Reklama

Pomaganie kobietom i opowiadanie o ich niezwykłych losach to pasja Martyny Wojciechowskiej. Nam dziennikarka zdradza, na co jej fundacja przeznaczyła blisko 1,5 mln złotych oraz czy jej pierścionek zaręczynowy ma moc. Wywiadu, jak się okazało wczoraj, udzieliła nam dosłownie tuż przed ślubem. Ale do samego końca postanowiła być tajemnicza...

Reklama

Spotykamy się z okazji pierwszej rocznicy założenia Fundacji Unaweza, tuż przed startem 12. edycji programu „Kobieta na krańcu świata”. Martyna Wojciechowska (46) popija kawę za kawą – jest na nogach od świtu, a czeka ją jeszcze wiele spotkań. Ma na sobie (podobnie jak wszyscy z jej fundacji) koszulkę z napisem „I am Enough”, co znaczy „Jestem wystarczająca”. Chce, żeby kobiety przestały dążyć do perfekcji, żeby zaczęły się akceptować i wzajemnie wspierać.

Zastanawiam się, czy Martyna pozwoli mi obejrzeć swój pierścionek zaręczynowy z meteorytu. Podobno ma dla niej symboliczne znaczenie…

Zobacz także: Martyna Wojciechowska potrącona przez samochód! Szokujące zachowanie kierowcy. W sieci pojawiło się nagranie!

Czy koronawirus mocno namieszał w twoim życiu?

Kiedy wybuchła pandemia, mieliśmy nagrane odcinki z Bangladeszu i Ghany, właśnie miałam lecieć do Indonezji, Japonii i dalej w świat. Wykupiliśmy bilety lotnicze na wyjazdy do 12. sezonu programu „Kobieta na krańcu świata” dla całej ekipy. Jednego dnia trzeba było wszystko anulować! Na tamtym etapie zastanawialiśmy się, czy nasz program w ogóle ma sens.

Na początku wszyscy byliśmy przestraszeni, chyba każdy bał się o przyszłość.

Czym był program telewizyjny wobec takich wyzwań? Przecież to nie jest artykuł pierwszej pomocy! Jednak w końcu uznaliśmy, że trzeba działać, bo przecież „Kobieta na krańcu świata” to coś więcej niż tylko kolejny program. To duża dawka inspiracji i otuchy. Postanowiliśmy dostosować się do nowych warunków, zadbać o bezpieczeństwo, ale nie bać się żyć i pracować. Zmieniliśmy scenariusze i ruszyliśmy tam, dokąd można było wtedy jechać. I tak w tym sezonie dotarliśmy do Austrii, Czech, na Maltę i do Libanu. Destynacje nie są dalekie, ale to właśnie ten sezon przyniesie widzom najwięcej wzruszeń. Pierwszy odcinek nowego sezonu już w niedzielę 25 października na antenie TVN.

Jak zniosłaś wiele miesięcy bez dalekich podróży, do których byłaś przyzwyczajona?

Mam jedną cechę charakteru, którą bardzo w sobie lubię: potrafię przystosowywać się do każdej sytuacji. Cokolwiek się dzieje, zachowuję zimną krew i natychmiast szukam rozwiązań, wyjścia z sytuacji. Teraz po prostu więcej czasu mogłam poświęcić na rozwój Fundacji Unaweza. Przyznaję jednak, że na początku pandemii zastanawiałam się, czy nie ruszyłam z fundacją w najgorszym z możliwych momentów.

Dlaczego?

Pytałam siebie: czy ludzie znajdą chęci i środki finansowe, żeby pomóc nam pomagać? Przecież są teraz skoncentrowani na własnym przetrwaniu. Okazało się jednak, że nastąpiło wielkie zjednoczenie i w ciągu pierwszego roku istnienia fundacji zgromadziliśmy blisko 1,5 mln złotych i uruchomiliśmy kilka projektów długofalowych. No i powstał dom dla dzieci z albinizmem w Tanzanii, w którym mieszkają Kabula i inne podopieczne.

Zaczęłaś też budowę domu dla nastoletnich matek w Polsce. Dlaczego chcesz pomóc akurat im?

Młode dziewczyny, zgodnie z polskim prawem, mogą podjąć współżycie seksualne, ale nie mogą stosować antykoncepcji bez zgody rodziców. A kiedy zachodzą w ciążę i rodzą dzieci, nie mogą się nimi samodzielnie zająć, bo przed 18. rokiem życia nie mogą sprawować władzy rodzicielskiej. W praktyce oznacza to, że jeśli nastolatka nie zostanie wsparta przez bliskich, to jej dziecko trafia do rodziny zastępczej, a ona zostaje pozostawiona sama sobie. Czy ty sobie wyobrażasz taką sytuację? Przecież to okrucieństwo i dla młodej mamy, i dla noworodka. Dlatego chcemy stworzyć im w miarę dobre i bezpieczne miejsce do życia.

