TYLKO U NAS! Justyna Żyła: "Rodzina była przeciwna sesji" A Piotr? Czy pogratulował jej?
TYLKO U NAS! Justyna Żyła: "Rodzina była przeciwna sesji" A Piotr? Czy pogratulował jej?
Jakie są teraz ich relacje?
1 z 3
Nie chce już płakać. Justyna Żyła po rozstaniu z mężem Piotrem stawia na siebie: znalazła pracę, założyła blog i… chce zostać gwiazdą YouTube’a!
Spotykamy się w Wiśle. Jest piękne przedpołudnie. W restauracji czeka na mnie delikatna, trochę zdenerwowana blondynka. Justyna Żyła (30) wydaje się zdziwiona, że przejechałem pół Polski tylko dla niej. Ale przecież o wywiad z żoną Piotra Żyły zabiegają teraz wszyscy – jej rozstanie ze skoczkiem śledzi cała Polska…
Ostatnio jest o pani bardzo głośno. Czy dziś żałuje pani emocjonalnych wpisów na Instagramie, po których sprawa pani rozstania z mężem trafiła na pierwsze strony gazet?
Moim zamiarem nie było wykorzystywanie przykrej sytuacji życiowej do promocji siebie. Pierwszy wpis wynikał z nagromadzonych we mnie emocji. Zainteresowanie wokół mojej osoby naprawdę bardzo mnie zaskoczyło.
Taka nagła sława musi być trudna. Tym bardziej że Polska się podzieliła: jedni trzymali pani stronę, a inni bronili Piotra. Podobne kontrowersje wzbudziła sesja w „Playboyu”. Co pani myśli o tym zamieszaniu?
Najbardziej zdenerwowałam się, kiedy czytałam o sobie, że siedzę w domu, nic nie robię i tylko pozuję do zdjęć. Te osoby nie zdają sobie sprawy, ile kosztowały mnie ostatnie wydarzenia oraz jak wiele czasu i energii przeznaczam na obowiązki domowe i na opiekę nad dziećmi. Nie rozumiem emocji, które wzbudziła sesja. Przecież w Internecie jest tyle nagich zdjęć pięknych kobiet – nie sądziłam, że jeszcze kogoś może to zbulwersować. Oczywiście spodziewałam się, że będzie zamieszanie, że dziennikarze będą mnie pytali, po co to zrobiłam, ale nie zdawałam sobie sprawy, że będzie to na taką skalę.
Mówiła pani, że te zdjęcia to prezent dla siebie samej na 30. urodziny. Udany? Co pani czuje, widząc siebie na okładce?
Jestem zadowolona.
Miała pani wpływ na styl sesji? Ekipa wcześniej skonsultowała z panią wszystkie szczegóły?
Po prostu przyjechałam na plan. Nie miałam czasu nawet się zastanowić, jak to będzie wyglądało. Ale decyzja była przemyślana. Wcześniej długo rozmawiałam z rodziną i z bliskimi. Zdania były podzielone. W Polsce „Playboy” mimo wszystko wciąż odbierany jest jako coś wulgarnego, nagość nadal oburza Polaków. Ja mam do niej zupełnie inne podejście. Już wcześniej chciałam sobie zrobić takie zdjęcia.
A rodzina była za czy przeciw?
Rodzina była przeciw sesji. Głównym argumentem było oczywiście to, że jestem matką, mam małe dzieci, że to nie wypada. Ale uznałam, że przykładną matką Polką byłam przez większą część mojego życia. Zostałam mamą bardzo wcześnie. Dokładnie w moje osiemnaste urodziny dowiedziałam się, że jestem w ciąży. Później szybko wzięliśmy ślub. Piotrek miał dziewiętnaście lat. My tu, w górach, szybko się żenimy…
To była miłość od pierwszego wejrzenia?
Znaliśmy się jeszcze ze szkoły, później zaczęliśmy randkować. Muszę pana rozczarować, to nie była jakaś bardzo romantyczna historia.
Czyli dowiedziała się pani, że jest w ciąży, i postanowiliście się pobrać?
Ślub i ciążę planowaliśmy. Ale, tak jak wspomniałam wcześniej, tutaj, w górach, ludzie szybciej zakładają rodziny. Wszystkie moje znajome czy kobiety z mojej rodziny wychodziły za mąż w wieku 20–22 lat. Śluby po trzydziestce są rzadkością. To nie Warszawa, w górach niezamężna kobieta po trzydziestce wciąż uważana jest za starą pannę.
Jak teraz wygląda życie Justyny Żyły? Zajrzyj na kolejne strony galerii i przeczytaj dalszą część wywiadu!
Zobacz także: Justyna Żyła pisze książkę! Będą prywatne fotki! Czy Piotr ma się czym niepokoić?
2 z 3
Jak wygląda teraz pani życie?
W czerwcu kończę trzydzieści lat. Ale nie myślę wcale o jakiejś wielkiej urodzinowej imprezie, bardziej interesuje mnie zakończenie roku szkolnego u moich dzieci. Mimo chwilowego zamieszania wokół mnie i mojego małżeństwa moje życie jest zwyczajne. Pierwszego czerwca zaczęłam nową pracę. Coraz bardziej zajmuje mnie także mój blog kulinarny. Mam nadzieję, że w wakacje zajmę się tym na poważnie.
