Reklama

Dla Beaty Kozidrak i Bajmu ten rok był wyjątkowy. Zespół świętował 35-lecie działalności. Z tej okazji grupa zagrała 60 koncertów, na które łącznie przyszło ponad milion osób. Tradycją już jest, że ostatni koncert na jubileuszowych trasach wiąże się z kontrolowaną wpadką z udziałem Beaty. Podczas dzisiejszej wizyty w "Dzień Dobry TVN" Kozidrak zdradziła, co przygotowali jej fani razem z ekipą.

Reklama

Zobacz: "Dla mnie najważniejsza jest scena, a nie ścianka"

- Graliśmy w Częstochowie i wkręcili mnie. Wyszłam na scenę, wszystko było perfekcyjnie przygotowane, zaczęłam śpiewać i zobaczyłam pustą salę. Taki żart mi zrobili. Wszyscy mnie wkręcili, że koncert jest o 16.30, a był o 17.00. Technika nam robiła żarty.

Kinga Rusin podpytywała też Beatę o to, jak udaje jej się połączyć pracę z życiem rodzinnym od tylu lat. Przypomnijmy, że mąż gwiazdy jest jednocześnie jej menadżerem, a córka śpiewa w chórkach.

- Zawsze byliśmy taką cygańską rodziną. Mnie to nie przeszkadza i to, że musiałam tyle godzin śpiewać codziennie, czyli 2 koncerty dziennie, bo zapotrzebowanie było tak duże, że jeden koncert nie wystarczył. Dla mnie to było szczęście, mimo że byłam bardzo zmęczona. Ale dostałam od nich taką pigułkę, że nie mogę doczekać się kolejnych koncertów.

Nie pozostaje nam nic innego jak tylko pogratulować Beacie kolejnych sukcesów. W tym roku Bajm zagra na Sylwestra w Katowicach, razem z Dodą. Wybieracie się na ich koncert?

Zobacz: Kozidrak płonęła na scenie! Zapaliły się jej rajstopy

Reklama

Zgrabne nogi ponad 50-letniej Beaty Kozidrak w Opolu:

Reklama
Reklama
Reklama