Dziś na koszulce masz hasło „I am Enough”.

„Jestem wystarczająca” – te słowa towarzyszą nam podczas obchodów pierwszej rocznicy istnienia Fundacji Unaweza. Dlaczego? Bo każdego dnia miliony kobiet myślą o tym, czy są wystarczająco szczupłe, seksowne, mądre, zabawne. Chcemy, żeby powiedziały sobie „stop” i przestały dążyć do perfekcji. Przecież hasło naszej fundacji to „Dajemy kobietom skrzydła”! Ale każda z nas musi zacząć od siebie samej. Co najważniejsze – wspierać w tym inne kobiety. I nie oceniać!

Czy ty katowałaś się kiedyś takimi pytaniami?

Czy ja jestem wystarczająco dobrą mamą, przyjaciółką, pracownikiem? Wszystkie te pytania są lub były mi bliskie na którymś etapie mojego życia. Dlatego dziś chcę przypominać sobie i innym, że warto sobie trochę odpuścić.

Ty odpuszczasz. Marysia ma 12 lat, wchodzi chyba w trudny wiek?

Bunt jest niezbędny dla rozwoju nastolatka. Dzieci muszą kwestionować to, co mówią rodzice – taka jest kolej rzeczy. Cieszy mnie, gdy moja córka podejmuje niezależne decyzje. Nie traktuję jednak buntu nastolatka jako pola do walki. Widzę w tym przejawy samodzielnego myślenia, eksperymentowania i siły charakteru. Marysia chciała zmienić szkołę, zmieniła. Chciała ostrzyc włosy na krótko, zgodziłam się.

Ty chyba też byłaś wychowywana w taki sposób, że nie miałaś się przeciwko czemu buntować?

Rodzice dali mi wiele wsparcia i zrozumienia. Dostałam silne korzenie i skrzydła, żebym mogła latać wysoko!

Czy one przydają ci się w zwykłym, codziennym życiu?

Dobrze sobie radzę w zmieniających się okolicznościach. Nauczyłam się tego także podczas moich podróży i wypraw w góry. Ostatnio odcięta od podróży miałam więcej czasu dla najbliższych. Marysia zajmowała się swoją akrobatyką i gimnastyką powietrzną, zorganizowaliśmy jej do tego przestrzeń w domu. Przemek miał swoje aktywności, a ja miałam czas, żeby codziennie pisać, ćwiczyć, a nawet gotować – choć nie sądziłam, że potrafię to robić. To nam dawało radość.

Nie było tego wszystkiego widać na Instagramie!

(śmiech) Bo nie wszystko jest przecież do pokazywania w social mediach!

A pokażesz mi swój pierścionek zaręczynowy?

Przez półtora roku nikt na niego nie zwrócił uwagi, ale liczba domysłów i doniesień o naszym związku skłoniła mnie do oficjalnego wpisu na ten temat.

Wygląda oryginalnie! To meteoryt?

Meteoryt to nie kamień taki jak rubin czy szmaragd. To pozostałość ciała niebieskiego. Bywają meteoryty starsze niż nasza planeta, no i uderzają w Ziemię z olbrzymią energią. Dlatego ten pierścionek ma dla mnie znaczenie symboliczne i ogromną moc.

Mówisz, że udało ci się popchnąć sprawy fundacji do przodu. A może „popchnęłaś” także sprawy związane z organizacją ślubu?

(śmiech) Po długich miesiącach spekulacji, czy się już pobraliśmy, czy zaręczyliśmy, i tłumaczenia się znajomym, dlaczego nie zaprosiliśmy ich na swój ślub, który już podobno był ze trzy razy, postanowiliśmy z Przemkiem potwierdzić zaręczyny. Ale to nie znaczy, że jesteśmy gotowi do dalszego opowiadania o swoim życiu intymnym. Jeśli to się wydarzy, opowiem o tym, jak zawsze, na swoich warunkach. A ponieważ lubię zaskakiwać, to jak to mówią: „stay tuned”, czyli… bądźcie czujni (śmiech).

Romawiała Iwona Zgliczyńska

Reklama

P.S. W piątek, państwo młodzi poinformowali o ślubie:
Martyna Wojciechowska i Przemysław Kossakowski wzięli ślub! Pochwalili się przepięknym zdjęciem z tego wyjątkowego dnia.

Instagram
x-news/TVN
Reklama
Reklama
Reklama