Kiedy wpadła pani na pomysł prowadzenia bloga?
To naturalna konsekwencja tego, co pokazuję na Instagramie. Wszystkie potrawy, które uwieczniam na zdjęciach, powstały na życzenie moich dzieci. Większość przepisów pochodzi z mojej rodziny, ale nigdy ich nie zapisuję. Kiedy chcę coś ugotować, to biorę telefon i dzwonię do mojej babci. Zdjęcia tych wszystkich potraw zawsze będą kojarzyć mi się z kimś z mojej rodziny. W ten sposób będę przekazywała pamięć o nich kolejnym pokoleniom.
Trzydziestka sprzyja wyznaczaniu celów. Coś czuję, że blog to nie koniec pani planów…
Muszę to sobie jeszcze w głowie wszystko dobrze poukładać. Myślę, że blog w końcu przekształci się w kanał na YouTubie, gdzie będę pokazywała, jak przygotowuję potrawy. Mam już nagranych sporo filmów, które wkrótce zmontuję. Moim marzeniem jest otworzenie kiedyś własnej restauracji. Ale wszystko po kolei…
Czy otworzy ją pani w Wiśle, czy może w Warszawie, gdzie coraz częściej pani bywa?
Nigdy nie wyjadę z Wisły. Jestem z tym miejscem bardzo związana. Tutaj mam ziemię. Zapisała mi ją babcia, która straciła na niej zdrowie. Nie wyobrażam sobie, że mogłabym ją sprzedać. Moja familia jest duża, wszyscy trzymamy się razem.
A czy Piotr pogratulował już pani sesji w „Playboyu”?
Proszę mi wierzyć, mam teraz z nim o wiele poważniejsze tematy do omówienia niż moja sesja. W dodatku w okolicy naprawdę trudno było kupić „Playboya”, być może wzbudził takie duże zainteresowanie, że sprzedał się na pniu? (śmiech) Od razu wyjaśniam: Piotrek nie pomógł mi w załatwieniu tej sesji, bo i takie rzeczy czytałam na swój temat.
Jak wyglądają teraz wasze relacje?
Umówiliśmy się z Piotrem, że nie będziemy na ten temat rozmawiać z mediami. Powiem tylko, że teraz jest między nami dobrze. Mam nadzieję, że ten kierunek zostanie zachowany.
3 z 3
Jakie ma pani marzenia?
Chciałbym zrobić kiedyś kurs szybowcowy, chociaż mam potworny lęk wysokości. Kiedyś z Piotrem zostaliśmy zaproszeni na taki lot. Bałam się strasznie, ale też czułam wielką ekscytację.
Musiała pani umierać ze strachu przed zawodami, kiedy Piotr wchodził na skocznię.
Tak, ale miałam też świadomość, że on to robi od dziecka. Bardziej się boję, kiedy widzę mojego syna na skoczni. On ma 11 lat i już startuje w zawodach juniorskich. Oczywiście Kuba w przyszłości także chce być skoczkiem, jak ojciec. Na szczęście nie widziałam żadnego upadku Kuby, a raz na przykład wylądował na głowie.
Jak wspomina pani życie u boku zawodowego skoczka? Piotr jest nie tylko świetnym zawodnikiem, lecz także ulubieńcem kibiców. Głównie ze względu na oryginalne poczucie humoru.
Piotrek niczego nie udaje. Taki jak jest w telewizji, był i w domu. Oczywiście lubię jego poczucie humoru, chociaż potrafił mi robić takie dowcipy, że serce stawało mi ze strachu. Byłam też czasami zła, że wygadywał głupoty, które później trafiały na YouTube’a. Wreszcie się przyzwyczaiłam, że on po prostu taki musi być. Choć ostatnio widzę, że trochę się zmienił. Zaczął się nosić elegancko. Chyba się zapatrzył na Maćka Kota (śmiech).
Jest pani towarzyską osobą?
Nie potrafię siedzieć w domu tylko z własnymi myślami. Ostatnio miałam okropny kołowrotek w głowie. Kontakt z ludźmi bardzo dobrze na mnie wpływa. Niektórzy w trudnych chwilach zamykają się w czterech ścianach. Ja źle znoszę samotność.
Jak widzi pani siebie za pięć lat?
Chciałabym, żeby to moje życie trochę się poukładało. Marzę o stabilizacji, ale przede wszystkim – żeby moje dzieci były zdrowe. Krótko mówiąc, chciałabym być szczęśliwa. Mam nadzieję, że wreszcie uda mi się coś zrobić dla siebie. Przez wszystkie lata mojego małżeństwa z Piotrem byłam właściwie sama. On wyjeżdżał na zawody czy obozy sportowe, ja zostawałam w domu z dziećmi. Takie życie siłą rzeczy trochę mnie przytłoczyło. Dzisiaj mogę przynajmniej powiedzieć, że nie mam sobie nic do zarzucenia, że dane mi było widzieć pierwsze kroki moich dzieci, ich uśmiechy, słyszeć ich pierwsze słowa.