Jest z nami od pierwszego numeru „Party”! 15 lat temu zastanawialiśmy się, czy postawi na karierę w Stanach. Na szczęście Anna Mucha wybrała Polskę. Słynie nie tylko ze swoich ról, ale też z ciętego języka, kontrowersyjnych wypowiedzi i asertywności. I za tę odwagę bycia sobą ją nagrodziliśmy.

Reklama

Otrzymałaś od „Party” tytuł Fenomenu 15-lecia. Czy ty też uważasz, że jesteś fenomenem?

(śmiech) Jak przeżyję do listopada i wszystko pójdzie po mojej myśli, naprawdę będę miała powody, żeby tak o sobie myśleć.

Dlaczego dopiero w listopadzie, a nie teraz?

Przede mną bardzo intensywny czas. Przez najbliższe tygodnie będę zbierała owoce mojej ciężkiej pracy. Gramy w całej Polsce dwa spektakle: „Pikantnych” i „Przygodę z ogrodnikiem”, za chwilę dojdzie kolejna sztuka „O mało co”, której jestem producentką. Przede mną także premiera filmu „Niewidzialna wojna”, którą, nie ukrywam, bardzo się stresuję. Potrzebuję teraz supermocy.

Patrząc nie tylko na twój grafik, ale i na życie prywatne, wydawałoby się, że już ją masz.

Moją supermocą do tej pory była kreatywność. Potrafię też dostrzec potencjał tam, gdzie nie dostrzegają go inni. Upór mam we krwi! Od zawsze, ale nie zawsze (śmiech). Upór ma wiele imion: konsekwentna, asertywna, prawdomówna. Lubię mieć rację, bo jakże inaczej, ale potrafię też słuchać i przyjmować czyjeś argumenty. Zawsze dążyłam do niezależności i w życiu, i w pracy – i to mi się udało. To daje niesamowity komfort.

AKPA/ Baranowski

Zobacz także: Anna Mucha ostro o dyskryminacji ze względu na wiek: "To jest bardzo nie w porządku i uderza w nas..."

Zobacz także

Nie wkurzał cię nigdy własny charakterek?

Bardziej wkurza mnie to, że doba ma za mało godzin. Mam zbyt wiele rzeczy na głowie, żeby mieć siłę i czas, aby poświęcić je na to, czego mi najbardziej brakuje – na posiedzenie we własnym domu. Z jednej strony chcę być bardziej aktywna i wciąż się rozwijać, a z drugiej marzę o tym, żeby wyłączyć komórkę i powiedzieć: „Abonent czasowo niedostępny”. Niestety ciągle jestem w 5G (śmiech), więc wpadam w zastawioną przez siebie pułapkę.

Ale ta aktywność pozwoliła ci wywalczyć jedno z czołowych miejsc w show-biznesie.

Włożyłam mnóstwo pracy w to, by je sobie wywalczyć. Ostatnio byłam gościem w show Kuby Wojewódzkiego, który mnie zaskoczył i rozbawił, ale też jednocześnie zasmucił. Poza dawką czułości, którą mi zaserwował, przedstawił mnie jako… swoją byłą partnerkę. Do jasnej cholery! Minęło 15 lat, odkąd nie jesteśmy razem, i facet ma czelność przedstawiać mnie jako swoją eks w sytuacji, w której tylko w tym roku zrealizowałam dwa filmy i miałam trzy premiery kinowe, gram w trzech spektaklach i produkuję też własne. To było zresztą przyczynkiem do tego, żeby być jego gościem. Na takie rzeczy, mimo całej sympatii do Kuby, nie ma mojej zgody.

Długo walczyłaś o wyjście z szufladki „dziewczyny Kuby Wojewódzkiego”?

Jako kobiety musimy walczyć o wyjście z wielu szufladek, z dyskryminacją – choćby ze względu na wiek, czyli ageizmem w czystej postaci. Pomijam, że podkreślanie wieku wpływa na mój wizerunek, ocenę potencjalnych pracodawców i mnie w kontekście castingowania.

Mateusz Jagielski/Dzien Dobry TVN/East News

Zobacz także: Anna Mucha ostro o Kubie Wojewódzkim: "Minęło 15 lat odkąd nie jesteśmy razem i facet ma czelność..."!

Chyba o wizerunek nie musisz się martwić?

Ostatnio na spotkaniu promującym czytelnictwo podeszła do mnie kobieta. Powiedziała, że po moim medialnym wizerunku nie spodziewała się, że… w ogóle czytam jakieś książki, potrafię okazać swoją wrażliwość i wsparcie. Dzięki temu, że się tam spotkałyśmy, złamałam jej wyobrażenie na mój temat. Więc mam prośbę do wszystkich moich „fanów”: czytajcie, ale nie wierzcie we wszystko, co o mnie piszą.

Wielu ludzi, słysząc nazwisko Mucha, myśli: kontrowersja, seksbomba. Nie czujesz się więźniem tego wizerunku?

Przed tytułem seksbomby nie będę się absolutnie bronić. Będę to znosić z godnością (śmiech). Seks przeminie, bomba zostanie – i to mi bardzo pasuje!

Boisz się upływającego czasu?

