnie przez długi czas ukrywała, kim jest jej nowy partner. Okazało się, że to Dariusz Pachut - ratownik medyczny, podróżnik i sportowiec. Doda i jej ukochany wybrali się niedawno na rajskie wakacje do Wietnamu i dopiero po kilku dniach pokazali pierwsze oficjalne zdjęcie jako para. Okazuje się, że wokalistka nie ma zamiaru epatować swoimi uczuciami w sieci. Nie chce więc zdradzać, jakim mężczyzną jest Dariusz:

Niczego nie zdradzę, ponieważ uważam, że miłość nie potrzebuje publiczności, a publiczność nie powinna potrzebować detali z mojego życia prywatnego [...] Czuję się jak każda inna zakochana osoba. Wspaniale! Przecież niczym nie różnię się od innych zakochanych kobiet. Nie jestem z Jowisza ani z Saturna. - mówi w "Party" Doda.

Instagram @dodaqueen

Po finale programu "Doda. 12 kroków do miłości" niektórzy widzowie poczuli się rozczarowani, że gwiazda nie wybrała żadnego kandydata z programu oraz krytykowali za to, że znalazła sobie faceta w realnym życiu. Jak tłumaczy to Doda?

(śmiech) Czy ty słyszysz, jak to absurdalnie brzmi? Eksperyment sam w sobie zakłada, że jest badaniem, próbą, to nie jest prawdziwe życie. Przejdźmy zatem do realnego życia. Program „Doda. 12 kroków do miłości” nie polegał na tym, by znaleźć mi męża. Ten reality show był wymyślony dla mądrych i wrażliwych ludzi, którzy umieli wyciągnąć lekcję dla siebie. A reszta, która oczekiwała, że będę królikiem doświadczalnym w tym eksperymencie tylko po to, by po dwóch randkach zakochać się na siłę w jednym z 12 kandydatów, nie zrozumiała idei show. Lepiej byłoby, gdybym udawała przez miesiąc, że kogoś wybrałam, mimo że to byłoby kłamstwo? Mam dużo dystansu do tego - mówi w "Party" Doda.

Mat. prasowe

Doda nie chciała więc niczego udawać. Po finale otrzymała też mnóstwo słów wsparcia, głównie od kobiet, które podobnie jak gwiazda, zdecydowały się m.in. na terapię:

To program rozrywkowy, który ma bawić, ale nie moim kosztem. Zaczęłam i skończyłam go jako singielka i nie żałuję. Już w półfinale powiedziałam, że nie czuję, bym mogła któregokolwiek z kandydatów zaprosić na randkę weekendową. Dlatego zamieniliśmy ją na wyjazd z przyjaciółmi. Zarówno Stefan, jak i ja na to spotkanie zabraliśmy bliskie sobie osoby. To była transparentna sytuacja. A dla widzów? Wielu do mnie pisało, że dzięki programowi zapisali się natychmiast na terapię, bo przestali się wstydzić. Wiele kobiet komentowało, że widzą we mnie swoje lustrzane odbicie i dziękują za odwagę w pokazywaniu swoich słabości. Przecież mogłam montować odcinki tak, żeby zrobić sobie dobry PR, ale jak wtedy ktokolwiek miałby wyciągnąć lekcje? Nie ukrywajmy, w randkowaniu byłam i jestem fatalna. Kobiety między słowami odczytywały interesujące wątki dotyczące budowania związków - tłumaczy Doda

Reklama

Cały wywiad z Dodą przeczytacie w nowym "Party"!

Reklama
Reklama
Reklama