I tak, i nie. Z jednej strony trochę się boję, choć obserwowanie naturalnych procesów starzenia jest bardzo ciekawym doświadczeniem. Z drugiej wcale, bo cieszy mnie fakt, że wykorzystuję ten czas produktywnie, co pozwala mi wierzyć, że w przyszłości będę miała szanse funkcjonować na warunkach, które będę sama dyktować. Kiedyś udzielając wywiadów, apelowałam do reżyserów: „Nie bójcie się zadzwonić, składajcie propozycje”. To wciąż jest aktualne, ale dziś nie muszę już czekać na te telefony. Wykonuję je sama.

TRICOLORS/East News

Czyli nauczyłaś się walczyć o swoje.

O swoje i o innych. Jestem dumna, że potrafię głośno mówić choćby o nierówności wynagrodzeń. Ja pracowałam już za pieniądze, teraz chcę pracować z ludźmi dla przyjemności. Jako producentka mogę decydować o stawkach i chcę, by były równe dla kobiet i mężczyzn i adekwatne, nawet jeśli to powoduje, że rozjeżdża mi się Excel. Być może będę musiała zrobić więcej reklam na Instagramie, by zarobić na to, co najważniejsze, a teraz najważniejsze są spektakl i teatr, bo mam na utrzymaniu około 30 osób. I to jest moja wartość.

Gdybyś nie była aktorką, z pewnością zostałabyś aktywistką.

Był już taki moment w moim życiu. Zdradzę ci sekret: właśnie odkryłaś mój pomysł na emeryturę. Jak już się będę nudzić, pójdę na barykady!

Ciebie trudno z nich zdjąć.

A to już inna sprawa. (śmiech) Myślę, że na tych barykadach godnie reprezentowałabym nie tylko kobiety, ale przede wszystkim zdrowy rozsądek. Koncentrowałabym się głównie na przyszłości, a nie międliła przeszłość

Zobacz także: 15-lecie magazynu "Party"! Zobaczcie kulisy urodzinowej sesji z udziałem zwycięzców plebiscytów

Nie boisz się mówić tego, co myślisz. Ktoś kiedyś próbował ci zamknąć usta?

Oczywiście, że tak. Wspomnę chociażby o współpracy z TVP, przy czym nie mieszajmy tego z „M jak miłość”, bo to serial realizowany przez producenta zewnętrznego. Mimo zapowiadanej szerokiej współpracy, dobrych recenzji i pochwał za swoją pracę zostałam z telewizji wyrugowana. Tylko dlatego, że moje poglądy były nie po linii partii. Wolę spać z czystym sumieniem i pustym żołądkiem – choć na przysłowiową miskę ryżu zawsze sobie zapracuję – niż rano ze wstydu nie móc spojrzeć w lustro.

„Z taką babką musi być trudno żyć!” – jest w tym komentarzu choć ziarno prawdy?

Jak się nie ma pewnych cech, to tak. Na świecie jest przynajmniej 38 milionów Polaków, nie musimy się wszyscy lubić, a tym bardziej ze sobą żyć. Ale wiesz, każda potwora…

Ty miałaś szczęście trafiać na fajnych mężczyzn.

Nie! To nie była kwestia szczęścia, tylko świadomych wyborów. Wiadomo, łut szczęścia jest potrzebny, by spotkać w tłumie dobrą i wartościową osobę, z którą chcemy żyć. Chciałabym, żeby w przyszłości moje dzieci miały świadomość własnej wartości, samych siebie i swoich pragnień, by też dokonywały dobrych wyborów. Cholernie trudno i nieprzyjemnie być samemu, choć wiele osób może się z tym nie zgodzić. Ale jeszcze gorsze to być od kogoś zależnym.

Ten problem ma jeszcze wiele kobiet w Polsce…

Moja mama od dziecka powtarzała mi, że jestem silna i dam sobie radę. Choć nie byliśmy zamożni, zawsze miałam w portfelu pieniądze, żeby wrócić do domu. Wiedziałam, że w przyszłości muszę mieć oszczędności, by w razie „W” zabrać swoje rzeczy i wrócić do miejsca, które będzie moim azylem. Ale tych pieniędzy nie może być też za dużo, żebym miała motywację do pracy i robienia rzeczy, które napędzają mnie do działania.

Nadal uważam, że powinnaś założyć partię polityczną. Poparłyby cię miliony kobiet.

Świat polityki jest tak obrzydliwy, że czuję się wolna, będąc w szeroko pojętej czwartej władzy. Zamiast zderzać się z tymi ludźmi, wolę ich recenzować i rozliczać. Chociaż… jeśli mnie krew zaleje i poczuję impuls, wszystko może się zdarzyć. Na razie jednak chcę się cieszyć tytułem Fenomenu 15-lecia. Takie wyróżnienie to nie jest bułka z masłem, ale… nic tak dobrze nie smakuje!

Rozmawiała Magdalena Jabłońska-Borowik

Reklama

Zobacz także: 15-lecie magazynu "Party"! Oto zwycięzcy plebiscytów z okazji naszego jubileuszu! [ZDJĘCIA]

fot. Marcin Klaban
Reklama
Reklama
Reklama